Max Verstappen z najlepszym czasem otworzył weekend wyścigowy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Williams ponownie musi za to odbudować swój bolid F1.
FP1 w pigułce:
- Zespoły przywiozły pierwsze poważne poprawki,
- Sargeant wrócił i od razu narozrabiał,
- w bolidzie zabrakło Ricciardo,
- junior Red Bulla zaliczył bezbłędny występ,
- Verstappen na czele.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami kilka ekip przywiozło do Japonii pierwsze istotne pakiety modernizacyjne w tym sezonie. W tym gronie znalazł się m.in. Aston Martin, który wprowadził modyfikacje w obszarze podłogi, sekcji bocznej oraz dyfuzora. Z pełną listą zmian można zapoznać się w dedykowanym tekście, który dostępny jest TUTAJ.
Podczas trwania FP1 w akcji ponownie zobaczyliśmy obu reprezentantów stajni z Grove. Opisywany skład wciąż jednak musi działać pod sporą presją, gdyż na miejscu ciągle nie posiada zapasowego podwozia. Co istotne, taki stan rzeczy ma utrzymać się aż do zawodów w Miami, które zostaną rozegrane w pierwszy weekend maja.
W połowie sesji o wzrost ciśnienia w obozie wyżej wspomnianego Williamsa zadbał Logan Sargeant, który dość solidnie pokiereszował przód swojego bolidu w pierwszym sektorze. Jak podał już Tobi Gruner z AMuS, Amerykanin zniszczył przy tym nowe, usprawnione części. Teraz będzie musiał wrócić do starych.
Z uwagi na incydent dyrekcja zawodów zmuszona była wprowadzić na kilka minut okres czerwonej flagi. Po wznowieniu treningu praktycznie wszyscy skupili się na sprawdzaniu tempa na krótszych przejazdach przy użyciu najbardziej wydajnej mieszanki opon, oznaczonej czerwonym kolorem. Przed wypadkiem Sargeanta popularniejszym wyborem były pozostałe komplety.
Finalnie reszta stawki uniknęła już przygód, na czele tabeli z czasami uplasował się Max Versstappen, a prowizoryczne podium uzupełnili kolejno Sergio Perez i Carlos Sainz.
Warty odnotowania jest czysty występ Ayumu Iwasy, który podczas otwierającej sesji zastąpił w kokpicie VCARB 01 Daniela Ricciardo. Cały zabieg miał oczywiście związek ze standardową regułą dotyczącą oddawania aut w ręce młodych kierowców.
Tradycyjnie do wyników FP1 należy podchodzić ze sporą rezerwą, co ma oczywiście związek z m.in. poszczególnymi programami zespołów oraz wciąż rosnącą ewolucją toru.
Choć pierwotnie sugerowano, że w dalszej części weekendu do gry może wkroczyć kapryśna aura, to obecne prognozy nie dają na to zbyt dużo szans. Warto jednak pamiętać o marginesie błędu meteorologów, którzy w przypadku F1 lubią się mylić w swoich przewidywaniach.
Ładowanie danych