Dyrektor generalny stajni z Woking przy okazji poniedziałkowej sesji z mediami odniósł się do kilku interesujących kwestii, które w ostatnich dniach znalazły się na świeczniku w środowisku F1.
FIA na początku bieżącego miesiąca potwierdziła rejestracje sześciu producentów jednostek napędowych na sezon 2026 i co ciekawe, w elitarnym gronie ponownie znalazła się Honda.
Podczas minionej imprezy Red Bulla potwierdziły się natomiast spekulacje o partnerstwie z Fordem, w wyniku czego japońska strona musi obecnie rozglądać się za nowym partnerem.
Do bardzo interesujących informacji w tej kwestii dotarł serwis The Race, który w swoim raporcie ujawnił, iż przedstawiciele McLarena i Hondy zaliczyli już pierwsze rozmowy na temat potencjalnego odnowienia współpracy w ramach nowej formuły silnikowej.
Jest to o tyle ciekawa nowina, iż obie strony były ze sobą związane w latach 2015-2017, jednakże ówczesna kooperacja w żadnym stopniu nie przypominała ich wspólnych sukcesów z lat 80. i 90. Co więcej, rozstanie odbyło się w dość burzliwy sposób, a atmosferę przy każdej możliwej okazji swoimi szpilkami jeszcze bardziej podgrzewał Fernando Alonso.
Zak Brown, zapytany o ostanie spekulacje, potwierdził jedynie w swoim dyplomatycznym stylu, że wraz z Andreą Stellą przyjrzą się w najbliższym czasie wszystkim dostępnym opcjom na sezon 2026.
- Zacznę od tego, że jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego partnerstwa z Mercedesem. Wykonują wspaniałą robotę, przez co nasza współpraca jest po prostu świetna - przyznał. - Powoli zaczynamy myśleć o roku 2026 i dalej, ale bez zbędnego pośpiechu. W tym sporcie wszystko zmienia się bardzo szybko i fakt, że tak wielu producentów chce dołączyć do stawki, jest naprawdę fascynujący.
- Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni było tylu producentów, dlatego Andrea i ja będziemy ciężko pracować przez cały najbliższy rok, aby dowiedzieć się, co naszym zdaniem uczyni nas najbardziej konkurencyjnymi w roku 2026 i później. W tej chwili w pełni skupiamy się jednak na sezonie 2023 i pozostawiamy sobie nieco czasu na podjęcie decyzji.
Amerykanin skomentował również ostatnie zmiany w FIA. Niedawno doszło do kolejnego głośnego ruchu prezydenta FIA, Mohammeda Ben Sulayema, który zdecydował się odsunąć w cień w kontekście aktywności przy F1. W następstwie tej decyzji część obowiązków została przekazana w ręce Nikolasa Tombazisa, który od niedawna stoi na czele zrestrukturyzowanego zespołu Międzynarodowej Federacji Samochodowej.
- Myślę, że FIA i Formuła 1 obrały obecnie słuszną drogę. W najbliższych tygodniach czeka nas posiedzenie komisji FIA, a Nikolas Tombazis jest osobą, z którą każdemu współpracuje się bardzo dobrze. Wykonuje doskonałą pracę.
- Ostatecznie uważam, że dyrekcje FIA i Formuły 1 pracują nad tym, co w ich odczuciu leży w interesie naszego sportu. Oczywiście mogą pojawić się przy tym pewne tarcia, ale moim zdaniem wszystko musi się po prostu uspokoić i wrócić na właściwe tory.
Ostatnim omówionym i dość głośnym wątkiem opłata licencyjna dla każdego nowego zespołu, która może zostać podniesiona z obecnego pułapu 200 milionów dolarów z uwagi na poważne poczynania Andrettich.
- Nie rozmawiałem jeszcze o tym z innymi zespołami, ale zapewne ten temat pojawi się na najbliższym posiedzeniu Komisji F1 - kontynuował Brown. - Ostatecznie sprawa ustalenia stosownej opłaty wstępnej zależy FIA i Formuły 1.
- Kiedy niemal pięć lat temu rozmawialiśmy o opłacie wpisowej, Formuła 1 była w zupełnie innym miejscu. Nie wiem, jakie wpisowe obecnie byłoby odpowiednie, ale trzeba wziąć pod uwagę stosunek wartości do ceny. Ta franczyza jest warta sporo pieniędzy i należy traktować ją jak inwestycję, bowiem jeśli jej wartość nie jest jeszcze liczona w miliardach, to stanie się tak w najbliższej przyszłości, podobnie jak w innych najważniejszych dyscyplinach sportowych.