Przebudowana nitka toru, nowa nawierzchnia, nowe bolidy i świat do góry nogami. Sesje treningowe pokazywały, że rozkład sił w Melbourne może się trochę różnić od tego, co widzieliśmy w Arabii Saudyjskiej.
W piątek to Mercedesy miały spore problemy z osiąganiem konkurencyjnych rezultatów, tymczasem niebiesko-różowe Alpine Fernando Alonso nie dość, że było szybkie na jednym kółku, to jeszcze wydawało się być maszyną, którą da się utrzymywać równe tempo wyścigowe.
Q1 - Kanadyjskie nieporozumienie
Miękkie opony na pierwsze przejazdy w Q1 wybrali wszyscy kierowcy, którzy pojawili się na torze już od pierwszych minut. Pierwszy wymierny czas czołówki w sobotniej czasówce był Charles Leclerc, jednak już po chwili z pozycji prowizorycznego lidera zrzucił go Carlos Sainz, wykręcając 1:19.179.
Red Bull od początku delikatnie zaznaczył swoją obecność, nie ryzykując przesadnie, a po pierwszych pomiarowych przejazdach Sergio Perez (1:19.307) był o 0,099 s szybszy od Maxa Verstappena.
Pierwszym kierowcą, który próbował namieszać w Q1, nie był jednak żaden z zawodników czołówki, a Nicholas Latifi. Kanadyjczyk przesadził na wyjściu jednego z zakrętów, zahaczył o żwir i niemal rozbił swojego Williamsa jeszcze przed wykonaniem pomiarowego okrążenia.
W tarapatach byli zawodnicy Mercedesa, którzy podobnie jak kierowcy Ferrari walczyli z potwornym podskakiwaniem, jednak tutaj pojawiały się również trudności z wykonaniem gładkiego kółka. Uślizgi, korekty i walka Hamiltona w zakręcie nr 11 sprawiały, że pod koniec pierwszej części czasówki srebrne strzały plasowały się dopiero na 8. i 9. pozycji.
To jednak nic w porównaniu z tempem, do którego przez dwie pierwsze rundy tego sezonu przyzwyczajali nas kierowcy Haasa. Obaj Schumacher i Magnussen znajdowali się w strefie spadkowej przez całą długość Q1.
Na 2 minuty i 1 sekundę przed końcem Nicholas Latifi postanowił jednak znowu spróbować namieszać w stawce, tym razem faktycznie rozbijając swój bolid po absurdalnym nieporozumieniu ze swoim rodakiem - Lancem Strollem.
Obaj Kanadyjczycy stawią się z tego powodu na niekoniecznie najprzyjemniejszej rozmowie z sędziami.
Na torze pojawiła się czerwona flaga, sesja została wstrzymana, teoretycznie dając szanse Sebastianowi Vettelowi, który do tej pory nie pojawił się na torze, cały czas czekając na to, aż mechanicy poskładają jego bolid po incydencie w FP3. Do tamtej pory żaden z Astonów nie wykonał ani jednego pomiarowego okrążenia w kwalifikacjach, ale na szczęście auto Seba udało się naprawić dosłownie sekundy przed restartem.
Już 3 minuty przed restartem na końcu alei serwisowej ustawiła się kolejka licząca 8 bolidów, której przewodził Daniel Ricciardo. Kierowcy mieli tylko 2 minuty na pokonanie wyjazdowego kółka, próbę rozgrzania opon i rozpoczęcie pomiarowego okrążenia. Z całej grupy próbującej poprawić swoje czasy udało się to jedynie Gasly'emu, a Sebastian z czasem 1:21.149 nie awansował do Q2. Jego los podzielili Albon, Magnussen, Latifi oraz Stroll.
Q2 - Nie będzie żadnych udziwnień, my jesteśmy normalni
Po ostatnim szybkim kółku w pierwszej części czasówki do garażu nie zjechał Alexander Albon. W bolidzie Williamsa doszło do awarii i tajski kierowca został poinstruowany o tym, żeby zatrzymać swoją niebieską maszynę na torze. Mimo szybkiej reakcji ekipy marshalli nie udało się uniknąć kilku minut opóźnienia.
