Kevin Magnussen sądzi, że obecna postawa Nycka de Vriesa na torze odzwierciedla jego starania o zachowanie posady na kolejny cykl mistrzostw świata.
Reprezentant AlphaTauri już podczas minionych zawodów w Kanadzie starł się z doświadczonym Duńczykiem, a efektem ich ówczesnego pojedynku była wspólna wycieczka na drogę ewakuacyjną.
Co ciekawe, podczas wyścigu w Austrii byliśmy świadkami kolejnych potyczek tego duetu, który dwukrotnie znalazł się obok siebie i w obu tych sytuacjach konieczna była reakcja panelu sędziowskiego.
W pierwszym przypadku kierowca Haasa zdecydował się na atak w czwartym zakręcie, jednakże przez brak odpowiedniej przestrzeni jego próba zakończyła się niepowodzeniem. Stewardzi wzięli zachowanie Holendra pod lupę, aczkolwiek po szybkiej analizie zdecydowano się nie podejmować żadnych dalszych kroków.
Nieco inaczej zakończyła się natomiast ich druga batalia w T6, gdzie de Vries wywiózł Magnussena poza tor, w wyniku czego na jego konto doliczona została kara czasowa w postaci 5 sekund oraz 2 punkty karne.
Podczas spotkania z mediami zawodnik z Roskilde postanowił odnieść się do nieciekawego położenia swojego oponenta, który jego zdaniem rozpaczliwie walczy o zachowanie fotela w AlphaTauri.
- Dostał karę, prawda? - powiedział popularny K-MAG, cytowany przez The Race. - Wyraźnie wypychał mnie z toru, ale to pewnie dlatego, że walczy teraz o swoją przyszłość. Prawdopodobnie znalazł się w dość desperackiej sytuacji, aczkolwiek trudno mi coś więcej powiedzieć. Został ukarany, więc jest jak jest.
fot. Red Bull
De Vries z kolei nie chciał podzielić się swoją opinią na temat niedzielnych zajść, aczkolwiek w pełni zaakceptował werdykt arbitrów.
- Tak się składa, że razem z Kevinem bardzo się lubimy, jeśli chodzi o nasze spotkania na torze - mówił Nyck. - W tym przypadku uważam, że był to ostry pojedynek, ale w pełni zgadzam się z decyzją. Nie mam prawa tego oceniać. Sędziowie przyznali mi karę, więc ją po prostu przyjąłem. Na szczęście udało się wygenerować odpowiednią przestrzeń, dzięki czemu nie straciłem żadnej pozycji - twierdził jeszcze przed zmianami w wynikach.
- Nie jestem osobą, która decyduje o tym, czy powinienem dostać za to karę, czy nie. Cały czas staramy się ścigać twardo, jednocześnie szukając odpowiedniej granicy. Tym samym zdarza nam się trochę przesadzić, ale przeważnie wszystko odbywa się w rozsądnych granicach.
Sam zainteresowany zasugerował również, że sędziowie są niespójni w sposobie oceniania bliźniaczych incydentów.
- Chodzi mi o to, że takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Wystarczy przypomnieć sobie zdarzenia [z Hiszpanii] pomiędzy Yukim Tsunodą a Zhou Guanyu oraz Maxem Verstappenem a Carlosem Sainzem. Takie akcje dzieją się dość regularnie, a każdy przypadek jest oceniany nieco inaczej, więc nie wszystko jest na tej płaszczyźnie czarno-białe.