Carlos Sainz wyjawił, że Ferrari ciągle potrafi napotkać problemy z niesławnym zjawiskiem porpoisingu, które wróciło do F1 w 2022 roku i było jednym z głównych tematów pierwszych miesięcy obowiązywania nowych przepisów.
Stajnia z Maranello przystępowała do rywalizacji w Hiszpanii z chęcią podniesienia się po słabiutkim występie w GP Kanady. Pomóc miał dobrze znany tor, stabilne warunki i wdrożony z wyprzedzeniem duży pakiet poprawek.
Miejsca 5-6 i przegrana z Red Bullem, McLarenem i dwoma Mercedesami nie może być natomiast rozpatrywana w kategorii sukcesu, szczególnie że Ferrari było dość daleko od Maxa Verstappena i Lando Norrisa, którzy liczyli się w walce o pole position.
Bolid SF-24 zdaniem Sainza zawiódł przede wszystkim w zakrętach przejeżdżanych z dużą prędkością, które stawiają spore wyzwanie aerodynamice. Carlos był niepocieszony z tego powodu, że wszyscy mieli już wystarczająco dużo czasu, aby znaleźć pewne rozwiązanie, a jego ekipie ta sztuka nadal nie udała się w stu procentach.
- Przez cały weekend mamy problemy w szybkich zakrętach - zdradził Hiszpan. - Ciągle doświadczamy tego zjawiska, czyli dobijania, przez co w szybkich sekcjach jest nam naprawdę bardzo trudno. To zapewne zabija też opony w trzecim sektorze.
- Nie wiem, jak to jest, że to już trzeci sezon z tymi przepisami, a my ciągle walczymy z porpoisingiem w szybkich zakrętach, gdy samochód zaczyna być obciążany bocznie. Przez cały weekend było trudno. Próbowaliśmy się tego pozbyć, ale nadal nie daliśmy rady. Przyjeżdżamy tu i widzimy, że McLaren i Red Bull nie mają ani trochę dobijania. Robią dobrą robotę.
- Próbowaliśmy paru rzeczy, a to zjawisko ciągle występuje. Będziemy szukać dalej i patrzeć na inne aspekty. Mamy kilka pomysłów, ale nie możemy tak do końca sobie z tym poradzić.
Mówiąc już o przebiegu sobotniej rywalizacji, Sainz przyznał, że miał o wiele większe nadzieje i oczekiwania.
- Na etapie Q2 niestety dotarło do nas, że gdy Red Bull i McLaren podkręcą tempo, to mają przewagę nad nami. Jestem rozczarowany, bo będąc szczerym, po treningach myślałem, że mamy szansę powalczyć o pole position. Ale w Q2 bardzo szybko zrozumieliśmy, że jesteśmy o krok za daleko. Możemy tu stać i gadać, że przy kilku setnych mniej bylibyśmy na P3, ale skupiam się bardziej na stracie do Lando, a nie Mercedesów, bo 0,35 sekundy tutaj to akurat mnóstwo czasu.
- Oczekiwałem walki o pole position, a jesteśmy dość daleko. Z drugiej strony, patrząc na szybkie i średnie sekcje w Japonii czy Chinach, na tamtejsze długie zakręty, to też trochę odstawaliśmy.