Lewis Hamilton nie chciał dorabiać dodatkowych teorii do swojej pomyłki z czasówki do GP Rosji.

Brytyjczyk kilka dni temu na podstawie własnych doświadczeń zasugerował, że Max Verstappen jest pod ogromną presją, ponieważ pierwszy raz walczy o tytuł mistrza świata. Jego rywal dosłownie wyśmiał te wypowiedzi, mówiąć, że nie może spać po nocach z tego powodu.

Słowa kierowcy Mercedesa nie zestarzały się dobrze i wróciły do niego w postaci pytań po sobotniej rywalizacji, w której popełnił on niechlubny błąd w pit lane. Wpadka przyczyniła się do tego, iż najszybsze na Sochi Autodrom samochody wykręciły dopiero 4. i 7. czas.

- To nie ma nic wspólnego z presją, bo w tej sytuacji nie byłem pod nią. To był dosłownie jeden z takich błędów, które po prostu się zdarzają - tłumaczył siedmiokrotny mistrz świata.

- Wjechałem do alei, wiedząc, że nie mamy dużo czasu. Naciskałem i chciałem przejechać ją jak najszybciej, bo wiedziałem, że potrzebujemy jak najwięcej czasu na torze. Poprzednio wjazd można było pokonać wolno. Tym razem tor wysychał i przyczepność była dobra, więc wjechałem nieco szybciej. Wtedy straciłem tył auta i uślizg skierował mnie na ścianę.

- Oczywiście, że jest to wstydliwe. Jestem rozczarowany sobą, ale to się zdarza. Wszyscy robimy błędy. Nie tego oczekuje się od mistrza świata.

Lewis Hamilton, Mercedes

- Problemem jest to, że przy sukcesach, jakie mam, wszystko poniżej perfekcji wydaje się czymś bardzo słabym. A ja jestem tylko człowiekiem. Mój tata zadzwonił do mnie po wszystkim, porozmawialiśmy o tym i idziemy dalej. Jutro wróci moje wyścigowe nastawienie, będę skupiony i - mam nadzieję - pojadę dobre zawody. 

Podobnie do sprawy poszedł Toto Wolff, który uznał, że jego podopieczny był w bardzo komfortowej pozycji.

- Nie było dziś presji, bo wiedzieliśmy, że Max rusza z tyłu. Nie umiem powiedzieć, czemu tak się stało. Nie sądzę, że to presja w walce o tytuł. Nie tylko jemu coś się przydarzyło - powiedział Austriak.