W związku z pożarami, które nawiedziły Kanadę, przy rundzie na torze im. Gillesa Villeneuve'a pojawiły się znaki zapytania.

Jednym z głośniejszych tematów ostatnich dni są pożary, z którymi zmagać muszą się Kanadyjczycy. Dotknęły one również prowincję Quebec, w której znajduje się Montreal, a więc arena kolejnego Grand Prix Formuły 1, zaplanowanego na 16-18 czerwca 2023.

Kataklizm doprowadził m.in. do pogorszenia jakości powietrza w wielu miejscach kraju i nie tylko, bowiem problemów nie uniknięto również w Stanach Zjednoczonych. W mediach nie brakuje obrazków z chociażby poważnie zadymionego Nowego Jorku. Miliony ludzi otrzymały więc alerty oraz prośby o zachowanie ostrożności i noszenie maseczek.

By uprzedzić falę spekulacji, F1 postanowiła wystosować swój komunikat, według którego rywalizacja na Ile Notre-Dame powinna odbyć się bez przeszkód.

- Wydarzenie nie jest zagrożone - stwierdził rzecznik serii. - Otrzymaliśmy informacje o tym, że sytuacja w Montrealu nie jest taka jak w innych częściach kraju oraz na północy Stanów Zjednoczonych. Ryzyko pozostaje więc niskie, a sama jakość powietrza w mieście jest dobra.

- Pożary mają miejsce około 800 kilometrów od toru i same w sobie nie stanowią żadnego niebezpieczeństwa, natomiast dym pojawił się w innych regionach ze względu na wiatr. Grupa ds. Zarządzania Incydentami F1 będzie jednak kontynuowała ciągłe analizy i odbywała regularne spotkania. 

Chociaż bardzo późne odwołanie wyścigu królowej motorsportu jest niezwykle rzadkim zjawiskiem, w ostatnich latach doszło do tego aż dwukrotnie. W marcu 2020 roku, czyli na początku pandemii koronawirusa, taki los spotkał zawody w Melbourne, a niecały miesiąc temu powódź przekreśliła GP Emilii-Romanii.