GP Miami 2025 przyniosło zaskakujące zamieszanie z niewidoczną żółtą flagą. Choć dwóch kierowców F1 złamało przepisy, to nie ponieśli oni szczególnych konsekwencji.

Po zakończeniu rundy na Florydzie Pierre Gasly i Carlos Sainz byli podejrzani o nierespektowanie sygnału ostrzegawczego. Później do tego grona dołączył także George Russell, na którego w formie oficjalnego protestu poskarżyły się Czerwone Byki, ale ten przypadek był już inny (więcej TUTAJ).

Okazało się, że sprawa Francuza i Hiszpana była bardzo kłopotliwa. Flagę wywieszono bowiem w takim miejscu i w taki sposób, że zawodnicy zwyczajnie jej nie widzieli. Jeśli zwalniali, to dopiero po upomnieniu zespołu, aczkolwiek i tak robili to za późno.

Choć flagi czy sygnały świetlne są traktowane w F1 jak świętość, to w tym przypadku doszło do bardzo specyficznej sytuacji. Zdaniem arbitrów były to okoliczności łagodzące, przez które żaden z kierowców nie został surowo ukarany, choć popełnił przewinienie.

- Wyraźne jest, że żółta flaga została pokazana tylko w jednym miejscu i to na żółtym tle, w bardzo szybkiej sekcji toru. Dodatkowo nie było tam panelu świetlnego, przez co ani zespół, ani kierowca nie mieli ostrzeżenia wizualnego czy dźwiękowego. Samochód, który wywołał flagę, także nie był widoczny z perspektywy kierowców, gdyż znajdował się za zjazdem [luką dla porządkowych] - czytamy w uzasadnieniu.

Oczywiście należało tu podjąć jakąś decyzję i nałożyć przynajmniej czysto teoretyczną karę, bo formalnie złamano reguły. Sankcje nie były natomiast sportowe i nie wpłynęły na wyniki GP Miami - Sainz pozostał na P9, a Gasly utrzymał P13. Sięgnięto jedynie po ostrzeżenia, czyli de facto pogrożenie palcem, mniejsze od reprymendy, które służy za oficjalne podkreślenie naruszenia. 

Po odrzuceniu protestu Red Bulla P3 zachował też Russell, przez co poniższa tabela to już końcowe wyniki wczorajszego wyścigu.

Ładowanie danych