Lewis Hamilton wyraził nadzieję, że dynamika jego relacji z Maxem Verstappenem nie ulegnie załamaniu, a także odniósł się do krytycznych słów Christiana Hornera.
Od początku tegorocznej kampanii Verstappen i Hamilton zaciekle rywalizują o mistrzowską koronę. W dotychczasowych starciach zawodnik Mercedesa wykazywał się większą ostrożnością, ale w trakcie zmagań na torze Silverstone doszło do incydentu, który od dłuższego czasu wisiał w powietrzu.
Na pierwszym okrążeniu Grand Prix Wielkiej Brytanii dwaj pretendenci do końcowego triumfu nie uniknęli bowiem zderzenia, które zakończyło się groźnym wypadkiem i rutynową wizytą lidera punktacji w szpitalu.
Ostatecznie siedmiokrotny mistrz świata zdołał odnieść wygraną, a na jego drodze do zwycięstwa nie stanęła nawet dziesięciosekundowa kara za doprowadzenie do kolizji. Z kolei Verstappen nie wymagał dalszych obserwacji i po odbyciu standardowych badań opuścił centrum medyczne.
Po zakończeniu wyścigu Christian Horner określił triumf Hamiltona mianem bezwartościowego, a jego zachowanie na pierwszym okrążeniu nazwał amatorskim i desperackim. Zwycięzca zmagań w Wielkiej Brytanii został poproszony o komentarz ws. krytycznych słów szefa Red Bulla.
- Tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia Christianowi. To zwycięstwo nie było bezwartościowe. W moim zespole jest 2000 osób, które pracują niesamowicie ciężko, więc nie chodzi tylko o mnie.
- Powiedziałem już, że nie jest to sposób, w jaki chce się ścigać. Sądzę, że to ważne, abyśmy wszyscy zrobili krok w tył. Jestem pewny, że emocje były wysokie, ale wiem też, co to znaczy stracić punkty w zespole i znaleźć się w takiej sytuacji.
Hamiltona krytykował również sam Holender, który zarzucił mu brak szacunku. Do całej sprawy postanowił jeszcze raz odnieść się winowajca zdarzenia.
- Chciałbym myśleć, że powinniśmy się rozwijać i i uczyć na tych doświadczeniach. Rzadko zdarza się incydent, który jest w 100% czyjąś winą. Zawsze jest to mieszanka, ponieważ są dwie osoby, więc uważam, że istnieją rzeczy, których obaj możemy się uczyć - odparł.
- Powiedziałbym, że Max jest prawdopodobnie jednym z najbardziej agresywnych kierowców - tylko w mojej osobistej opinii. Oczywiście wykonuje doskonałą robotę, ale myślę, że musimy spróbować znaleźć jak najlepszą równowagę, z przestrzenią na torze i wzajemnym szacunkiem, abyśmy mogli wciąż się ścigać bez kolizji - kontynuuował.
Hamilton uznał, że jego pojedynek z Verstappenem na Silverstone nie różnił się znacząco od poprzednich w trwającym sezonie aż do momentu kontaktu, który niósł za sobą opłakane skutki dla kierowcy Red Bulla. Brytyjczyk nawiązał również do swoich manewrów obronnych w kilku wcześniejszych wyścigach, które pozwoliły uniknąć kolizji.
- Sądzę, że to normalna walka. Kiedy byłem młodszy, oczywiście byłem prawdopodobnie tak samo agresywny - może nie aż w takim stopniu jak Max. Teraz jestem dużo starszy i wiem, że to maraton, a nie sprint. Mam więc lepszy pogląd na to, jak podchodzę do wyścigów.
- Jesteśmy w bitwie, a on był w tym roku bardzo agresywny. Przez większość czasu musiałem się poddawać i po prostu unikać z nim kontaktu, by poźniej móc walczyć w wyścigu.
Kierowca Mercedesa opisał także, jak z jego perspektywy wyglądała walka z reprezentantem Czerwonych Byków na starcie niedzielnej rywalizacji.
- Jak widzieliście wczoraj [w sobotę], gdy tor jest czysty, oni są zbyt szybcy. Kiedy więc nadarzy się okazja, muszę spróbować ją wykorzystać. To właśnie robimy i się ścigamy. W tym jednym momencie miałem dobre wyjście z zakrętu numer 7 i byłem naprawdę zadowolony, że mogłem nadrobić stratę do niego.
- Na szczęście nie był w stanie mnie zamknąć, lecz niestety agresja z jego strony pozostała i zderzyliśmy się.