Szef Red Bulla wyjaśnił dość specyficzne zachowanie, jakiego po wyścigu dopuścił się najcierpliwszy człowiek świata, Gianpiero Lambiase.
W trakcie niedzielnych zawodów na Circuit of The Americas byliśmy świadkami kolejnej charakterystycznej wymiany zdań pomiędzy Maxem Verstappenem a jego inżynierem wyścigowym. Głównym tematem, który doprowadzał do prawdziwego wrzenia w kokpicie RB19, była kwestia niesprawnych hamulców, które w dużym stopniu wpłynęły na wczorajsze tempo Holendra (więcej TUTAJ).
Najwięcej uwagi w tym przypadku przykuło jednak zachowanie GP, który w momencie pokazania flagi w szachownicę przekazał swojemu podopiecznemu krótki i brzmiący raczej oschle komunikat, który brzmiał następująco: - Dobra robota, miłego świętowania. Do zobaczenia w piątek.
Taki rozwój sytuacji natychmiast wywołał w środowisku Formuły 1 lawinę spekulacji na temat rzekomych tarć pomiędzy obiema stronami, lecz ta teoria została bardzo szybko obalona przez Christiana Hornera, który postanowił zdradzić kulisy tej historii.
- Cóż, to nie był żaden kod ani nic w tym stylu - przyznał pryncypał Byków dla Sky, w odniesieniu do ostatniego łączenia Lambiase z Verstappenem.
- Była to po prostu kolejna odsłona ich małżeńskich przepychanek. [Gianpiero] musiał wcześniej dostać się do Wielkiej Brytanii, więc spieszył się, aby zdążyć na samolot. Kiedyś to Helmut Marko opuszczał tor zaraz po wyścigu, a teraz zrobił to inżynier wyścigowy.
- Max narzekał na hamulce, a GP pytał go o ustawienia przedniego skrzydła - mówił już poza kamerami. - Plan zawsze był taki, aby poleciał do Wielkiej Brytanii po tym wyścigu. Miał samolot do złapania, dlatego rzucił mu, że zobaczy się z nim w piątek. Nie mówił nic o wtorku!