W 1986 roku odbył się pierwszy wyścig Formuły 1 w kraju za Żelazną Kurtyną. Węgrzy dobrze wykorzystali nadarzającą się okazję, aby otworzyć nieco swój kraj na świat.

Dwa światy

W pierwszej połowie lat 80-tych w Zachodnich Niemczech na drogach królowały VW Golfy II i eleganckie Mercedesy. Tuż za granicą mieszkańcy NRD kilkanaście lat czekali w kolejkach po odbiór nowych Trabantów, pojazdów o konstrukcji przestarzałej już w latach 60-tych. Różnice w rozwoju gospodarczym krajów Wolnego Świata i państw socjalistycznych były już oczywiste. Bernie Ecclestone, ówczesny szef Formuły 1, wykazując się charakterystycznym dla siebie wizjonerstwem, zapragnął uczynić Formułę 1 jeszcze bardziej globalną i za cel postawił sobie zorganizowanie wyścigu GP w którymś z państw za Żelazną Kurtyną. Słusznie przewidział, że i tam znajdą się kibice F1, a kiedyś może nawet będzie ich stać aby kupić sobie bilet na tor.

Pomysł wydawał się co najmniej egzotyczny, ale przystąpiono do sondowania możliwości jego realizacji. Pierwsze kroki skierowano ku Związkowi Radzieckiemu. Ecclestone myślał o organizacji ulicznych zawodów w Moskwie, lecz pomysł szybko upadł. Rozważano organizację GP w Chinach i Czechosłowacji – na istniejącym torze w Brnie. Testowano również obiekt w Poznaniu. Zarówno czeski i jak polski tor nie spełniały jednak wymagań F1, a ich przebudowa była w tamtych realiach nieosiągalna.

Ówczesna żona Ecclestone'a, pochodząca z Jugosławii była modelka, namówiła Berniego do spojrzenia w jej rodzinne strony. W grę wchodzić miała budowa toru pod malowniczo położonym na Adriatykiem mieście o nazwie Rzeka – kiedyś włoskim Fiume, obecnie chorwackiej Rijece. Kryzys ekonomiczny i polityczny, jaki panował w Jugosławii po śmierci Broz Tity, powodował, że w kraju były poważniejsze problemy niż organizacja wyścigu GP.

Węgrzy u bram

W dobrym czasie i miejscu był wówczas Tamas Rohonyi, węgierski biznesmen z branży reklamowej, świetnie znający Berniego. Zaprosił go na wizytę do Budapesztu, który podobno tak oczarował szefa F1, że ten zdecydował się o dodanie Węgier do kalendarza. Rohonyi zrobił użytek ze swoich znajomości w partyjnych kręgach, którym zależało na promocji kraju na świecie i organizacja wyścigu stawała się coraz bardziej realna.

Rozważano dwie koncepcje – jedna zakładała organizację ulicznego wyścigu w samym Budapeszcie, druga budowę stałego toru pod miastem. Względy estetyczne, środowiskowe i ekonomiczne spowodowały, że zdecydowano się na tę druga opcję.

Jako lokalizację toru wybrano pagórkowate tereny wokół sennej wioski Mogyorod, leżącej około 20 km od centrum węgierskiej stolicy. Jednym z kluczowych czynników był fakt, że w pobliżu przechodziła nowa autostrada M3. Ziemia pod tor została odkupiona od państwowego kombinatu rolniczego. Zdecydowano, że budowa toru i organizacja wyścigu serii F1 będzie bardziej opłacalna niż uprawa ziemniaków.

Dalej zdarzenia potoczyły się nadspodziewanie szybko, jak na kraj demokracji ludowej. We wrześniu 1985 roku podpisano umowę na budowę toru w Mogyorodzie. Projektantami zostali lokalni konstruktorzy – István Pappa i Ferenc Gulácsi. Socjalistyczni budowniczy wykonali 200 procent normy - tworzenie nitki toru rozpoczęto 1 października 1985 roku, a zakończono już po 8 miesiącach. Uroczyste otwarcie odbyło się 24 marca 1986 roku. Nakładem ok. 18 milionów dolarów w pierwszym kraju za Żelazną Kurtyną powstał tor Formuły 1.


Inauguracja

Pierwsza edycja GP Węgier, rozegrana 10 sierpnia 1986 roku, poprzedzona były pewnymi obawami ludzi F1. Komunizm wciąż trzymał się mocno, Europa żyła katastrofą w Czarnobylu, a większość kierowców i członków zespołu nigdy nie było za Żelazną Kurtyną.  

Inauguracja okazała się jednak sukcesem - zgromadziła prawie 200 tysięcy kibiców. Węgrów co prawda wielu nie było - przeciętny obywatel tego kraju musiałby odkładać kilka pensji, aby w ogóle kupić bilet, ale świat F1 był mile zaskoczony poziomem organizacji imprezy i otwartością Madziarów. Nie było problemów z wizami, transportem i przekraczaniem granic. Choć warto zaznaczyć, że kluczowe stanowiska organizacyjne zajmowali oficerowie węgierskiej armii.

Wyścig wygrał Nelson Nelson Piquet, wyprzedzając Ayrtona Sennę i Nigela Mansella. Kierowcy ci po raz pierwszy gościli w tych rejonach świata i z pewnością, gdyby nie organizacja GP, raczej prędko nie zawitaliby nad Dunaj, nawet jako turyści.  

Sam tor nie był idealny – wąska nitka z wolnymi zakrętami i jedną z niższych średnich prędkości w kalendarzu nie dawały wielu szans na wyprzedzanie. Już przed sezonem 1989 przeprowadzono pierwsze modyfikacje, polegające na likwidacji jednego zakrętu, co wpłynęło na skrócenie się toru do 3,97 km i zwiększenie średniej prędkości bolidów.

Hungaroring – ważne miejsce dla F1

Od tego czasu Hungaroring na stałe zagościł w kalendarzu stając się klasykiem i ważnym miejscem dla wielu słynnych kierowców. Swoje pierwsze zwycięstwa odnieśli tutaj Damon Hill w 1993 roku Fernando Alonso w 2003 roku i Jenson Button w 2006 roku. To tutaj pierwszy wyścig jako kibic oglądał Robert Kubica, który na własne oczy oglądał jak Damon Hill w 1997 roku omal nie wygrał w słabiutkim Arrowsie. Oczywiście sam Robert zaliczył tutaj swój debiut w F1 w 2006 roku.

Od kilkunastu lat GP Węgier jest też „domowym” wyścigiem polskich kibiców Roberta Kubicy, o czym autor miał sposobność na własne oczy przekonać się w 2019 roku.