Przedstawiciele Mercedesa skomentowali kolejny trudny weekend, w trakcie którego tylko jeden srebrny bolid zdołał dowieźć duże punkty do mety.
Runda w Arabii Saudyjskiej była trudna szczególnie dla Lewisa Hamiltona, który odpadł z kwalifikacji już w Q1, chociaż jego zespołowy kolega był w stanie wywalczyć aż 6. pozycję.
Taka różnica była tłumaczona przez Toto Wolffa odmiennymi ustawieniami, które - podobnie jak w przypadku George'a Russella w Bahrajnie - nie dały pożądanego skutku.
- To drugi wyścig sezonu i kolejne potwierdzenie tego, iż nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy i musimy być - powiedział Austriak. - W przypadku Lewisa eksperymentowaliśmy z ustawieniami, które okazały się gorsze. Konsekwencją tego był brak przyczepności tylnej osi, a także samochód, który nie nadawał się do jazdy.
- Miałem problemy z balansem i zrywało mi tył - dodawał Hamilton. - Poszliśmy w złą stronę z ustawieniami i nie czułem pełnego opanowania bolidu. To dziwne, ponieważ w FP3 był dobry, a w kwalifikacjach nagle stał się trudny w prowadzeniu i nerwowy.
W związku z nieodpowiednim zestrojeniem maszyny przed wyścigiem mówiło się o tym, iż Mercedes może wprowadzić znacznie większe modyfikacje setupu. Z powodu obowiązywania zasad parcfer.me wiązałoby się to ze startem z alei serwisowej.
Tak się jednak nie stało, a jak wynika z wypowiedzi Andrew Shovlina, dyrektora inżynierii, oba samochody nie były przygotowane całkowicie inaczej.
- To nie było nic radykalnego - tłumaczył dla The Race. - Lewis czuł, że miał za mocny przód. Częściowo mogło się to brać tego, iż miał mniej przyczepności z tyłu, ale nie było radykalnych różnic między ustawieniami. Po prostu nie byliśmy wystarczająco szybcy.
- Ten tor wymaga, by kierowcy mieli pewność w bolidzie. Lewis na okrążeniach wyjazdowych ślizgał się i miał mnóstwo nadsterowności. Nie był w stanie zbudować pewności. Nie mieliśmy wystarczającego zapasu osiągów, więc odpadliśmy.
W wyścigu auto w niezmienionej specyfikacji spisywało się już znacznie lepiej, co podkreślił sam Hamilton. Prawdopodobnie więc w sobotę kwestia ta dotyczyła nietypowej pracy opon.
Ogumienie zaskoczyło drogowców nie tylko w dalszej części stawki. Wspominała o nim nawet czołówka, w tym preferujący używane komplety kierowcy Ferrari czy późniejszy triumfator wyścigu, Max Verstappen, który w czasówce spisał się poniżej oczekiwań, bo nagle nie mógł dogadać się z autem.
- Balans był dobry, ale po prostu nie było wystarczająco szybko - tłumaczył Lewis w niedzielę. - Wynik końcowy nie jest super, ale wyścig poszedł dość dobrze. Mieliśmy pecha z VSC pod koniec, ale dałem z siebie wszystko. Wczoraj uczyniłem ten weekend znacznie trudniejszym i biorę to na swoje barki. To rozczarowujące, ale musimy walczyć dalej.
Chociaż siedmiokrotny mistrz świata odnotował poprawę, ogólnie W13 nadal spisuje się poniżej oczekiwań. Powodem kłopotów jest porpoising, który sprawia, że zespół świadomie musi ograniczać potencjał konstrukcji.
- Problemy są takie same od pierwszego dnia - powiedział George Russell. - Jedyną opcją, by jeździć, jest podniesienie auta. Przy ground effect odbiera nam to docisk. Wiemy, że jeśli obniżymy bolid, znajdziemy mnóstwo czasu, ale teraz nie możemy tego zrobić. Fajnie jest o tym mówić, ale fizycznie nie da się tego uczynić. Musimy podejść do tego inaczej.
- Jest trudno, bo wkładamy wszystko w rozwiązanie problemu z podskakiwaniem, a to nie pozwala nam skupić się na innych rzeczach. Jako kierowca nie jestem w stanie zająć się jazdą w większym stopniu. Dostrajanie balansu, ustawień - nie możemy tego zrobić, bo nasza uwaga szczególnie skupiona jest na problemie.
- Wyzwanie jest większe niż w Bahrajnie, a już tam nie byliśmy wystarczająco szybcy - dodał Andrew Shovlin. - W piątek skakaliśmy za dużo. Dochodziło to do tego poziomu, że zjawisko stawało się nieprzewidywalne dla kierowców. Zdołaliśmy je zmniejszyć, ale nie sprawiliśmy, że auto stało się ogólnie wystarczająco szybkie.
- Próbowaliśmy odkrywać bolid. Niewystarczająco rozumiemy wszystkie ustawienia, na pewno nie jak w zeszłym roku. Teraz musimy wprowadzać wielkie zmiany i próbować pojąć, co robi każda rzecz.
- Nie mamy złudzeń co do tego, gdzie jesteśmy. Musimy jednak utrzymać skupienie i efektywność. Mamy przed sobą ogromne wyzwanie, ale przez ostatnie 8 lat zespół był w stanie poradzić sobie z każdym problemem z osiągami.