McLaren jest zdania, że pomimo niższej pozycji startowej Max Verstappen postawi trudne warunki w jutrzejszym wyścigu F1 w Belgii i włączy się nawet do walki o zwycięstwo.

Sobotnia czasówka nie przyniosła stajni z Woking czołowych pozycji startowych, ale jak już wiadomo, taki stan rzeczy jest wynikiem ustawienia bolidów stricte pod suchą nawierzchnię oraz pewnego ryzyka, które postanowili podjąć rywale.

Postawienie na wyścig może okazać się strzałem w dziesiątkę szczególnie w zestawieniu z Red Bullem, który założył większe skrzydła i będzie mocniejszy w krętych sekcjach. Choć może pójść za tym również lepsze dbanie o opony w RB20, to Spa jest takim obiektem, który potrafi ukąsić przy przegięciu w drugą stronę - 12 miesięcy temu przekonał się o tym sam McLaren, który przez docisk jechał za szybko w zakrętach w sprincie i paradoksalnie wpłynął tak na gorszą pracę opon.

Według synoptyków niedzielny wyścig zostanie rozegrany w suchych i słonecznych warunkach. Większość ekip - poza pomarańczowymi także Mercedes i Ferrari - wybrała lepsze prędkości maksymalne, które w Belgii są kluczem do sukcesu, o ile uda się nie stracić za wiele w środkowym sektorze i nie zabić ogumienia.

- Jutro ma być cieplej, więc pewnie naturalnie wystąpi też więcej uślizgów - mówił Max Verstappen. - Mam nadzieję, bo to byłoby lepsze dla mnie. McLareny mają bardzo małe skrzydła. Wydaje się, że u nich funkcjonuje to dobrze, ale u mnie w piątek tak to nie wyglądało. Zobaczymy jutro, ale będę musiał wyprzedzać. DRS jest tu dość mocny, aczkolwiek ważniejsze będzie zadbanie o opony. Gdy są w dobrym stanie, to możesz wyprzedzać.

- Muszę przetrwać pierwsze okrążenie. Będziemy mieć trochę inną strategię doboru opon i zobaczymy, jak to przełoży się na wyścig. Natomiast nie jestem tak pewny siebie jak w ostatnich dwóch latach, gdy musiałem się przebijać. Nadal uznaję ten wyścig za próbę ograniczenia strat. Tak to wygląda, ale przynajmniej dziś wywalczyliśmy najlepszą pozycję na jutro.

Holender wydaje się być pesymistą, patrząc na to, co sądzi o nim jego główna konkurencja. Andrea Stella i Lando Norris w trakcie swojego spotkania z mediami określili trzykrotnego mistrza mianem zagrożenia i nie zamierzali go lekceważyć pomimo startu z P11.

- Max zdecydowanie będzie zagrożeniem - przyznał Włoch. - Był wyjątkowo szybki na suchym i bardzo mocny dziś na mokrym torze. Wiedzieliśmy, że na takich obiektach Red Bull może mieć nad nami przewagę i to zostało potwierdzone. Choć startuje spoza pierwszej dziesiątki, to nadal pozostaje faworytem do zwycięstwa.

- My natomiast musimy patrzeć na siebie i maksymalnie wykorzystać fakt, że też byliśmy konkurencyjni i jesteśmy zadowoleni z naszej strategii dotyczącej opon. Musimy wykorzystać mocne strony samochodu i zbudować przewagę na starcie, dzięki czemu nawet jeśli Max przedrze się w górę stawki, to my będziemy już wystarczająco daleko z przodu.  

Podobny punkt widzenia w tej sprawie przedstawił również główny rywal Holendra w klasyfikacji generalnej: - Tak, zdecydowanie będzie groźny - dodał Norris. - Red Bull był bardzo mocny przez cały weekend, a wczoraj w FP2 nie podkręcał silnika. Biorąc pod uwagę, że byliśmy tylko o dwie dziesiąte sekundy przed nimi, widać, że mają sporo w zanadrzu. W każdym razie to dobra rzecz, ponieważ pokazuje, jak dużo pracy mamy jeszcze do wykonania, nawet po tylu świetnych wyścigach w ciągu ostatnich kilku tygodni.  

- Moim zdaniem [w ostatnim czasie] Red Bull zawsze był gdzieś w pobliżu, chociaż ludzie bardzo chcieliby już ich skreślić. W ubiegły weekend Max z łatwością dotrzymywał nam tempa w kwalifikacjach, a także w wyścigu, ale zwyczajnie popełnił więcej błędów. Po prostu. 

- W tym momencie wyglądają na bardzo mocnych. Już od pierwszego okrążenia w FP1 [Verstappen] wydawał się najsilniejszy i oczywiście jutro będzie stanowić realne zagrożenie. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy tu o jeździe z niskim poziomem paliwa, a mam nadzieję, że zatankowanie do pełna pozwoli bardziej wyrównać osiągi. Jestem jednak pewny, że on będzie się szybko przebijać. Należy na niego uważać.