Christian Horner i Helmut Marko zabrali głos w sprawie nowych wytycznych, które mają sprawić, że wymiany opon staną się nieco wolniejsze.
Od wczoraj głównym wątkiem w środowisku F1 jest sprawa poprawionej dyrektywy TD22A, na mocy której od GP Węgier wszystkie fazy pit stopu będą bardziej kontrolowane, co ma zapobiec m.in. wypuszczaniu bolidów z niedokręconymi kołami.
Pryncypał stajni z Milton Keynes podczas piątkowego briefingu z dziennikarzami przyznał, że narzucenie minimalnych czasów reakcji może wywołać wiele komplikacji.
- W mojej opinii wstrzymywanie samochodu przez dwie dziesiąte sekundy może doprowadzić do kalkulowania strat. Cała odpowiedzialność będzie spoczywać na barkach faceta, który wypuszcza samochód i według mnie nie jest to do końca przemyślane - wyznał Horner.
- Istotą Formuły 1 jest innowacja i współzawodnictwo. Pit stopy poniżej dwóch sekund to naprawdę niezwykły wyczyn i powinniśmy wszystkich zachęcać do osiągnięcia takiego tempa, a nie wprowadzać dodatkowe kontrole. W przeciwnym wypadku nie wiemy, dokąd nas to zaprowadzi.
- Niedługo zapewne dowiemy się, którędy powinniśmy wchodzić do garażu, gdzie usiąść w alei serwisowej i które guziki wciskać.
Brytyjczyk zaznaczył także, że jest to dla niego niezrozumiała decyzja, gdyż zespoły z automatu stoją przed widmem dużych kar, gdy dojdzie do jakiegoś incydentu w trakcie wymiany ogumienia.
- Oczywiście jestem nieco rozczarowany, ponieważ jesteśmy bardzo konkurencyjni na tej płaszczyźnie. Wielokrotnie byliśmy autorami najszybszych pit stopów w trakcie weekendów, a ponadto do nas należy rekord świata w najszybszej wymianie, więc nie jest to dzieło przypadku.
- Trudno mi obecnie określi jaki cel ma ta dyrektywa techniczna, bowiem uważam, że jest w niej sporo zawiłości. Jednak kiedy jesteś konkurencyjny i nie dajesz się pokonać, to logiczne jest, że twoi konkurenci będą próbowali cię spowolnić i dokładnie o to chodzi w tym przypadku.
- Obowiązkiem każdej drużyny jest upewnienie się, że wszystkie cztery koła zostały odpowiednio zamocowane. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to kierowca musi natychmiast zatrzymać swój samochód, co już samo w sobie jest bardzo brutalną karą.
- W ostatnim czasie wygenerowało się sporo aktywności wokół naszego zespołu, co wiążę się z naszą konkurencyjnością. [Nasi rywale] wkładają mnóstwo energii w próby spowolnienia naszego samochodu, co jest oczywiście na porządku dziennym w tym biznesie. Jesteśmy więc przyzwyczajeni do takich sytuacji, a ja z tego powodu nie tracę zbyt wiele snu.
Swoimi spostrzeżeniami na ten temat podzielił się również doradca ekipy Red Bulla, Helmut Marko.
- Mercedes w dużym stopniu naciskał na te zmiany, gdyż chcieli pozbawić nas przewagi, którą mamy podczas pit stopów. Stracimy do czterech dziesiątych sekundy. Przez siedem lat włożyliśmy sporo pracy i wysiłku, co wpłynęło na naszą konsekwencję i szybkość w trakcie wymian - dodał Austriak.