James Allison uważa, że Red Bull wpakował się w małe kłopoty swoimi ostatnimi poprawkami. Wytłumaczył przy okazji, w jaki sposób pomyłka w tym obszarze może wpłynąć na zespół.

Forma Byków to jeden z głównych tematów światka Formuły 1 od weekendu na Imoli. To wtedy okazało się, że w grze może być już nie tylko jeden samochód, ale nawet trzy.

Trudno było natomiast doskonale ocenić, czy progres McLarena i Ferrari, mimo wygranych tych ekip w Miami i Monako, nie został nieco wyolbrzymiony odpowiadającą im specyfiką tamtych obiektów. Jasne jest bowiem, że bolid RB20 ma spore problemy tam, gdzie pojawiają się wyboje i tarki. Właśnie te elementy miały znaczenie podczas ostatnich paru wyścigów, a szczególnie na ulicach Księstwa.

Wśród osób, które spodziewają się poprawy Red Bulla podczas europejskiej części sezonu, jest dyrektor techniczny Mercedesa. Jednocześnie jednak jego zdaniem sprawa jest trochę poważniejsza i powiązana z rozwojem samochodu.

- Myślę, że gdy tylko pojawimy się na torze, na którym będziemy mieć różne typy zakrętów, to te części znowu będą użyteczne - powiedział Allison. - Ale wygląda na to, że ich poprawki tak naprawdę pogorszyły sprawę. Trzymam więc kciuki, że to ich uwali! - rzucił z dużym rozbawieniem.

Inżynier nie poprzestał na żartach i wyjaśnił następnie, dlaczego taka sytuacja może wywołać spory ból głowy.

- Niedziałające poprawki potrafią utrudnić życie, bo przestajesz ufać swoim narzędziom i musisz się cofnąć, aby zrozumieć przyczyny. To zabiera mnóstwo czasu, a on jest przecież najlepszym przyjacielem, o ile go nie tracisz - wtedy staje się najgorszym wrogiem.

Pytany, czy problemy Red Bulla wywołały trochę pozytywnych emocji w obozie Mercedesa, odparł znów z uśmiechem: - W tym światku każdy cieszy się z czyjegoś niepowodzenia!