W czwartek przed Grand Prix Wielkiej Brytanii Haas potwierdził angaż Olliego Bearmana na sezon F1 2025. Tym samym Brytyjczyk jest piątym juniorem w historii akademii Ferrari, który dostanie szansę w królowej motorsportu, wciąż będąc pod opieką Scuderii.

Ogłoszenie tego ruchu jest oficjalnym dopięciem formalności, bowiem jeszcze przed sezonem Brytyjczyk wyszedł na pole position w wyścigu o fotel w amerykańskiej stajni. 19-latek już rok temu brał udział w treningach z zespołem i wywarł pozytywne wrażenie w strukturach najmłodszej formacji w stawce.

Pełniący wówczas obowiązki szefa Guenther Steiner wypowiadał się o młodziku w samych superlatywach, a na potwierdzenie, że nie były to wyłącznie puste słowa, w tym roku Ollie dostał aż sześć sesji treningowych F1 z ekipą z Kannapolis. Pozytywne nastawienie kontynuował Ayao Komatsu, który w maju chwalił nastolatka nie tylko za prędkość, ale i dojrzałe podejście oraz szybką adaptację do nowych warunków pracy. 

Nieoficjalnym zamknięciem jakichkolwiek spekulacji był weekend w Arabii Saudyjskiej, gdzie Bearman w ostatniej chwili wskoczył do Ferrari, aby zastąpić przechodzącego operację Carlosa Sainza. Debiutant na wymagającym obiekcie najpierw otarł się o wejście do Q3 - ostatecznie kończąc czasówkę na P11 - a w niedzielę pewnie dowiózł P7 i jego tempo wyścigowe nie odstawało znacząco od tego prezentowanego przez Leclerca. Tym występem rozwiał jakiekolwiek wątpliwości i wręcz zapewnił sobie miejsce w Formule 1.

Jednak od weekendu w Dżuddzie minęły blisko cztery miesiące, a rezultaty Olliego w F2 wypadają bardzo słabo. Zawodnik Premy w momencie publikacji artykułu okupuje odległe 14. miejsce w klasyfikacji kierowców i na przestrzeni siedmiu rund zgromadził raptem 28 oczek.

Idąc dalej, nastolatek wyłącznie dwa razy zapunktował w wyścigu głównym i gorzej pod tym względem wypadają tylko zajmujący trzy ostatnie lokaty w generalce Barnard, Stanek oraz Villagomez. Jeśli dodamy do tego 20-punktową przewagę debiutującego w serii Antonelliego oraz 89 punktów straty do liderującego Arona, to tworzy się obraz nędzy i rozpaczy. Pokazuje nam to...

Dwie twarze Bearmana

Jedna ukazuje bardzo utalentowanego juniora, a druga zagubionego chłopaka, który ma problemy na zapleczu F1. I tak w zasadzie to obie są prawdziwe.

Na pierwszy rzut oka tak słaby rok to duża czerwona flaga, aczkolwiek po wgłębieniu się w obecną sytuację Brytyjczyka łatwo o okoliczności łagodzące. Prema operacyjnie zalicza zdecydowanie najgorszy sezon od dawna. Włoska stajnia ma problemy ze zrozumieniem nowych konstrukcji i nawet długie przerwy oraz powrót do europejskiej części kalendarza nie poprawiły osiągów ekipy. 

Zarówno kierowcy, jak i inżynierowie największy kłopot widzą w balansie maszyny i zarządzaniu oponami, co zmusza ich do podsterownych ustawień ,na których zarówno Antonelli, jak i Bearman są wyraźnie wolniejsi od swoich rywali.

W tej chwili Prema - w przeciwieństwie do ubiegłych sezonów - nie jest gwarancją odpowiednio ustawionego samochodu i nie pozwala swoim zawodnikom rozwinąć skrzydeł. Wymowne jest to, że ze wszystkich ekip F2 to właśnie ta najdłużej czekała na swoje pierwsze podium w tym sezonie i dokonała tej sztuki dopiero w trakcie siódmego weekendu, dzięki wygranej Olliego w sprincie w Austrii.

fot. Prema

Oczywiście tak słabe wyniki to bardziej złożony temat, bo wszystko co złe to nie tylko Prema. Czasem brakowało też nieco szczęścia lub zawodził sam Bearman. W Arabii Saudyjskiej w czwartek sięgnął po pole position, ale musiał się wycofać z reszty zawodów. W Australii i na Imoli błędami wypuścił mocne punkty, a w Austrii awaria zmusiła go do zakończenia wyścigu głównego.

Kolejnym aspektem jest to, że nowe regulacje F2 mocno wymieszały układ sił oraz zwiększyły awaryjność bolidów. Dzisiejsza Formuła 2 jest najzwyczajniej serią niewymierną. Przez zamieszanie z mocą silników, awarie i ogólnie panujący chaos trudno ocenić, kto wyciska rezultaty ponad stan, a kto spisuje się poniżej oczekiwań. Czasem z weekendu na weekend któraś ekipa zalicza spory regres albo niespodziewanie włącza się do walki o najwyższe cele.  

