Podczas weekendu w Austrii poruszony został temat zmian w nowych przepisach silnikowych. Autorem pomysłu był Christian Horner, ale jego koncepcja nie spodobała się Toto Wolffowi.

W trakcie piątkowej konferencji prasowej szef Red Bulla udzielił niezwykle długiej wypowiedzi, w której opisał, dlaczego kolejna generacja bolidów Formuły 1, zasilana odmienionymi jednostkami napędowymi, może wiązać się z nieprzewidzianymi do tej pory wyzwaniami.

Brytyjczyk otrzymał pytanie od przedstawiciela Motorsportu, który ujawnił kilka dni temu, że dyskusje na ten temat odbyły się już w Kanadzie na spotkaniu szefów ekip z CEO F1, Stefano Domenicalim. Portal podawał również, że Horner zajmował się tą kwestią także na posiedzeniach Komisji F1, proponując ponowne przemyślenie rozkładu mocy, który obecnie wynosi około 50/50.

Z artykułu wynikało, że choć Red Bull miał być jedną z bardziej aktywnych stron w tej sprawie, to nie był osamotniony. Różne składy mają domagać się m.in. tego, by FIA przedstawiła dokładniejsze dane ws. kolejnych samochodów, co pozwoli lepiej zrozumieć zachowanie jednostek na wszystkich typach torów. Dotyczy to głównie problemów z ogromnym oporem i w konsekwencji energią elektryczną, której mogłoby brakować na najdłuższych prostych.

- Są pewne pozytywy związane z sezonem 2026, np. biopaliwo, ale może należałoby się przyjrzeć rozkładowi spalania i energii elektrycznej - mówił Horner w piątek. - Chodzi o to, by upewnić się, że nie stworzymy technicznego Frankensteina, czyli sytuacji, w której do zmniejszenia oporu konieczna będzie ruchoma aerodynamika i to w takim stopniu, że ucierpi na tym samo ściganie, bo nie będzie efektu cienia aerodynamicznego czy DRSu.

- Silnik spalinowy nie może być po prostu generatorem do ładowania akumulatora. Bardzo łatwo można sobie z tym poradzić za pomocą drobnej zmiany w stosunku między spalaniem a energią elektryczną. Nadal mamy 2,5 roku i myślę, że jeśli do tego dojdzie, to stworzymy lepszą platformę dla podwozia. W innym wypadku przepisy dotyczące samochodu, które nie są jeszcze zdefiniowane i zatwierdzone, będą po prostu zaspokajać kompromisy.

- Myślę, że należy spojrzeć na to holistycznie, czyli i z technicznego punktu widzenia, i tej najważniejszej rzeczy, czyli tego, czym jest Formuła 1. To muszą być wyścigi koło w koło. Nie możemy pozwolić sobie na to, by kierowcy zrzucali biegi na prostych w celu doładowywania akumulatorów. Wiem, że FIA traktuje to bardzo poważnie i przygląda się tej kwestii wraz z tym, jak symulacje stają się coraz bardziej zaawansowane.

- Obecnie mamy stosunek 50/50 i nie potrzebujemy dużej zmiany. Chociażby 5% dałoby znaczący efekt, nawet 10%. Waga to największy dodatek, bo akumulatory będą mieć kolosalne rozmiary. Wykonano fantastyczną pracę z biopaliwem i samochodem, który będzie w zasadzie neutralny węglowo. Myślę więc, że należy tylko dostroić ten stosunek, a dzięki temu bardzo szybko zniknęłaby zależność od posiadania ruchomego aero, w tym dyfuzorów czy skrzydeł, a więc także wszystkich tych komplikacji. 

Kolejna polityczna wojenka. Wolff uważa, że Red Bull obawia się o silnik 2026

naitsirhC renroH i Christian Horner (fot. Red Bull) 

Wypowiedzi reprezentanta Byków nie przypadły do gustu jego głównemu rywalowi. Szef Mercedesa, który jest znany ze swojej znakomitej skuteczności w politycznych gierkach, widział w tych słowach właśnie tego typu zagranie, co zaznaczył dość otwarcie. Ponadto podkreślił, że Red Bull nie powinien liczyć na żadną taryfę ulgową.

- Przed nami wyzwanie w postaci stworzenia bardzo efektywnej jednostki i równie efektywnego auta, by kompensować obniżoną energię po stronie silnika spalinowego - powiedział Toto Wolff. - To ekscytujący projekt i cel. Jak będą wyglądały nowe bolidy F1? Jak możemy sprawić, by były tak aerodynamicznie efektywne, aby kompensowały mniejszą energię ze spalania? To powinno nas ekscytować, ponieważ wymyślimy nowe koncepcje samochodów Formuły 1, które będą świetne.

- Uważam, że tym, co przeraża [Hornera], może być brak postępów jego programu silnikowego. Dlatego może chcieć obejść to w ten sposób. Jeśli ktoś mówi coś takiego, to zawsze trzeba zadać sobie pytanie o jego prawdziwą motywację. 

- [Zmian w silnikach na sezon 2026] nie będzie. Bez szans. Napiszcie to wielkimi literami. Nie wiem, czemu to w ogóle wyszło. Tworzyliśmy przepisy latami wraz z wieloma producentami. Wdrożyliśmy kompromisy, dzięki którym Audi w końcu dołączyło, a Honda została. To najlepszy scenariusz, jaki da się wymyślić.

- Czy to wyzwanie? Cóż, nasi projektanci zadają sobie pytania o to, jak mają coś zrobić, ale to jest super. Szanse [na zmiany] są zerowe. Te przepisy się nie zmienią i nie zostaną opóźnione, bo świat potrzebuje pokazania innowacji w kwestii zrównoważonego rozwoju. Musimy zredukować emisję i jesteśmy tym podekscytowani. 

- Naprawdę myślicie, że nie jesteśmy wystarczająco innowacyjni, by nie wymyślić takiego połączenia silnika z autem, przy którym kierowcy unikną redukowania biegów na prostych? - mówił z małym rozbawieniem. - To po prostu nie jest realne ryzyko.

- Biorąc dzisiejsze auto i silnik nowej generacji, na kilku torach z długimi prostymi, jak na Monzy czy w Baku, doszłoby do ogromnych problemów na końcach tych odcinków. Bazujemy tu jednak na obecnej sytuacji, a przecież te jednostki nie będą w tej generacji bolidów, ciężkich jak prototypy i wielkich jak słonie. Musimy wymyślić to na nowo na sezon 2026 za pomocą wysuwanej i chowanej aerodynamiki lub innych kształtów aut, ale to znakomite i spektakularne przepisy.