W drugiej odsłonie kwalifikacji czołówka również nie czekała - Leclerc i Sainz dostali używane softy, a na szczyt tabeli wskoczył Max Verstappen, wykonując okrążenie w czasie 1:18.611. Świetnie radził sobie także Fernando Alonso, który po pierwszej pomiarowej serii znajdował się na 2. pozycji, przed Perezem, parą Ferrari i McLarenów. W tym samym czasie jego zespołowy kolega plasował się na 11. pozycji.
W tym samym czasie sędziowie przyglądali się Sergio Perezowi, który nie zwolnił pod żółtymi flagami. Z tego powodu został on zaproszony na rozmowę po zmaganiach.
Nad drugim kierowcą Red Bulla również zebrały się ciemniejsze chmury. Max Verstappen przyblokował Lewisa Hamiltona będącego na szybkim okrążeniu. Brytyjczyk do samego końca znajdował się na zagrożonej 10. pozycji, jednak w samej końcówce sesji przeskoczył na 8. miejsce, za swojego zespołowego kolegę.
Po dwóch odsłonach czasówki pożegnaliśmy się z Schumacherem oraz parami Alf Romeo i AlphaTauri. Kolejny raz nieźle spisał się Fernando Alonso, zapewniając sobie awans do Q3 z 5. pozycji, tracąc do liderów wyraźnie mniej od swojego zespołowego kolegi. Verstappen, Hamilton i Leclerc w samej końcówce mocno narzekali na oślepiające słońce i prosili o zmianę wizjerów na finałową część czasówki.
Q3 - Nieszczęśliwi Hiszpanie
Po tym, co działo się we wcześniejszych częściach kwalifikacji, przed startem Q3 do roli faworyta zaczął urastać Sergio Perez. Nad Meksykaninem cały czas wisiała potencjalna kara za niedostosowanie się do żółtych flag. Po pierwszej wymianie ciosów kierowców Red Bulla to właśnie Perez był o 0,159 s szybszy od Maxa, który popełnił błąd w jednym z zakrętów.
Wspaniale zapowiadający się występ Fernando Alonso i walkę o tytuł "best of the rest" pokrzyżował incydent z jego pierwszego pomiarowego okrążenia. Hiszpan wszedł trochę zbyt głęboko w zakręt i nie udało mu się pokonać go optymalną linią, wyjechał za szeroko i przecinając pułapkę piaskową zatrzymał się na barierach. Zawodnik mówił przez radio, że miał problemy z hydrauliką przy redukcji i to mogło być powodem nieudanej walki o dobicie do wierzchołka.
Jego rodakowi, Carlosowi Sainzowi, zabrakło dosłownie kilku metrów do przekroczenia linii kończącej pomiarowe okrążenie. Czerwona flaga niestety anulowała czas Carlosa, który na niecałe 7 minut przed końcem sesji znajdował się na 8. pozycji. W tym samym momencie na szczycie tabeli był już jego zespołowy kolega, Charles Leclerc, z czasem 1:18.239.
Hamilton i Russell byli parą, która jako pierwsza wyjechała na tor po wznowieniu kwalifikacji. Obaj na swoich szybkich kółkach przeżywali męczarnie w nowej strefie DRS, dosłownie walcząc o utrzymanie głowy w jednej linii z powodu podskakiwania. Oba Mercedesy zdecydowały się na podwójne okrążenie wyjazdowe, żeby dobrze przygotować opony.
Temperatura powietrza wynosząca 22 stopnie, temperatura toru równe 27 stopni Celsiusza, wszystko do góry nogami, jak to w Australii i ostatnie szybkie przejazdy w walce o Pole Position. Czy może być lepszy sposób na sobotni poranek?
Finalne przejazdy jeszcze bardziej podniosły poprzeczkę. Max wykręcił 1:18.154 i wskoczył na szczyt tabeli, Leclerc tymczasem przekroczył barierę 1 minuty i 17 sekund ścinając czas do 1:17.868. Perez pozostał na P3, ku zaskoczeniu wszystkich Carlos Sainz miał bardzo słabe szybkie kółko i do jutrzejszego wyścigu ruszy dopiero z 9. pozycji.
Drugi rząd przypadł Sergio Perezowi i naprawdę szybkiemu Lando Norrisowi, który skończył kwalifikacje na P4, przed parą Mercedesów w kolejności Russell, Hamilton, dalej Ricciardo, Ocon, Sainz i - bez pomiarowego kółka - Fernando Alonso.
Ładowanie danych