McLaren uzyskał wyjaśnienia ws. kontrowersyjnej żółtej flagi z sobotnich kwalifikacji do GP Azerbejdżanu. To przez nią Lando Norris definitywnie stracił szansę na awans do Q2.
Stajnia z Woking zapowiedziała w sobotę, że zechce dowiedzieć się, co stało za pokazaniem wiceliderowi mistrzostw sygnału ostrzegawczego w niekoniecznie groźnej sytuacji, a więc po napotkaniu wolnego Estebana Ocona. Żaden komunikat nie został przekazany mediom w niedzielny poranek, ale zagadkę tuż po wyścigu rozwikłał Andrea Stella, który oczywiście znał odpowiedź.
Ta jest podobna do zamieszania po czasówce do GP Kataru 2021 - osoby pracujące na miejscu mają prawo ostrzec zawodników, jeśli same stwierdzą, że istnieć może jakieś zagrożenie. Kierowcy natomiast muszą zastosować się do takich komunikatów, niezależnie od tego, czy się z nimi zgadzają lub czy niebezpieczeństwo naprawdę czyhało tuż za rogiem.
Niecałe trzy lata temu problem polegał na tym, iż Max Verstappen został ukarany za zignorowanie flagi, która w opinii Red Bulla była niepotrzebna i absurdalna. Teraz Lando Norris postąpił przepisowo i zwolnił, ale jego też zespół miał spore wątpliwości - uważał bowiem, że istniała szansa awansu nawet pomimo błędu w zakręcie nr 16.
- Rozmawialiśmy z FIA - tłumaczył Stella. - Spróbowaliśmy zrozumieć ich punkt widzenia co do tego, czemu biała flaga stała się żółta, gdy Lando jechał przez szybką sekcję. Rozumiemy, że w opinii lokalnego porządkowego żółta flaga pojawiła się ze względu na różnicę w prędkości obu bolidów [Norrisa i Ocona]. Tu wchodzimy już w interpretację tego, co jest bezpieczne, a co nie.
- W ogóle nie skrytykowaliśmy FIA za to zajście. Do rozmów podeszliśmy konstruktywnie. Powiedzieliśmy, że być może należy ocenić wspólnie z kierowcami, czy takie coś wymaga białej, czy żółtej flagi. To nie jest sprawa matematyczna [zero-jedynkowa]. To kwestia zrozumienia lub może nawet percepcji tego, co jest niebezpieczne. A więc porozmawialiśmy, było konstruktywnie, ale ta żółta flaga kosztowała nas sporo.