Kevin Magnussen został cichym bohaterem GP Węgier. Dzięki dobrej strategii zdołał dojechać do mety na 9. miejscu i zdobył pierwsze punkty dla zespołu w tym sezonie.

Rezultaty kierowców Haasa nie są jeszcze pewne. Zespół został wezwany do sędziów na godzinę 18:30 za pomaganie zawodnikom w trakcie okrążenia rozgrzewkowego do GP Węgier.

Niewiele dobrego od początku tego sezonu można było powiedzieć o zespole Haas. Kevin Magnussen i Romain Grosjean w pierwszych dwóch wyścigach snuli się w ogonie stawki, a w kwalifikacjach przed GP Węgier żaden z nich nie zdołał nawet wejść do Q2.

Dużo lepiej było jednak już podczas wyścigu na Hungaroringu. Dzięki świetnemu strategicznemu zagraniu, Duńczyk zdołał dojechać do mety w punktach, na 9. miejscu. Kluczowa była decyzja o zmianie opon z przejściowych i deszczowych na pośrednie jeszcze przed startem wyścigu.

- W trakcie okrążenia formującego już wiedzieliśmy, że trzeba zjechać po slicki, bo tor był wystarczająco suchy. To było ryzykowne, ale się opłaciło. Na dodatek byliśmy w stanie długo przedłużać stint, bo opony dobrze się spisywały - przynał Kevin.

Wyścig tak się ułożył, że Magnussen w pewnym momencie znalazł się na trzeciej pozycji. Oczywiście nie był w stanie zbyt długo jej utrzymać, ale i tak pokazał charakter podczas walki z rywalami, którzy mieli jednak do dyspozycji znacznie szybkie bolidy.

W tym miejscu trzeba docenić Duńczyka, który jechał znacznie lepszym tempem od drugiego Haasa. Romain Grosjean, mimo świetnej strategii zespołu, dość szybko zaczął osuwać się w klasyfikacji, a jego kolega dotrzymywał kroku Charlesowi Leclercowi z Ferrari i ostatecznie z bezpieczną przewagą zdołał dojechać do mety w pierwszej dziesiątce.

- Na pewnym etapie wiedziałem, że nie jestem w stanie utrzymać się na wysokiej pozycji, nie chciałem na siłę bronić się przed rywalami. Chciałem po prostu dojechać na jak najwyższej pozycji. Cieszy mnie to, że nie przestraszaliśmy się nawet Ferrari. To pokazuje, że nasz zespół rośnie w siłę. Jestem bardzo szczęśliwy z wyniku osiągniętego tutaj - mówił Magnussen.

W nieco gorszym nastroju po wyścigu był drugi z kierowców Haasa. Romain Grosjean narzekał, że jego samochód nie spisywał się zbyt dobrze po kolizji z Alexem Albonem.

- Początek wyścigu był dobry, miałem niezłe tempo na kilku początkowych okrążeniach. Niestety w pewnym momencie Albon wykonał na mnie dość późny ruch na pierwszym zakręcie, uderzył w moje przednie skrzydło i uszkodził je. Po tym miałem znacznie mniej osiągów w samochodzie. Próbowaliśmy, ale później sprawy się nie zsynchronizowały, po prostu nie mogliśmy pozostać w punktach - tłumaczył Grosjean.