Lewis Hamilton zabrał głos w sprawie ostatnich doniesień dotyczących jego zaangażowania w przejęcie piłkarskiego klubu Chelsea.
Przed Grand Prix Emilii-Romanii światek Formuły 1 obiegły wieści o planach inwestycyjnych siedmiokrotnego mistrza świata, który wraz z Sereną Williams włączył się do gry o przejęcie The Blues.
Brytyjczyk oraz legendarna tenisistka dołączyli do konsorcjum zarządzanego przez Martina Broughtona, który wspólnie z grupą biznesmenów przymierza się do wykupienia aktywów Romana Abramowicza w londyńskim klubie. Rosyjski oligarcha był zmuszony wystawić swoją własność na sprzedaż w obliczu sankcji wynikających z wojny w Ukrainie.
Według czwartkowego raportu Sky dwie gwiazdy światowego sportu, które znalazły się w składzie konsorcjum Broughtona, miały już odbyć rozmowy z ludźmi zaangażowanymi w ten projekt, deklarując chęć wyłożenia na stół łącznie dwudziestu milionów funtów (po dziesięć milionów od osoby).
Do całego tego wątku odniósł się zawodnik Mercedesa, który nie uniknął pytań w tej sprawie na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami. Kwestia potencjalnej inwestycji Hamiltona była tematem przewodnim podczas konferencji prasowej z jego udziałem.
37-latek potwierdził zamiar kupienia Chelsea we współpracy z konsorcjum Broughtona, sugerując, że przejęcie schedy po Abramowiczu w londyńskim klubie pozwoli mu na promowanie akcji społecznych. Pochwalił także The Blues za poczynione jak dotąd działania na niezwykle ważnej dla niego płaszczyźnie różnorodności.
- Staramy się pozyskać zespół i posunąć go do przodu. W tym wszystkim chodzi o jego społeczność. Tym, co naprawdę tworzy drużynę piłkarską, są ludzie w jej środku oraz wokół niej. Chelsea jest liderem w pracy nad różnorodnością i integracją, stali się bardziej zróżnicowani i postępowi.
- Nie chodzi więc o to, że łączymy się z poprzednimi właścicielami. Naszym celem jest kontynuowanie niektórych prac, które już wykonali, oraz wywieranie jeszcze większego wpływu i zaangażowanie społeczności w większym stopniu.
- Nadal jest wiele do zrobienia, aby być bardziej zróżnicowanym. To niesamowita platforma do sprowadzania kibiców i edukowania wielu niesamowitych fanów, którzy wspierają klub.
- W szeregach zespołu jest już kilka niesamowitych talentów, które przeciwstawiły się dyskryminacji i bardzo ściśle współpracowały z organizacją, by iść naprzód. Wiem, że jest to bardzo ważne dla sympatyków Chelsea, ponieważ społeczność jest również mocno w to zaangażowana.
Sam zainteresowany przyznał, że otrzymał zapewnienie o istnieniu planu biznesowego, który ma uchronić go przed utratą pieniędzy.
- Oczywiście to [notowanie strat biznesowych] nigdy nie jest ideą inwestycji. Dzięki dyskusjom, które prowadziliśmy, zespół planuje zarządzać całym postępem oraz poprawić sytuację, a także upewnić się, że zmniejszy straty i przekształci klub w organizację przynoszącą zyski.
- To zajmie dużo pracy, bo jest mnóstwo aspektów w tej dyskusji. Nie posiadam strategii na to wszystko. Jeszcze nie wygraliśmy przetargu, ale jestem przekonany, że wszystko zostanie ustalone później. Nasz zespół to konsorcjum dożywotnich fanów Chelsea oraz innych ludzi, którzy dołączyli do nich później, jak ja.
- [W zespole] nie ma nikogo, kto jest nastawiony na porażkę. Uważam, że Chelsea już teraz ma zwycięski sposób myślenia. Jednocześnie sądzę, że jesteśmy w stanie poprawić się na tym polu, gdy pójdziemy naprzód.
Hamilton wrócił także wspomnieniami do swojej młodości, gdy był wielkim fanem piłki nożnej i próbował nawet rywalizować w barwach lokalnej drużyny.
- Grałem w piłkę nożną prawdopodobnie od 4. do 17. roku życia. Co roku byłem w różnych drużynach, grałem w szkolnym zespole przez całe dzieciństwo i byłem na wielu meczach.
- Pamiętam, że zbierało się wszystkie naklejki, szło się do sklepu po te albumy i wymieniało kartami. Wypełniałem je wszystkie jako dziecko i wymieniałem je na pensy, zamieniając się z innymi dziećmi na słodycze za najcenniejsze karty.
- Gdy byłem młodszy, starałem się być możliwie najlepszym graczem dla drużyny. Próbowałem swoich sił w zespole Stevenage Borough, ale przestałem grać po tym, jak zacząłem się ścigać.
W przeszłości Hamilton przyznawał, że jest fanem Arsenalu, utożsamiając się z drużyną Kanonierów. Okazuje się jednak, że jeden z członków rodziny Brytyjczyka sympatyzuje z Chelsea, czyli jednym z głównych rywali drugiego londyńskiego klubu.
- Kiedy byłem młody, tam, gdzie mieszkałem, grałem w piłkę nożną ze wszystkimi dziećmi i kilkoma moimi bliskimi przyjaciółmi. Naprawdę chciałem dostosować się do nich, byłem jedynym dzieciakiem o innym kolorze, ale wiedziałem, że wszystkie dzieci wspierają kogoś innego. Jedni kibicowali Tottenhamowi, drudzy Manchesterowi United.
- Pamiętam, jak przeskakiwałem z kibicowania jednej drużynie na rzecz drugiej, kiedy byłem młodszy. Moja siostra kilkukrotnie zwracała mi uwagę i mówiła, że muszę wspierać Arsenal. W wieku pięciu czy sześciu lat stałem się fanem tego klubu.
- Mój wujek Terry jest wielkim kibicem The Blues i byłem z nim na wielu meczach, by oglądać mecze Arsenalu i Chelsea. Jestem fanem sportu, a to [piłka nożna] największa dyscyplina na świecie. Z kolei Chelsea jest jednym z największych klubów na świecie, który odnosi sukcesy.
- Kiedy usłyszałem o tej możliwości, pomyślałem "wow, to świetna okazja na bycie częścią czegoś tak wspaniałego" - stwierdził w odniesieniu do planów zainwestowania w Chelsea.
Pytany o kwestię współpracy z Martinem Broughtonem oraz Sereną Williams po wystawieniu klubu na sprzedaż przez Romana Abramowicza, odparł:
- Oczywiście słyszałem o tym w wiadomościach, wszyscy byli tego świadomi. Skontaktowano się z nami, a Sir Martin poświęcił trochę czasu, by porozmawiać ze mną przez telefon i wyjaśnić cele własne oraz swojego zespołu, jeśli mają wygrać przetarg. To było niesamowicie ekscytujące i zgodne z moimi wartościami.
- Razem z Sereną rozmawialiśmy wiele razy. Jesteśmy bardzo blisko, w stałym kontakcie. Jest fenomenalną sportsmenką i kobietą. Zapytała mnie, co o tym wszystkim myślę, a ja powiedziałem jej, że będę częścią tego przedsięwzięcia. Wówczas ona postanowiła do mnie dołączyć.