Francuz wyjawił, że otrzymał przeprosiny od władz królowej motorsportu po przerażającym zdarzeniu, jakie miało miejsce w końcówce poprzedniego wyścigu.
Podczas GP Azerbejdżanu kierowca Alpine zastosował rzadko spotykaną strategię, jadąc niemal cały dystans na jednym komplecie ogumienia w nadziei na późną neutralizację lub czerwoną flagę, do czego finalnie nie doszło. Dopiero na ostatnim okrążeniu niedzielnych zawodów zanurkował do alei, by odbębnić obowiązkową zmianę opon.
Wówczas napotkał groźną sytuację, gdyż w pit lane trwały już przygotowania do parku zamkniętego oraz dekoracji na podium, przez co na pasie serwisowym pojawili się ludzie. Chociaż żadna z obecnych na nim osób nie ucierpiała przez późny zjazd Ocona, incydent nie został zamieciony pod dywan i doczekał się zasłużonej reakcji ze strony FIA.
Po upływie kilku dni od wydarzeń w Baku naoczny świadek zbyt wczesnego wpuszczenia personelu do alei ponownie odniósł się do całej sprawy. Omawiając ten wątek dla stacji Sky, Esteban ujawnił, że organy zarządzające serią skontaktowały się z nim w celu złożenia przeprosin za zaistniałe zajście oraz zapewnienia go, iż podjęto wszelkie niezbędne kroki, które mają wykluczyć powtórzenie się takiego incydentu.
- FIA oraz F1 przeprosiły i zapewniły nas, że taka sytuacja nigdy więcej się nie wydarzy - przyznał przed startem weekendu w Miami. - Dzięki Bogu nic [poważnego] się nie stało. Od teraz wszystko musi działać w prawidłowy sposób.
- W tamtym czasie wciąż się ścigaliśmy - kontynuował, dopytywany o znaczenie zdarzenia w pit lane ze sportowego punktu widzenia. - To oczywiście normalne, że nikogo nie powinno być w alei serwisowej, dopóki nie zakończymy ścigania się w ten sposób.
- Tak jak powiedziałem, takie rzeczy zwykle się nie zdarzają, a FIA zapewniła nas, że zmienia protokoły i upewnia się, iż nikt nie pojawi się już w alei do samego końca wyścigu. Jestem więc pewien, że nie zobaczymy już takich momentów.