Duet kierowców Ferrari znalazł się na czele pierwszej pełnowymiarowej sesji w Las Vegas.
FP2 w pigułce:
- trening został wydłużony do 90 minut,
- przepisy wymusiły karę Sainza,
- wielu kierowców zaliczyło kontrolowane przygody,
- sesja była dość spokojna,
- dopiero 6. czas Verstappena,
- Ferrari najszybsze.
Z uwagi na zamieszanie po odwołaniu otwierającego treningu następne zajęcia rozpoczęły się 2,5 godziny później, niż pierwotnie planowano, a także potrwały o 30 minut dłużej, aby częściowo zrekompensować zawodnikom utracony czas. Gdyby kłopotów było mało, pierwsze pełnoprawne jazdy na lokalnej pętli ze względów logistycznych musiały odbyć się bez udziału publiczności.
Stawka oczywiście szybko zabrała się za robotę na softach i mediumach, ale już po paru kółkach przerwać ją musiał Lando Norris, którego samochód napotkał problem techniczny. Brytyjczyk wrócił do alei w tzw. trybie spokojnej jazdy i czekała go kolejna - na szczęście niedługa - pauza.
Na śliskiej i niezbyt czystej nawierzchni kierowcy musieli poznać limity. Zgodnie z oczekiwaniami często dochodziło do blokowania przednich kół, ale FP2 przebiegło bez żadnych poważnych wpadek, jedynie z paroma obcierkami. Poza tym raportowano, iż praca ogumienia prezentowała się coraz lepiej wraz z nakładaniem gumy na asfalt.
W międzyczasie otrzymaliśmy formalne, a zarazem kuriozalne potwierdzenie nadprogramowej wymiany akumulatorów w bolidzie Carlosa Sainza, co w praktyce oznacza +10 pozycji na starcie do niedzielnego Grand Prix.
Dość niespodziewanie sporym wyzwaniem dla kierowców okazało się przestrzeganie charakterystycznej różowej linii na wjeździe i wyjeździe z alei serwisowej, w wyniku czego dyrekcja zawodów kilkukrotnie zmuszona była użyć czarno-białej flagi. Sporo przygód, również niegroźnych, miało też miejsce w zakręcie numer 12, gdzie w trakcie sesji doszło do kilku szerokich wyjazdów.
Finalnie na czele tabeli z czasami znalazł się Charles Leclerc, a prowizoryczne podium uzupełnili Carlos Sainz i Fernando Alonso. Dwa czerwony bolidy w czubie oczywiście cieszą oko najtwardszych Tifosi, jednakże wyciąganie jakichś większych wniosków z tego treningu może mijać się z celem, gdyż drużyny realizowały inne programy przejazdów ze zróżnicowanym poziomem paliwa i po prostu poznawały obiekt.