Przy okazji weekendu wyścigowego w Australii kilku kierowców ponownie odniosło się do powracającej koncepcji skrócenia sesji treningowych.
Opisywany temat powrócił na świecznik za sprawą słów Stefano Domenicaliego, który przy okazji pierwszej rundy MotoGP w Portugalii podzielił się kilkoma spostrzeżeniami na temat przyszłości Formuły 1. Najwięcej szumu wywołała wypowiedź dotyczącą piątkowych i sobotnich praktyk, którym według Włocha należy się dogłębnie przyjrzeć.
Na reakcje zawodników nie musieliśmy zbyt długo czekać, gdyż podczas czwartkowego spotkania z mediami w Melbourne był to jeden z najczęściej omawianych wątków.
- Oczywiście im więcej treningów, tym lepsza jest twoja prędkość oraz czujesz się bardziej komfortowo w samochodzie - przyznał George Russell. - Nie uważam za dobre rozwiązanie tego, że F1 ma trzy razy więcej treningów niż kategorie F3 oraz F2. To właśnie oni powinni mieć więcej praktyk, ponieważ mają więcej wyścigów w trakcie weekendu przy jednoczesnym ograniczeniu czasu na testy.
- Całkowite usunięcie treningów byłoby błędem - kontynuował. - Początkowo nie byłem zwolennikiem wyścigów sprinterskich, ale po zrobieniu sześciu sprintów w ciągu dwóch lat naprawdę polubiłem ten format. Uważam, że posiadanie jednego treningu w piątek jest istotne dla nas wszystkich, a także ma znaczenie z rozrywkowego punktu widzenia.
Podobne stanowisko w tej sprawie wygłosili Pierre Gasly i Alex Albon.
- Zgadzam się z Russellem - stwierdził Francuz. - Zdecydowanie, trzy treningi nie są potrzebne z punktu widzenia kierowcy. Zawsze jest to jednak fajne rozwiązanie, ponieważ można popracować nad drobnymi szczegółami w samochodzie i odpowiednio zbalansować go na resztę weekendu. Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że jeden, maksymalnie dwa treningi, byłby dla nas wystarczające. W pewnym sensie zgadzam się więc z tą koncepcją.
Alex Albon w Arabii Saudyjskiej
- To ciekawe, bo myślałem, iż tylko ja uważam, że może nie potrzebujemy tylu treningów - dodał Taj. - Przy 23 wyścigach, ciągłych podróżach i konieczności rotowania personelem nie sądzę, że dwudniowe weekendy byłyby złe. Potrzebujemy tylko jednego treningu, by wiedzieć, jak ustawić chłodzenie hamulców, silnika i inne rzeczy, które są związane z niezawodnością. Symulacja wyścigu też jest ważna. Moglibyśmy więc wydłużyć ten jeden trening do np. dwóch godzin. Można na to spojrzeć także z perspektywy ekologii, bo byłoby łatwiej z alokacją opon, kocami grzewczymi i innymi takimi.
- Jestem nieobiektywny, bo gdy ograniczasz testy, to daje więcej losowości w trakcie weekendu - kontynuował Alex. - Trzeba być lepszym w symulatorze i popracować więcej przed weekendem, ale jeśli zrobisz to dobrze, możesz zostać nagrodzony. Czuję, że tak jest w naszym przypadku. W FP1 i FP2 auto jest w dobrym miejscu i moglibyśmy szybciej zabrać się np. za kwalifikacje. Nie przeszkadzałoby mi [zmniejszenie liczby treningów].
Swoim spostrzeżeniem podzielił się również tegoroczny debiutant - Nyck de Vries, a także powracający do regularnych startów Nico Hulkenberg.
- W tym aspekcie powtórzyłbym komentarze Pierre’a i George’a. Jedyną rzeczą, którą chciałbym dodać, jest to, że jeśli dokonasz zmiany, będzie ona taka sama dla wszystkich - powiedział Holender. - We wszystkich seriach juniorskich jesteśmy przyzwyczajeni do jednej sesji treningowej, więc myślę, że również i tutaj moglibyśmy zmniejszyć liczbę jazd.
- Myślę, że to sprowadza się trochę do osobistych preferencji - dodał Niemiec. - Uważam, że obecnie mamy dobrą liczbę treningów. Odnosząc się do tego, co George powiedział o seriach juniorskich, całkiem mi się to podobało, gdy za czasów F2 mieliśmy zaledwie 30 minut, a następnie musieliśmy przystąpić do kwalifikacji. Dlatego też to kwestia indywidualna.