Mohammed Ben Sulayem nie przestaje schodzić z internetowych nagłówków. Obecne zamieszanie dotyczy jednak zajścia z dalekiej przeszłości.
W piątek za sprawą artykułu The Times prezydent Międzynarodowej Federacji Samochodowej ponownie znalazł się na świeczniku. Portal przekazał, że w 2001 roku na jego stronie internetowej pojawił się oburzający opis.
Miały się w nim znaleźć informacje o tym, że rzeczy, które lubi i których nie lubi, są „w zasadzie proste”. W pierwszej kategorii umieszczono pustynię i spotkania z ludźmi, natomiast w drugiej rozmowy o pieniądzach oraz „kobiety, które myślą, że są mądrzejsze od mężczyzn, w czym nie mają racji.”
Z raportu wynika, że tamte słowa Emiratczyka w ostatnich dniach dotarły do wielu wysoko postawionych osób w królowej motorsportu i zostały uznane za zawstydzające. BBC twierdzi natomiast, że środowisko F1 wiedziało o nich od momentu jego wyboru w grudniu 2021 roku, jednakże sprawa była utrzymywana w ciszy aż do teraz.
Wspomniane media otrzymały również oświadczenie rzecznika FIA, który próbował wytłumaczyć 61-latka.
- Wypowiedzi ze zarchiwizowanej strony z 2001 roku nie oddają przekonań prezydenta, który może pochwalić się częstym promowaniem kobiet czy równości w sporcie i nie ma problemu z tym, by oceniano go za taką postawę. Była to centralna część jego wyborczego manifestu. Potwierdza to mnogość działań, które podjął w tym roku oraz poprzednich latach, kiedy pełnił funkcję wiceprezydenta ds. sportu.
Odkąd Federację opuścił Jean Todt, jej relacje z F1 i Liberty Media uległy znacznemu pogorszeniu. Jednym z głównych bohaterów tego konfliktu stał się właśnie Mohammed Ben Sulayem, który przestał iść na rękę zespołom i posiadaczowi praw komercyjnych.
Kilka dni temu spór między stronami stał się o wiele poważniejszy. Doszło do tego po tym, jak prezydent skomentował kwestię wyceny Formuły 1 na Twitterze, a ta odpowiedziała poważnym prawnym ostrzeżeniem.