Burzliwa przeszłość Fernando Alonso i Hondy nie stanie na przeszkodzie, jeśli Hiszpan będzie jednym z kierowców Astona Martina w 2026 roku.
Gdy tylko pojawiły się plotki o współpracy Japończyków z ekipą z Silverstone, uwaga światka F1 od razu zwróciła się ku dwukrotnemu mistrzowi świata. Jest on nie tylko wielkim transferem Lawrence'a Strolla i jednym z najlepszych zawodników w stawce, ale też osobą, która kilka lat temu bardzo mocno popsuła swoje relacje z kolejnym partnerem silnikowym swojego zespołu.
Alonso był jednym z członków projektu McLaren-Honda, który okazał się być wielkim niewypałem i został zakończony w 2017 roku. Jego komentarze - szczególnie słynne GP2 engine, które padło na Suzuce w sezonie 2015 - są do dziś wspominane przez kibiców królowej motorsportu. Jeszcze nie tak dawno temu pamiętano o nich także w Japonii, ponieważ była to po prostu ujma. Przejawy tego można było zobaczyć chociażby w 2020 roku, kiedy to Azjaci nie chcieli, by ich silnik wspierał Fernando w walce o wygraną w Indy 500.
W związku z połączeniem sił z Astonem pojawiły się więc naturalne znaki zapytania co do obsady foteli. Obecna umowa Alonso nie obejmuje sezonu 2026. Przyjmuje się, iż jest minimum dwuletnia, ale może posiadać tzw. plusa, czyli dawać dodatkową opcję na pozostanie na kampanię 2025. Choć do wejścia w życie nowych reguł silnikowych zostało jeszcze trochę czasu, długowieczność kierowcy z Oviedo oraz potencjalna szansa na triumfy sprawiają, iż wielu widzi go również w bolidzie kolejnej generacji.
Taka koncepcja nie jest przeszkodą także dla samej Hondy. Z wypowiedzi przedstawicieli japońskiego producenta wynika, że udało im się zapomnieć o trudnych czasach.
- To już przeszłość - powiedział Toshihiro Mibe, CEO firmy. - Alonso to niezwykle utalentowany kierowca, którego bardzo szanujemy. Jest trochę za wcześnie na rozmowy o 2026 roku, więc nie możemy powiedzieć zbyt wiele, ale chciałbym zostawić wybór składu zespołowi.
Sezon 2016: McLaren-Honda prowadzony przez Fernando Alonso (fot. McLaren)
- To był bardzo trudny okres, przez który przechodziliśmy wspólnie - dodał Koji Watanabe, prezes Honda Racing Corporation, nawiązując do współpracy z McLarenem. - Dzięki temu byliśmy jednak w stanie wygrać mistrzostwo. Daliśmy z siebie wszystko. A Alonso? Mamy go za genialnego zawodnika i bardzo szanujemy. Nie powiem, iż w żadnym stopniu nie będziemy zaangażowani w zarządzanie zespołem, ale decyzja co do składu kierowców pozostanie w rękach ekipy. Oczywiście jednak będziemy przekazywać swoje sugestie.
- Przez cały czas, odkąd znów jesteśmy w F1, nasz rozwój przyspieszał. To obejmowało także okres współpracy z Alonso i pozwoliło nam zdobyć tytuł. Uważam, że jako kierowca [Fernando] stanowi niezwykłą markę i jest szanowany, ale tak jak mówiłem, wybór zależy od zespołu. Jeśli zapadnie taka decyzja, by jeździł dłużej, to nie będziemy mieć żadnych zastrzeżeń.
O komentarz w tej sprawie poproszono również Martina Whitmarsha, CEO działu Performance Technologies, który był zaangażowany w rozmowy z Hondą i podczas swojego pobytu w McLarenie, i ostatnio, reprezentując już Astona Martina.
- Fernando wykonuje świetną pracę i jestem niezwykle zadowolony z tego, że jest częścią naszego składu oraz pomaga nam na torze i poza nim. Rozmawiałem z nim już jakiś czas temu o kierunku, który chcieliśmy obrać.
- To bardzo inteligentny człowiek. Jestem przekonany, że wszyscy tutaj odnoszą się do tych komentarzy, które padły w ogniu walki, ale on rozumie i szanuje ich pracę. Honda wygrała mistrzostwo w 2021 i 2022 roku. Jeśli nie pokonamy jej teraz, zrobi to ponownie także w tym. To znakomity partner i myślę, że Fernando to widzi. Natomiast sezon 2026 znajduje się obecnie poza jego horyzontem planowania.
- Musimy dać mu samochód, który może regularnie wygrywać wyścigi. Dokonaliśmy dużego skoku w tym roku, ale nie jesteśmy jeszcze tam, gdzie należy być. Kontynuujemy jednak rozwój naszej infrastruktury, więc będziemy mocniejsi. Odbędziemy rozmowy przed sezonem 2026. Mam pewność co do tego, z czym związana może być przyszłość Fernando. Mam nadzieję, że będzie tu jeszcze przez kilka lat. Jeśli pozostanie w formie i będzie tak konkurencyjny jak teraz, to fantastycznie byłoby mieć go w bolidzie również w 2026 roku.