Charles Leclerc skomentował swój nieudany występ w zawodach na Circuit of The Americas. 

Start z pierwszego pola zwiastował, że Monakijczyk może w niedzielę powalczyć o coś więcej niż pojedyncze punkty, jednakże rzeczywistość kolejny raz okazała się bardzo brutalna dla najtwardszego Tifoso. Najpierw o swoich słabych stronach na dłuższym dystansie przypomniał bolid, a następnie do gry wkroczyła niezawodna grupa strategów, która w porozumieniu z kierowcą zdecydowała się obrać nieco inny kierunek względem rywali i tylko raz zaliczyć wymianę opon. 

Finalnie takie założenie nie przyniosło spodziewanego rezultatu, gdyż sam zainteresowany nie był nawet w stanie dowieźć miejsca na podium i na mecie zameldował się na dopiero szóstej lokacie. Gdyby zmartwień było mało, po wyścigu auto nr 16 nie przeszło wyrywkowej kontroli ze strony FIA, co poskutkowało wykluczeniem z wyników wyścigu. 

Charles podczas spotkania z mediami odniósł się do kolejnej popisowej grande strategii i jednocześnie potwierdził, że wczorajsza farsa była wynikiem zgromadzenia błędnych danych przez jego skład. 

- Od samego początku wyścigu byliśmy przekonani, że strategie polegające na jednym i dwóch zjazdach są do siebie bardzo zbliżone - tłumaczył reprezentant Ferrari. - Po około 12, 13 kółkach zobaczyłem dane na wyświetlaczu, które były całkiem optymistyczne dla jednego postoju. Mam tu na myśli zużycie ogumienia, ponieważ nie traciłem zbyt dużo czasu na kolejnych okrążeniach. 

- Biorąc pod uwagę nasze liczby, było to jedyne słuszne posunięcie, dlatego też zdecydowałem się zaliczyć tylko jeden przystanek. Niestety finalnie okazało się to złym zagraniem. Z jakiegoś powodu nasze dane były nieprawidłowe, ponieważ znaleźliśmy się daleko od idealnej strategii wyścigowej.

26-latek zapytany o polecenie zespołu dotyczące przepuszczenia Carlosa Sainza, odparł: - Zrozumiałem to około dziesięć sekund później, kiedy przez radio przekazano mi, że Checo zaczyna mocno naciskać na Carlosa. Wtedy jasne stało się, że nie mogliśmy sobie pozwolić na wewnętrzną walkę. Po otrzymaniu komunikatu po prostu kontynuowałem dalej swój wyścig.

Kierowca stajni z Maranello zdradził także, że początek weekendu w Austin nie był dla niego zbyt przyjemny z powodu bólu zęba: - Już na samym starcie musiałem zmagać się z infekcją zęba, chyba mądrości. W czwartek i piątek odczuwałem silny ból, ale potem było już zdecydowanie lepiej. Od czwartku musiałem jednak zażywać bardzo mocne środki przeciwbólowe.

- Teraz czuję się całkiem dobrze, ale to pewnie dlatego, że przed wyścigiem również wspomogłem się tabletkami. Na początku weekendu miałem takie momenty, w których ból był naprawdę bardzo intensywny, aczkolwiek nie wpłynęło to w żadnym stopniu na moją postawę w bolidzie. 

Wątek strategiczny został poruszony również przez szefa składu, który otwarcie przyznał, że pójście w kierunku jednego postoju było błędnym założeniem. 

- Oczywiście mamy mieszane uczucia, ponieważ w przypadku Carlosa poszło nam całkiem nieźle. Startowaliśmy z P4 i finiszowaliśmy na tej samej pozycji, dwie lub trzy sekundy za Norrisem. Jestem więc zdania, że wszystko wypadło tutaj zgodnie z planem - powiedział Fred Vasseur jeszcze przed ogłoszeniem dyskwalifikacji Hamiltona i Leclerca. 

- W odniesieniu do Charlesa, który po 12 okrążeniach był 10 sekund przed Carlosem, zdecydowaliśmy się na jeden postój i nie był to oczywiście dobry wybór. Prawdopodobnie główny problem polegał na tym, że nie mieliśmy jasnego obrazu sytuacji przed wyścigiem i trochę się wahaliśmy.

- Mieliśmy dwie opcje, które pod względem liczbowym były bardzo zbliżone. Podobne odczucia miał też [Leclerc], który podczas pierwszego stintu nie wiedział, czy ma naciskać, czy kontrolować tempo. Po prostu popełniliśmy błąd. Spodziewaliśmy się, że oba kierunki będą blisko siebie, aczkolwiek w rzeczywistości tak się nie stało.