Gene Haas udzielił dość długiego wywiadu oficjalnej stronie Formuły 1, w którym wyjaśnił powody zwolnienia Guenthera Steinera.

Rozstanie z charyzmatycznym szefem Haasa było szokiem, szczególnie że wydawał się on nie do ruszenia. To jemu można przypisywać ogromną rolę w tym, że zespół w ogóle powstał. To on był odpowiedzialny za kluczowe założenie całego projektu, czyli wyjątkowy model biznesowy, który przekonał biznesmena z USA. Teraz jednak pewne założenia okazały się kością niezgody.

Mimo zaskoczenia, gdy już klamka zapadła i rozłam stał się faktem, pojawiło się sporo raportów o wewnętrznych tarciach. Pisała o nich nie tylko F1.com, ale również dobrze zorientowany w amerykańskich sprawach Racer oraz wiele innych dużych mediów. Z doniesień wynika, że spór dotyczył wizji rozwoju ekipy.

Choć stajnia od początku miała być dość tania i do granic możliwości korzystać z tego, na co pozwalają przepisy, to od pewnego momentu zaczęła być beznadziejna. Po krótkim wzlocie, spowodowanym całkowitym skupieniem na sezonie 2022, Haas ponownie upadł na dno. Przyjmuje się, że Guenther Steiner zaczął w końcu widzieć braki i domagał się doinwestowania.

Właściciel miał inne zdanie i nie zamierzał zmieniać niczego... poza kierownictwem. Jak twierdzi BBC, Amerykanin zwyczajnie nie przedłużył umowy z Włochem i postanowił w ten sposób utrzymać obecny kierunek. Wszystko to uzasadniał kwestiami sportowymi i brakiem optymalizacji.

- Chodziło o wyniki - powiedział Gene Haas dla F1.com. - To nasz ósmy rok i mamy za sobą ponad 160 wyścigów, a nigdy nie byliśmy na podium. Przez ostatnie lata kończyliśmy na P10 lub P9. Nie siedzę tu i nie mówię, że to wina Guenthera czy coś takiego, ale po prostu wygląda na to, że nadszedł odpowiedni czas na dokonanie zmiany. Nie wydawało się, że przy kontynuacji to będzie naprawdę dobrze działać.

- Tak, [trudno było się rozstać]. Lubię Guenthera. To bardzo miły człowiek i ma świetną osobowość. Przeszliśmy jednak przez trudny koniec roku, a ja kompletnie tego nie rozumiem. Co poszło źle - to są dobre pytania, ale do zadania Guentherowi. Ostatecznie chodziło o osiągi, a mnie nie interesuje już bycie na 10. miejscu.

- [Dobierając nowego szefa], popatrzyliśmy na to, kto ma najwięcej doświadczenia. Ayao [Komatsu] był w zespole od pierwszego dnia i zna go doskonale. Moim największym zmartwieniem w Bahrajnie będzie to, że musimy przyjechać z bolidem, który ma być gotowy. Zobaczymy, czy nieco bardziej menedżerski typ i inżynieryjne podejście dadzą jakieś korzyści.

- Guenther skupiał się bardziej samych ludziach. Był bardzo dobry w takich interakcjach. Ayao jest za to techniczny i patrzy na rzeczy z uwzględnieniem statystyk - to robimy źle, a tu możemy się poprawić. To inny styl. Naprawdę potrzebujemy czegoś innego, bo nie szło nam za dobrze. I jak mówiłem, po ośmiu latach jesteśmy na końcu. Niewiele więcej mogę dodać. 

- Prowadzę Haas Automation przez ponad 40 lat. Przyciąganie ludzi z zewnątrz wymaga okresu nauki, od sześciu miesięcy do roku. Przez długi czas nawet ich nie lubisz. Lepiej wziąć takich, których znasz. Nawet jeśli nie pasują idealnie, to przynajmniej wiesz, co dostaniesz. To wychodziło nam całkiem nieźle w Haas Automation, więc staram się przełożyć te założenia na zespół F1. Naprawdę lubię mieć takich ludzi, których znam i którzy rozumieją codzienne funkcjonowanie oraz pracowników, zamiast przychodzić z nieznajomym, który przemiesza wszystko i narobi bałaganu. 

Haas podał powody zwolnienia Steinera i odparł wiele zarzutów

Sezon 2016, czyli początki. Rozmawiają Romain Grosjean, Guenther Steiner i Gene Haas (fot. Haas F1 Team).

