Nikita Mazepin przed GP Emilii-Romanii był zmuszony odnieść się do swojego niesławnego błędu z GP Bahrajnu.
Rosjanin stał się "bohaterem" najszybszego zakończenia debiutu od GP Australii 2002, gdzie po starcie doszło słynnego przelotu Ralfa Schumachera nad Rubensem Barrichello oraz dużej kolizji za nimi z udziałem debiutujących Felipe Massy oraz Allana McNisha.
Kierowca Haasa po inauguracji sezonu 2021 wziął winę na siebie, ale jak przyznał przed rundą na Imoli, nie myśli już o niefortunnym zdarzeniu.
- Dość łatwo było zostawić to za sobą. Jako kierowca miewasz trudne dni, ale dobrze jest o nich zapomnieć. Można uczyć się na podstawie złych doświadczeń, to dużo daje, ale nie można tego rozpamiętywać, bo to nie jest dobre dla poprawiania się. Nauka i analiza były ważne, ale to było tydzień temu. Teraz skupiam się na następnym wyścigu i zebraniu wiedzy, która uciekła ostatnio.
- Tak, to już za mną w tym sensie, że byłem bardzo zły. To stało się bardzo szybko. Gdy zdałem sobie sprawę, gdzie się znalazłem, czyli na ścianie, to było bardzo bolesne. W F1 są jednak 23 wyścigi, a ja miałem 12 rund poprzednio i 9 rok wcześniej. Są wzloty i upadki. Ważna jest nauka na podstawie złych doświadczeń, ale bez brania negatywnych uczuć do siebie, bo to przeszkodzi w zostawieniu tego z tyłu. Teraz idę już do przodu.
Mazepin był również pytany o samochód VF-21, ponieważ w trakcie weekendu w Bahrajnie miał w nim przygodę nie tylko w 3. zakręcie wyścigu, ale także w kwalifikacjach, zaliczając kilka obrotów.
- Nie powiedziałbym, że auto jest ogólnie bardzo trudne w prowadzeniu. Jazda na 101%, naciskanie, jeszcze przy tak mocnym i zmieniającym się ciągle wietrze, to coś, czego się nie spodziewałem i na co nie byłem gotowy. Miałem dość trudną lekcję, ale to już się nie powtórzy.