Max Verstappen i Lewis Hamilton skomentowali swój bezpośredni pojedynek, do którego doszło w pierwszej fazie niedzielnych zmagań o Grand Prix Sao Paulo.

Na etapie siódmego okrążenia byliśmy świadkami flashbacków z minionego sezonu, gdyż Brytyjczyk i Holender starli się ze sobą w sekwencji zakrętów 1-2, a stawką starcia była pozycja numer dwa.

Agresywna postawa obu zawodników doprowadziła w tym przypadku do uszkodzenia przedniego skrzydła w bolidzie tegorocznego mistrza świata, który ponadto został uznany za winnego w tej sytuacji, wskutek czego sędziowie postanowili ukarać go pięcioma sekundami.

- W zakręcie numer jeden postanowiłem pojechać od zewnętrznej strony i po prostu poczułem, że jest to odpowiedni moment na atak, gdy jechałem obok niego. Niestety, ale nie miał zamiaru zostawić mi odpowiedniej przestrzeni. Wtedy już wiedziałem, że jeżeli on nie ustąpi, to po prostu się zderzymy - przyznał Max Verstappen. - Ostatecznie i tak byliśmy zbyt wolni, a w przypadku Lewisa ten incydent pogrzebał jego szanse na wygranie wyścigu, chociaż wyjazd samochodu bezpieczeństwa był dla niego okazją.

- Byłem przekonany, że wydarzenia z zeszłego roku mamy już za sobą, dzięki czemu będziemy mogli w końcu normalnie ze sobą rywalizować. W momencie, gdy jechałem obok niego, myślałem tylko o tym, aby pokazać tu kawał dobrego ścigania. Jako kierowca czujesz to, czy twój rywal zamierza zostawić ci odpowiednią przestrzeń, czy też nie. W tym przypadku było zero intencji, aby zostawić mi miejsce.

Reprezentant stajni z Milton Keynes nie krył także sporego zdziwienia decyzją, którą podjęli sędziowie: - W 85 procentach byłem zrównany z jego bolidem i w takich sytuacjach zawsze robię, co mogę, aby nie dopuścić do zderzenia, jednakże teraz po prostu czułem, że on nie miał zamiaru zostawić mi miejsca w tym zakręcie, więc doszło między nami do kontaktu. Gdyby udostępnił mi chociaż trochę przestrzeni, to i tak prawdopodobnie nadal utrzymałby swoją pozycję.

- Wielka szkoda, że to tak się skończyło, ponieważ chcę się normalnie ścigać i zaliczać dobre pojedynki. Jednakże kiedy twój rywal nie zamierza z tobą współpracować, a dodatkowo zasady w tej kwestii są mocno zagmatwane, to wtedy dzieją się właśnie tego typu sytuacje.

hamilton

Swoimi spostrzeżeniami podzielił się również Lewis Hamilton, który wyznał, iż nie obawia się kolejnych potencjalnych potyczek z kierowcą Red Bulla.

- Jedyną rzeczą, o której wówczas myślałem, był fakt, że będę musiał wycofać się z dalszej rywalizacji, gdyż czułem, iż tył mojego bolidu zachowuje się nieco inaczej - stwierdził siedmiokrotny mistrz świata. - Było to dla mnie o tyle ważne, że jako zespół mogliśmy stracić potencjalny dublet, więc w tamtej chwili myślałem tylko o tym.

- Po krótkiej wycieczce na trawę powróciłem na tor i moja uwaga była już w pełni skupiona na tym, aby wrócić do gry i dać ekipie ten fantastyczny wynik. Dla mnie była to kolejna lekcja z cyklu, że nie ważne, ile razy upadasz, tylko ile razy się podnosisz. Jestem więc dumny z pracy, którą wszyscy wspólnie tu wykonaliśmy.

- Nie mam żadnych obaw [względem naszych kolejnych pojedynków]. Moim zdaniem to naturalne, że kiedy odnosisz sukcesy, to stajesz się w pewnym sensie celem. W pełni to rozumiem, ponieważ nie jest to coś, z czym nie miałem wcześniej styczności.