Nicholas Latifi wystosował dziś specjalne oświadczenie dotyczące wydarzeń z Grand Prix Abu Zabi, gdzie jego wypadek przyczynił się do wpłynięcia na losy mistrzostw świata.
Rozwój wydarzeń w ostatniej rundzie tegorocznego sezonu jednoznacznie wskazywał, iż to Lewis Hamilton sięgnie po swoją ósmą w karierze mistrzowską koronę.
Cała sytuacja została jednak wywrócona do góry nogami podczas 53. okrążenia, kiedy to w sekcji hotelowej swój bolid dość mocno roztrzaskał kanadyjski reprezentant Williamsa. Następstwem tego wydarzenia był wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który okazał się zbawienny dla Maxa Verstappena.
Nicholas Latifi po zakończeniu zmagań wielokrotnie podkreślał, iż nigdy nie chciał mieć realnego wpływu na losy mistrzostw, a dziś z kolei postanowił nieco szerzej odnieść się do tego wątku poprzez wystosowanie specjalnego komunikatu na swoich mediach społecznościowych.
- Cześć wszystkim. Celowo trzymałem się z daleka od mediów społecznościowych, by wszystko po ostatnim wyścigu zdążyło opaść.
- Wiele powiedziano na temat sytuacji, która dotyczyła mojego odpadnięcia w Abu Zabi. Otrzymałem tysiące publicznych i prywatnych wiadomości. Większość z nich przejawiała wsparcie, ale były też takie z nienawiścią oraz przemocą.
- Starałem się znaleźć najlepszy sposób na poradzenie sobie z tym. Czy ignorować to i iść dalej? Czy odnieść się do tego i uderzyć w większy problem, który jest smutną rzeczywistością mediów społecznościowych?
- To nie jest jakieś przygotowane wcześniej oświadczenie, ale raczej mówienie tego, co myślę, mając nadzieję, że być może rozpocznie to kolejną dyskusję na temat znęcania się w internecie i drastycznych konsekwencji, jakie odczuwają przez nie inni ludzie. Wykorzystywanie mediów społecznościowych do atakowania kogoś wiadomościami z nienawiścią, przemocą i groźbami jest szokujące. Jest to także czymś, co chcę naświetlić.
- Wracając do weekendu wyścigowego, gdy tylko pokazano flagę w szachownice, wiedziałem, że w internecie będzie się działo. Fakt, że za najlepszą opcję uznałem usunięcie aplikacji Instagrama i Twittera z mojego telefonu na kilka dni, mówi wszystko o tym, jak okrutny potrafi być świat online.
- Powstałe nienawiść, przemoc i groźby w internecie nie były dla mnie niespodzianką, bo to po prostu brutalna rzeczywistość świata, w którym żyjemy. Nie jest mi obce to, iż mówi się o mnie negatywnie online, zresztą myślę, że każdy sportowiec na międzynarodowym poziomie jest ekstremalnie obserwowany i czasem znajduje się w takim położeniu.
- Jak jednak widzimy co jakiś czas we wszystkich dyscyplinach, czasem wystarczy tylko jeden incydent w złym momencie, by wszystko przesadnie wybuchło i przyciągnęło najgorszych ludzi, którzy nazywają się "fanami" sportu. Tym, co mnie zszokowało, był ekstremalny ton nienawiści oraz przemocy, a także groźby śmierci, które otrzymałem.
- Myśląc o tym, co stało się w wyścigu, tak naprawdę jest tylko jedna grupa ludzi, którą muszę przeprosić za niedojechanie do mety - to mój zespół. Zrobiłem to od razu po wszystkim. Wszystko inne, co stało się potem, było poza moją kontrolą.
- Niektórzy ludzie mówili, że walczyłem o nieistotną pozycję, mając tylko kilka okrążeń do końca. Niezależnie od tego, czy ścigam się o zwycięstwa, podia, punkty czy ostatnie miejsce, zawsze daję z siebie wszystko aż do końca. W tym aspekcie jestem jak każdy inny kierowca w stawce.
- Do ludzi, którzy nie rozumieją lub nie zgadzają się ze mną - to jest dla mnie w porządku. Możecie mieć swoje zdanie. Jednak wyrażanie go, by napędzać nienawiść, przemoc i groźby nie tylko w moim kierunku, ale też moich najbliższych, mówi mi, że te osoby nie są prawdziwymi fanami sportu.
- Na szczęście czuję się dobrze w swojej skórze i jestem na tym świecie wystarczająco długo, by być w stanie zrobić całkiem dobrą robotę lub sprawić, że negatywne rzeczy spłyną po mnie. Wiem jednak, że nie jestem sam, gdy myślę, że negatywny komentarz zawsze wysuwa się bardziej do przodu, a czasem potrafi nawet zatopić 100 pozytywnych opinii.
- Ludzie będą mieć swoje zdanie i to jest okej. Posiadanie grubej skóry jest wielką częścią bycia sportowcem, szczególnie gdy jest się w pozycji ciągle obserwowanego. Jednak wiele komentarzy, które otrzymałem w zeszłym tygodniu, przekroczyło granicę czegoś więcej niż ekstremalnego. Zastanawia mnie, jak inni zareagowaliby, gdyby taki sam poziom przemocy został skierowany w ich stronę. Nikt nie powinien pozwalać, by działania głośnej mniejszości dyktowały to, kim jesteśmy.
- Wydarzenia z zeszłego tygodnia sprawiły, że zauważyłem, jak ważna jest współpraca, by zatrzymać to, a także wspierać tych, w których to uderza. Jestem świadomy, że niezbyt prawdopodobne jest przekonanie tych, którzy zachowali się w taki sposób w odniesieniu do mnie, by zmienili swoje postępowanie. Oni mogą nawet próbować wykorzystać tę wiadomość przeciwko mnie, ale prawidłowe jest naświetlenie takich zachowań i niezachowywanie milczenia.
- Do wszystkich fanów i ludzi, którzy wspierali mnie w tej sytuacji - chcę przekazać Wam podziękowania. Zobaczyłem i przeczytałem wiele Waszych wiadomości, które mocno doceniam. Miło wiedzieć, że tak wiele osób stoi po mojej stronie.
- Sport w swojej naturze jest nacechowany rywalizacją, ale to powinno łączyć ludzi, a nie dzielić. Jeśli podzielenie się moimi przemyśleniami i podkreślenie potrzeby podjęcia działań pomoże chociaż jednej osobie, to znaczy, że było warto.
- Czekając na nowy rok, mam szczerą nadzieję, że moje doświadczenia z GP Abu Zabi wzmocnią tę wiadomość. Moim noworocznym postanowieniem jest przyglądanie się temu, jak mogę wspierać ten proces.
- Po prostu bądźcie dla siebie mili. Życzę Wam wesołych świąt. Bądźcie bezpieczni. Ja natomiast nie mogę się doczekać powrotu na tory w 2022 roku.