Poniedziałkowy tajemniczy wpis Mohammeda Ben Sulayema spotkał się z niezwykle ostrą reakcją Formuły 1.
Prezydent Międzynarodowej Federacji Samochodowej przywitał nowy tydzień które odnosiło się do plotek dotyczących próby kupienia królowej motorsportu przez Saudyjczyków. Emiratczyk doradził zainteresowanym organizacjom kierowanie się zdrowym rozsądkiem oraz zaoferowanie czegoś więcej niż tylko pełnej skarbonki.
Jego zachowanie nie zostało dobrze odebrane przez środowisko F1, z którym łączą go i tak już kiepskie relacje. We wtorek w godzinach popołudniowych Sky oraz BBC zaczęły donosić o tym, że seria zareagowała na wczorajszy ruch bardzo stanowczo, wysyłając ostrzeżenie, w którym padły naprawdę mocne słowa.
List, pod którym podpisały się czołowe prawniczki Liberty Media oraz Formuły 1, odpowiednio Renee Wilm oraz Sacha Woodward Hill, trafił także do przedstawicieli zespołów oraz przedostał się do wspomnianych wcześniej mediów. Jego tłumaczenie na podstawie brytyjskich raportów przedstawiamy poniżej:
- Formuła 1 ma wyłączność w wykorzystywaniu praw komercyjnych do Mistrzostw Świata FIA Formuły 1. Ponadto Federacja jednoznacznie zagwarantowała, że nie zrobi niczego, co mogłoby naruszyć własność, zarządzanie i/lub wykorzystywanie tych praw. Uważamy, że komentarze pochodzące z oficjalnego konta prezydenta FIA w mediach społecznościowych ingerują w te prawa w niedopuszczalny sposób.
- Okoliczności, w których FIA miałaby odegrać jakąkolwiek rolę podczas procesu zmiany kontroli nad Grupą F1, są bardzo ograniczone. Wszelkie sugestie, że każdy potencjalny nabywca Formuły 1 jest zobowiązany do konsultacji z Federacją, są błędne.
- [Swoim wpisem Ben Sulayem] przekroczył granice kompetencji FIA. Każda osoba lub organizacja, która komentuje wartość podmiotu notowanego na giełdzie lub jego spółek zależnych, a przy tym stwierdza lub sugeruje posiadanie wiedzy poufnej, stwarza ryzyko wyrządzenia znacznych szkód akcjonariuszom i inwestorom tego podmiotu, nie wspominając o potencjalnym narażeniu na poważne konsekwencje prawne. W stopniu, w jakim te komentarze szkodzą wartości Liberty Media Corporation, FIA może zostać pociągnięta do odpowiedzialności.
W liście znalazła się także wstawka o tym, iż F1 i Liberty "mają nadzieję, że ponowne rozwiązywanie tego problemu nie będzie konieczne".
By zrozumieć, co chciały przekazać Liberty i Formuła 1, należy najpierw przypomnieć, jak zagmatwana jest struktura całej serii. Chociaż F1 jest własnością FIA, za sprawą zagrywki Berniego Ecclestone'a i Maxa Mosleya na przełomie wieków Federacja pozbyła się praw komercyjnych do niej, wydzierżawiając je na łącznie 113 lat, do 2110 roku, i to za kwotę określaną czasem jako 300 milionów dolarów, a czasem jako 360.
Prawa komercyjne w 2017 roku były warte aż 4,4 miliarda dolarów. Za taką sumę zostały nabyte przez Liberty Media, czyli firmę, która uczyniła z wyścigów Grand Prix kurę znoszącą złote jaja. FIA, czyli organizacja non-profit, nie ma jednak pieniężnych korzyści z tego sukcesu, co stawia ją w bardzo niekorzystnym i niewdzięcznym położeniu.
Ben Sulayem wydawał się sfrustrowany tą sytuacją już na początku kampanii 2022, kiedy zablokował większą liczbę sprintów z uwagi na zbyt duże wymagania i brak rekompensaty. Wtedy też musiał zmierzyć się z oskarżeniami o bycie zachłannym. Jego niezadowolenie z takiego stanu rzeczy jest również widoczne w niedawnych wypowiedziach z Rajdu Monte Carlo, które portal Motorsport przytoczył przy opisywaniu poniedziałkowego wpisu z Twittera.
- Czy [Formuła 1] jest warta takiej ceny? - zapytał prezydent. - Szczerze mówiąc, myślę, że ta kwota jest zawyżona. Kierując się zdrowym rozsądkiem, czy naprawdę jest tyle warta? Jeśli tak, to co mielibyśmy zrobić [jako nowi nabywcy]? Chcielibyśmy odzyskać te pieniądze. Ile więc zażądalibyśmy od lokalnych promotorów? - rozmyślał, stawiając się w roli potencjalnego kupca.
- Uważam, że ktokolwiek by to nie był, musi mieć plan, a nie jedynie pieniądze. Po prostu zastanawiam się nad racjonalnym i logicznym uzasadnieniem tej wyceny. Do tej pory były to tylko plotki, ale sądzę, że FIA powinna uczestniczyć w rozmowach lub móc oferować porady, ponieważ jest właścicielem mistrzostw. To prawda, że oddaliśmy je [prawa komercyjne] w ramach dzierżawy. Chcę jednak mieć jasność, abyśmy mogli iść naprzód.
- Mój Boże, jeśli ktoś weźmie za to 20 miliardów dolarów, to według mnie FIA dostała niesprawiedliwą ofertę. Jeśli mam być szczery, nie przekonacie mnie, że przy wycenie, która wynosi 20 miliardów, sprawiedliwa jest kwota 300 milionów za [otrzymanie praw na] 100 lat. Te liczby po prostu nie mają sensu, kiedy próbujesz je zrozumieć.
Wygląda więc na to, że prezydent chciałby rozegrać partię w taki sposób, by poprzez wmieszanie się w potencjalną sprzedaż móc poprawić sytuację finansową Federacji. Ostrzeżenie Liberty Media i F1 miało natomiast mocno podkreślić, że tego typu posunięcie po prostu mu się nie uda.
Poza tym chciano również sprawić, by zrezygnował ze sprytnego wykorzystywania mediów społecznościowych. Choć tym razem zagrał twitterową kartą w reakcji na wieści, które według BBC zostały trochę rozdmuchane przy okazji publikacji Bloomberga, to jednak wcześniej zyskał na tym sporo. Jego wpis ws. Andrettich poprawił kiepski po 2022 roku wizerunek FIA, co jest dużym atutem w takim konflikcie.
Nie ma pewności, czy Federacja naprawdę nie miałaby kompletnie nic do powiedzenia przy ewentualnej sprzedaży. Faktem jest, że jakiekolwiek przepisy w tym sporcie są przynajmniej spokrewnione z bublami i dziurami prawnymi. Poza tym w 2017 roku Światowa Rada Sportów Motorowych nie została pominięta i jednogłośnie zatwierdziła kupno praw przez LM. Ze względu na obecny konflikt łatwo wywnioskować, że dziś takie rozstrzygnięcie wydaje się mało prawdopodobne.