W ciągu ostatnich kilkunastu godzin nasiliły się plotki dotyczące przyszłości Roberta Kubicy. Niecodzienny układ planet, dziwnie gorzki smak musztardy w hot-dogach czy wolny numer startowy 88 w serii NASCAR każą przypuszczać, że coś może być na rzeczy. Na czym polegają najnowsze doniesienia łączące Roberta ze startami za oceanem?

Rozpoczął się nowy rok, większość branżowych portali, w tym my, zrobiła już podsumowania wszystkiego, czego się dało. Najwyższy więc czas żeby zacząć żyć nowym sezonem w motorsporcie. Nagle okazuje się, że nie za bardzo jest o czym mówić i o czym pisać, bo do odsłonięcia bolidów F1 mamy jeszcze trochę czasu, a z obozu Hamiltona nadal cisza na temat kontraktu. Świetny pomysł, zobaczmy co słychać u Roberta Kubicy!

Kilkanaście godzin temu, w sobotę, kilka województw obiegła plotka łącząca Polaka ze startami w NASCAR. Podobno pierwszy występ za wielką wodą, kierowca miałby zaliczyć już w lutym podczas wyścigu Daytona 500. W każdej plotce istnieje ziarnko prawdy, nawet jeśli jest to małe ziarenko. W tym przypadku jednak stawiałbym na to, że w informacji "Kubica w lutym w Daytona 500", tym ziarenkiem jest "Kubica w lutym... powie co będzie robił w tym roku".

Z dwiema ósemkami na boku w Daytonie pojedzie Alex Bowman Chevroletem ekipy Hendricka, którego sponsorem jest Valvoline. Bardzo fajne malowanie. Inną sprawą jest to, że sezon NASCAR trwa twardo od lutego do listopada, niemal dokładnie tak samo jak sezon F1, a dla Roberta Kubicy starty takim autem byłyby czymś kompletnie nowym, kolidującym z obecnym kalendarzem F1.

To nie znaczy oczywiście, że Robert nie poradziłby sobie za kierownicą Chevroleta, Forda czy Toyoty. Cały proces adaptacji nie byłby jednak wcale taki prosty, a NASCAR nie wydaje się serią plug&play, w przeciwieństwie do nowej formuły DTM, która rusza w 2021 roku. Polak musiałby poznać naprawdę wiele niuansów, zamieniając opony Pirelli czy Hankooki na Goodyeary.

Wyobraźmy sobie, że plotki faktycznie się potwierdzają. Bardzo, ale to bardzo bym tego chciał. Byłaby to bardzo duża operacja logistyczna, w której najtrudniej znaleźć interes Orlenu. Polskie ambicje za zachodnią oraz południową granicą podobno wychodzą całkiem dobrze, a Benzina i Star wspierane wizerunkowo przez naszego kierowcę są konkurencyjnymi stacjami benzynowymi. To też sugerowałoby, że Kubica mógłby szukać możliwościami poza strukturami swojego głównego sponsora, a nie wiemy jak w tej kwestii wygląda kwestia umowy.

W Stanach Zjednoczonych rozgrywają się też drugie wyścigi, także po owalu, ale nie jeździ się w nich Mustangiem czy Camaro, a superszybkimi bolidami. Mowa oczywiście o IndyCar Series, której sezon rozpoczyna się w kwietniu na torze Barber Motorsports Park. Pomyślmy. W Indy również mamy bolidy, a w ostatnim czasie swojego szczęścia w startach w Indianapolis próbował nawet Fernando Alonso. Może więc ktoś, kto próbował zasiać ziarno prawdy w tej plotce, najzwyczajniej w świecie pomylił się i powinien był optować za tą serią wyścigową? 

Teraz uwaga, najmocniejsza przesłanka. Daytona to nie tylko wyścig po samym owalu w ramach chociażby serii NASCAR. To także długodystansowy wyścig Rolex 24 at Daytona, który w tym roku startuje już pod sam koniec stycznia i tam faktycznie mogłaby być to operacja bardziej w stylu plug&play. Teraz brzmi bardziej wiarygodnie? Po prostu poczekajmy, nie panikujmy i nie bierzmy za pewnik żadnych nieoficjalnych doniesień. Czego i Państwu życzę.

Gdybyście jednak byli ciekawi serią NASCAR, nawet jeśli nie będzie w niej polskiego kierowcy, to zapraszamy do artykułów Konrada, który niedawno opublikował swoje wspomnienia z sezonu 2020.