Jednym ze słów, jakie najczęściej przewijają się w dyskusjach o amerykańskim projekcie, jest sprzedaż. Gene Haas odparł nie tylko zarzut chęci zarobienia łatwych pieniędzy, ale też wydawania zbyt niskich sum na rozwój i posiadania ograniczonego potencjału.

- Nie wszedłem do F1, aby sprzedać zespół. Zrobiłem to, bo chciałem się ścigać. Taką samą perspektywę miał Guenther. Nie jesteśmy tu, by się dorobić, ale chcemy się ścigać i być konkurencyjni. Jeśli spojrzysz na jakikolwiek zespół, to zawsze były tam dobre lata, ale też wiele złych. Przetrwanie to jedna z cech stawania się coraz lepszym. Tak długo, jak umiesz przetrwać, masz przed sobą kolejny rok na udowodnienie wartości.

- Jest taka percepcja, że wydajemy o wiele mniej pieniędzy, a jesteśmy zazwyczaj 10 milionów dolarów od limitu budżetowego. Nie sądzę, że robimy dobrą robotę mimo przeznaczania takich sum. Wiele zespołów zainwestowało wcześniej w infrastrukturę, budynki, wyposażenie i personel. Nasz model wymagał jednak, by ściągać to z zewnątrz. Wydajemy mnóstwo. Nie przekroczyliśmy limitu, ale jesteśmy naprawdę blisko. Po prostu nie uważam, ze robimy to w najbardziej efektywny sposób.

- Jednym z powodów, przez który przetrwaliśmy, było to, że tak świadomie podchodziliśmy do wydatków. Bycie efektywnym sprawi, że wszyscy w tej serii przetrwają. Jesteśmy jednym z najdłużej trzymających się zespołów. Każdy [nowy] miał tendencję do wydawania wszystkiego przez pierwsze lata, a następnie upadał. My przetrwaliśmy osiem lat i nie jesteśmy w sytuacji, w której moglibyśmy upaść. Na pewno chciałbym przetrwać jeszcze kolejnych 10 lat. 

- Musimy się poprawić. Łatwiej jest utrzymać i przyciągnąć sponsorów, jeśli jesteś w środku stawki, a nie na dnie. Taka jest moja perspektywa. Jednocześnie, jeśli pobiegniemy nieco szybciej, dostaniemy więcej pieniędzy od FOM, co ułatwi nam życie. Tak naprawdę chodzi o zwyciężanie. Mamy świetny zespół, świetne silniki i świetnych kierowców. Nie ma powodu, abyśmy byli na 10. miejscu. Nie rozumiem, dlaczego mogliśmy się tam znaleźć, skoro mamy całe to wyposażenie i ludzi. 

- Ferrari jest dla nas bardzo dobre. Są z nami od pierwszego dnia i budują niesamowite silniki. Ich zawieszenie jest ekstremalnie dobre. Używamy też sporej części ich wyposażenia. To działa naprawdę dobrze i bardzo nam pomaga. Jestem zawstydzony, że nie byliśmy w stanie spisać się lepiej, ale w przyszłości chcę wykorzystać wiele z tych rzeczy, których nie mają inne zespoły. A będzie o wiele ciaśniej. Red Bull ma AlphaTauri i widzimy, że te relacje zaczynają się rozwijać. Rywalizacja będzie bardzo intensywna, więc posiadanie takiego partnera jak Ferrari stanie się niezwykle ważne. 

- Bardzo chętnie zostaniemy z Ferrari. Mam nadzieję, że pomożemy w kwestii niezawodności. Gdy Sauber odejdzie od nich, będziemy jedynym klientem. Być może znajdą sobie nowego klienta lub dwóch, ale może będą zadowoleni tylko z nami. My jednak musimy zaliczyć poprawę. Nie możemy być tak daleko za nimi, lecz bliżej.

- Nasza formuła jest świetna. Posiadamy silniki Ferrari, które prawdopodobnie mają więcej mocy niż jakiekolwiek inne. Mamy sprzęt Ferrari oraz dobre chassis. Rozmawiam z wieloma inżynierami i myślę, że naszym największym problemem jest aerodynamika. To nad nią trzeba popracować. Chcę przestać przyjmować to, że gdy jesteśmy na torze, w każdy weekend zostajemy upokorzeni.