Lewis Hamilton zabrał głos w sprawie starych wypowiedzi Nelsona Piqueta.
Od kilkunastu godzin światek Formuły 1 żyje słowami mistrza świata z lat 1981, 1983 i 1987. Odnosząc się do kolizji Hamiltona z Maxem Verstappenem z zeszłorocznej edycji GP Wielkiej Brytanii, Brazylijczyk opisał Brytyjczyka w uznany za obraźliwy i rasistowski sposób.
Chociaż Piquet udzielił tej krytycznej wypowiedzi po portugalsku w listopadzie 2021 roku, tak dopiero teraz przedostała się ona do szerszego grona odbiorców. Tuż po nagłośnieniu słów 69-latka Formuła 1 oraz Mercedes potępiły jego zachowanie, podkreślając wpływ zaatakowanego kierowcy na poprawę różnorodności w sporcie.
Niedługo po wydaniu przez oba te podmioty stosownych komunikatów do całej sprawy odniósł się również sam zainteresowany. Siedmiokrotny czempion skomentował ją na Twitterze, publikując trzy wiadomości.
Najpierw Hamilton zabrał głos w odniesieniu sugestii jednego z użytkowników, który zastanawiał się, co stałoby się, gdyby zawodnik Mercedesa opublikował wiadomość o treści "Kim do cholery jest Nelson Piquet?", a następnie wylogował się z Twittera. Lewis zacytował ten wpis, rzucając angielskim "imagine", czyli "wyobraź sobie".
Chwilę po tym 37-latek przesłał jednozdaniową wiadomość w języku portugalskim, która w tłumaczeniu brzmi: "Skupmy się na zmianie sposobu myślenia". Na koniec Brytyjczyk wystosował nieco dłuższy wpis, opisując całą sprawę w szerszy sposób.
- To więcej niż sam język. Te archaiczne sposoby myślenia muszą się zmienić i nie ma dla nich miejsca w naszym sporcie. Byłem otoczony tymi postawami przez całe życie. Było mnóstwo czasu na naukę. Nadszedł czas na działanie - napisał.
W momencie publikacji tekstu drugiego kierowcę ubiegłego sezonu wsparły już ekipy Ferrari i Astona Martina, które - podobnie jak F1 i Mercedes - okazały mu wsparcie poprzez wpisy na Twitterze.
Odmienną postawą wykazał się Red Bull, bowiem Chris Medland przekazał, że zespół Christiana Hornera nie wyda oświadczenia ws. komentarzy Nelsona Piqueta. Jednocześnie brytyjski dziennikarz wspomniał, że władze Formuły 1 rozważają wyciągnięcie konsekwencji wobec trzykrotnego mistrza świata.