Lando Norris udzielił bardzo ciekawych wypowiedzi na temat głównego czynnika, który ogranicza potencjał bolidów McLarena.
Niesamowity skok osiągów konstrukcji MCL60, która zanotowała świetne wyniki w Austrii i przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, oczywiście nie przeszedł bez echa w czwartek na Hungaroringu. Mimo swojego zadowolenia z poprawy drugi zawodnik ostatniego wyścigu nie ukrywał faktu, że zespół nie zdołał rozprawić się z problemem, który trapi go od lat.
Brytyjczyk otrzymał dziś wiele różnych pytań o to, co może sprawić, że dostanie auto zdolne do rywalizowania o coś więcej na wielu torach. W swoich odpowiedziach skupił się przede wszystkim na zaznaczeniu, iż nie jest to zależne tylko od docisku, ale właśnie szczególnego stylu jazdy, jakiego od dawna wymagają maszyny projektowane w Woking.
- Nie jesteśmy dobrzy w wolnych sekcjach - zaczął Norris. - Może nie jesteśmy tragiczni, jeśli popatrzy się tylko na to, bo w Monako zazwyczaj nie było źle. Gorzej robi się wtedy, gdy musimy iść na kompromisy w szybkich zakrętach, by poprawiać się w wolnych. Wątpię, że będziemy tutaj tak mocni jak na Silverstone, bo nie mamy tu szybkich sekcji.
- Zmienić musi się aerodynamika, ale także charakterystyka prowadzenia, która niekoniecznie jest z tym związana. Docisk to najłatwiejszy obszar, bo można go dodać i łatwo zwiększyć szczytowe osiągi. Gdybyśmy mieli tyle samo docisku co Red Bull w wolnych zakrętach, to nie sądzę, że nasz balans byłby wystarczająco dobry [by być na tym samym poziomie], bo mamy te ograniczenia. Chodzi więc o aerodynamikę, ale też mechanikę, by poprawić nasze możliwości w wolnych zakrętach.
- Nawet po tych poprawkach, które wdrożyliśmy ostatnio, auto nie stało się ani trochę przyjemniejsze. Nadal jest tak samo nieprzyjemne w prowadzeniu i trudno jest nim kręcić okrążenia kwalifikacyjne. Może jest ciut lepiej, bo nawet przy popełnieniu błędu teraz i tak byliśmy wyżej, a do tego w szybkich zakrętach, gdzie bolid jest dobry, trudno o pomyłkę. Dla mnie większym skokiem byłoby nie zwiększenie przyczepności, ale poprawienie tego, jak możemy jechać tą maszyną i jak łatwe to będzie. Dodanie docisku pozwoli nam tylko na poprawę do pewnego stopnia.
fot. McLaren
- Nie chodzi tu tylko o moje upodobania, bo Oscar ma podobne komentarze. Tak samo było z Danielem co weekend. Trudno to opisać i czuję się jak na odprawie z zespołem. Nie lubię sposobu jazdy, który jest wymagany obecnie. Ten styl nie pokrywa się z moimi mocnymi stronami.
- Chciałbym na przykład utrzymywać prędkość, by przejeżdżać zakręty na wzór litery U, a w tej chwili jest to ostatnia rzecz, na jaką mogę sobie pozwolić. Muszę więc obierać linię, która przypomina literę V. Robię to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a nigdy nie byłem fanem takiej praktyki. W skrócie - samochód lubi jedynie jazdę po prostych, ale tam akurat nie jest za szybki - mówił żartobliwie.
- Jesteśmy bardzo mocni w hamowaniu na prostych, dlatego też byliśmy nieźli na mokrym torze, np. w Monako, gdzie jest to kluczowe. Nie jesteśmy za to szybcy w samych zakrętach, gdy było wilgotno. Chodzi o to, by móc obierać inne linie i jeździć w odmienny sposób. Gdy zmienia się wiatr, obciążenie paliwem czy zużycie opon, i tak musimy trzymać się jednego stylu. Nie lubię tego, ale musiałem się dostosować. To zmienia się co roku i jest dalekie od moich preferencji, ale jako kierowca ciągle trzeba się dostosowywać.
- Nie sądzę, że jest to moje specyficzne upodobanie, bo inni też mieli takie spostrzeżenia. My jednak jesteśmy jednymi z najwolniejszych w takich miejscach i z tych powodów u reszty nie wypada to tak źle. Ten obszar był kiepski przez ostatnie 5 lat i nie byliśmy w stanie okiełznać go tak dobrze. Nie było tak, że nagle wolne zakręty wychodziły super, więc mogliśmy popracować nad szybkimi. Byliśmy mocni w szybkich i słabi w wolnych.
- Ten aspekt jest też zależny od opon, które nie lubią, gdy się skręca, lecz wolą jechać po prostej. Trzeba więc dopasowywać auto do tego, ale w ogólnym ujęciu im lepszy jest samochód, tym mniejsze staje się obciążenie ogumienia.