Ferrari potwierdziło konieczność wykorzystania nadprogramowych elementów silnikowych podczas zawodów w Dżuddzie.
Tuż przed GP Bahrajnu włoska ekipa odkryła niepokojące odczyty z jednostki napędowej Charlesa Leclerca i w związku z tym zdecydowała się na wymienienie elektroniki sterującej (ECU) oraz akumulatorów.
Ponieważ przepisy zezwalają na użycie zaledwie dwóch sztuki każdego z tych komponentów, zawodnik jeszcze przed pierwszym wyścigiem nowego sezonu znalazł się na limicie. Były to niemiłe złego początki, bowiem w trakcie niedzielnych zmagań samochód nr 16 odmówił posłuszeństwa i nie dojechał do mety.
Dziś natomiast skład z Maranello potwierdził wykorzystanie trzeciej elektroniki sterującej, co wiąże się z karą przesunięcia o 10 miejsc już w Arabii Saudyjskiej. Jeśli kolejne wymiany ECU okażą się konieczne, każda następna będzie warta już tylko +5 pozycji.
- W [tamtą] niedzielę mieliśmy dwa różne problemy - powiedział Fred Vasseur, szef zespołu. - Pierwszy pojawił się rano, gdy odpaliliśmy auto, a drugi w wyścigu, niestety dwukrotnie po stronie elektroniki. To coś, czego nie doświadczyliśmy wcześniej. Mam nadzieję, że teraz jest to już pod kontrolą, ale prowadzimy jeszcze dokładną analizę. Niestety jednak musimy przyjąć karę już w Dżuddzie.
- Nie są to dobre wieści, ale to nie koniec sezonu. Zobaczymy, co wydarzy się tutaj i jakie będą wyniki mimo przesunięcia. Nie sądzę, że [Charles] będzie zdemotywowany. Za nami dopiero 1 z 23 wyścigów. Jak można w ogóle myśleć, że nie będzie miał motywacji? Pracuje z nami i naciska na każdego w zespole w pozytywny sposób.