Ciekawe światło rzucił na to sam Bearman w trakcie spotkania z mediami przed GP Hiszpanii, kiedy powiedział, że wydobywanie prędkości z bolidów F2 nie jest tak naturalne jak w F1, a nawet F3. 

- Styl jazdy w F1 jest dla mnie bardziej naturalny. Sposób na bycie szybkim w F1 jest bardziej intuicyjny i ma sens. Mam wrażenie, że im mocniej naciskam, tym więcej zyskuję czasu. W F2 musisz bardzo szanować bolid i muszę jeździć nim bardziej świadomie, podczas gdy w Formule 1 jest to bardziej podświadome. F3 jest bardzo podobna do F1 pod względem stylu prowadzenia. Możesz bardziej wrzucić samochód i mu ufasz. To trudne, że w F2 muszę się trochę powstrzymywać od jazdy na limicie, aby wycisnąć jak najwięcej tempa na pojedynczym okrążeniu.

No i co najważniejsze - Oliver wcześniejszą postawą w niższych seriach latami zapracował sobie na spory kredyt zaufania. W 2021 roku jednocześnie triumfował we włoskiej i niemieckiej odmianie Formuły 4, a rok później był o włos od zdobycia tytułu w Formule 3 jako 17-latek. Gdy dodamy do tego dobrą pracę wykonaną na treningach z Haasem i weekend w Arabii Saudyjskiej, w zasadzie brakuje podstaw, aby nie wierzyć, że obecny rok to wypadek przy pracy.

W dodatku Brytyjczyk ma już całkiem spore doświadczenie w królowej motorsportu, oczywiście jak na swoje możliwości. Od drugiej połowy zeszłego roku regularnie wskakuje do bolidu F1 i jeżeli nic się nie zmieni, to jeszcze przed przyszłorocznymi testami poza weekendem z Ferrari będzie miał już osiem treningów z Haasem i kilka sesji testowych. Wygląda to jak opis pracownika z przeciętnego ogłoszenia o pracę, który już jako student ma czteroletnie doświadczenie na podobnym stanowisku i umie robić dobrą kawę z ekspresu. 

Na papierze zatem dostajemy drugiego najlepszego juniora, który wchodzi do F1 od czasów klasy F2 2018. Uważam, że od tamtej pory pod względem czystych umiejętności lepiej wypadał jedynie Oscar Piastri, choć patrząc na to, jak wyglądały debiuty Schumachera, Mazepina, Tsunody, de Vriesa czy Zhou, to trzeba przyznać, że bycie drugim najlepszym powinno być właściwie absolutnym minimum.

fot. Ferrari

Niezależnie od tego, czy jego zespołowym kolegą będzie Magnussen, Ocon lub ktokolwiek, kto wpadnie stajni z karuzeli transferowej, ten kierowca nie powinien zweryfikować Bearmana. Olliego stać na to, aby dobrze wypaść w rywalizacji wewnątrz zespołu już w pierwszym sezonie i przynajmniej kilka razy napsuć krwi bardziej doświadczonemu koledze. 

Mam nieco wątpliwości, czy to talent na miarę bycia przyszłym liderem Ferrari lub nowym Leclerciem, ale jeżeli Haas zostanie jedynym lub najbardziej poważnym przystankiem w jego karierze, będzie to spory zawód. Potencjał w tym przypadku wykracza ponad poziom tej ekipy i bazując na jego juniorskiej karierze oraz wejściu do F1, śmiało można oczekiwać od niego, że nie będzie kierowcą na poziomie Zhou Guanyu bądź Lance'a Strolla. 

Potencjalnym minusem może być to, że Haas jest środowiskiem, które niechętnie przyjmuje młodych, a wręcz można odnieść wrażenie, że nawet jak już to zrobili, to przepalili Schumachera. Mick sam na torze się nie obronił, ale Steiner swoimi wypowiedziami często publicznie wręcz poniżał Niemca i na pewno częściowo przyczynił się do zabicia jego pewności siebie i tego, że nigdy się nie „ogarnął”.

Od tamtej pory minęło jednak trochę czasu, a ekipa za sterami Komatsu wydaje się rozsądniejsza i daje podstawy do tego, aby wierzyć, że Bearman dostanie odpowiednie warunki do rozwoju. Tegoroczny bolid kilka razy dał możliwość włączenia się do walki o punkty, a presja ze strony Ayao i spółki nie powinna być tak przytłaczająca jak za panowania Steinera. Tutaj stawiamy więc tylko gwiazdkę i nie przekreślamy Haasa.

Jedno jest pewne. Niezależnie od tego, jak potoczy się kariera Brytyjczyka w Formule 1, będziemy wracać do sezonu 2024 w F2. W przypadku, gdy Olliemu się nie uda, to ci, którzy nie pamiętają jego kariery juniorskiej, będą się zastanawiać, jak ktoś tak słaby mógł w ogóle wejść do elity. Z drugiej strony, jeżeli odpali, będzie to koronkowy przykład w dyskusjach o tym, czy serie juniorskie, bądź sama Formuła 2, są wymierne pod kątem F1.