Lando Norris opisał, dlaczego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i przyczynić się do tego, że nowy bolid McLarena będzie mniej kapryśny.

Charakterystyka konstrukcji MCL36 była jednym z głównych tematów związanych z ekipą z Woking w sezonie 2022. Często powracano do niej przy okazji omawiania problemów Daniela Ricciardo, jednakże jego młodszy kolega przez cały rok notorycznie powtarzał, że on także nie czuł się w samochodzie szczególnie komfortowo.

Pomarańczowe maszyny miały opinię specyficznych już od paru lat, co potwierdzały chociażby wypowiedzi Carlosa Sainza, który przejeździł nimi sezony 2019 i 2020, przez co nie był zaskoczony wyzwaniem, jakie czekało na obecnego rezerwowego Red Bulla.

Z wielu wypowiedzi członków zespołu można było wywnioskować, iż to właśnie pewna charakterystyka, nazywana często przez kierowców „DNA bolidu", przyczyniała się do tego, że McLaren miał na swój sposób ograniczony potencjał. Chociaż odpowiedzialna za to jest również infrastruktura techniczna, która zostanie poprawiona jeszcze w tym roku (więcej TUTAJ), rozpoczynający swój piąty sezon na najwyższym poziomie Lando Norris chciał szybszego progresu.

W trakcie poniedziałkowej konferencji, w której uczestniczyła reprezentacja czarnogórskiej domeny, Brytyjczyk został zapytany przez nas o to, czy wie już cokolwiek na temat progresu po stronie przeszkadzających mu rzeczy. Udzielając odpowiedzi, wyjawił, że bardzo zależało mu na tym, by zespół poważniej zareagował na komentarze swoich kierowców.

- Ja sam pracowałem nad tym sporo w zeszłym roku, naciskając na naszych ludzi. Każdy kierowca chce po prostu szybkiego samochodu. Taki był cel przez ostatnie kilka lat, ale sam, jako zawodnik, spędziłem więcej czasu z inżynierami, by pomóc im trochę lepiej zrozumieć, z czym mierzyliśmy się w kokpicie. Mam tu na myśli balans i to, jak auto zachowuje się w trakcie pokonywania zakrętów. Podobnie było z tymi cechami, których nie byliśmy w stanie zmienić, dostosować czy poprawić w poprzednich sezonach. 

- W tym roku naciskaliśmy na to trochę mocniej, zamiast tylko pozwolić im skupić się na zrobieniu możliwie najszybszego bolidu. Mam więc nadzieję, że tegoroczny samochód będzie mi leżał trochę bardziej. Chociaż jestem w McLarenie od kilku lat, to wcale nie tak, że bolid pasował mi bardziej niż Danielowi. Podobnie było zresztą na początku [mojej kariery w F1]. Kto wie, może stanie się tak, że nowy bolid będzie leżał mi odrobinę bardziej. 

- Mówiąc natomiast o tym dopasowaniu do siebie, mam na myśli sugestię co do tego, że będzie też ogólnie trochę szybszy. Tu nie chodzi o to, by dopasować go bezpośrednio do mojego stylu jazdy. Razem z Danielem narzekaliśmy naprawdę bardzo często i wskazywaliśmy na podobne cechy. Liczę, że w tym roku uda nam się pójść do przodu w tej sferze i jeździć szybciej.

Norris rozwinął tę kwestię również na wydarzeniu w Woking, opisując, dlaczego mógł sobie pozwolić na taką postawę.

- Naciskałem na to dość mocno w zeszłym roku, bo te drobne rzeczy pojawiały się za każdym razem, ciągle, w każdym nowym bolidzie - mówił, cytowany przez The Race. - Były pewne podobne cechy, których nie mogliśmy zrozumieć lub zmienić. Chcę po prostu, żebyśmy byli w stanie coś odblokować. Nie tylko mieć samochód, który jest szybki, ale prowadzący się lepiej i pozwalający na inny balans. Naprawdę na to naciskałem.

- Pierwsze wrażenia z symulatora są takie, że udało się zrobić małe kroczki do przodu. Ale by się tego dowiedzieć, musimy zaczekać do Bahrajnu.

- W zeszłym roku rozumiałem nasz bolid lepiej i mogłem wycisnąć z niego więcej niż Daniel. Mówiąc jednak o odblokowywaniu różnych rzeczy, mam na myśli dopasowanie nie do siebie, ale do skarg, jakie składałem razem z Danielem. Te elementy występowały od 2019 roku. Chcę więc zaatakować je i pozbyć się ich. 

- Nie sądzę, że to wielka zmiana, lecz zwyczajne bycie otwartym na krytykę i krytykowanie, gdy jest taka potrzeba. Oczywiście dzieje się to z odpowiednich powodów, a celem są dobre zmiany. Taka szczerość przychodzi wraz z poznaniem ludzi. Ale to nie jest presja, tylko integracja z personelem, wspólne spędzanie czasu, otwartość na pytania i na odgrywanie większej roli.

Mimo bycia bezpośrednim przy opisywaniu charakterystyki bolidu Lando wydaje się wierzyć, że progres nadejdzie. Pytany o swój długi kontrakt, który dziennikarz zestawił z umową Maxa Verstappena, zawodnik pomarańczowych odparł z uśmiechem: - Myślę, że po zdobyciu dwóch tytułów [Max] ma trochę więcej pewności! 

- Podpisałem długi kontrakt, bo wierzę, że w kolejnych latach, czyli w 2024 i 2025, będę w stanie osiągnąć więcej. Jeśli podpisałbym krótszy, to znaczyłoby, że wierzyłbym w wygrywanie w zeszłym lub w tym sezonie, ale rzeczywistość nie jest taka. 

- Przedłużyłem umowę, bo byłem bardzo zadowolony z tego, gdzie jestem. W tym roku ukończymy budowę nowego tunelu aero i symulatora. Będzie wiele nowej infrastruktury. To są rzeczy, których potrzebujemy, by móc realnie walczyć z czołówką. Teraz nam tego brakuje, ale nie mamy pewnych rzeczy, które umożliwiłyby walkę na tym samym poziomie. Obecnie powody tego stanu rzeczy są jasne, ale wierzę, że w 2024 i 2025 roku będziemy mieć szansę, by wykonać ten skok. 

- Potrzeba jeszcze trochę cierpliwości. Nie sądzę, że w tym roku będziemy wygrywać, więc musimy po prostu ustawić się w solidnej pozycji, przewodzić w środku stawki i gonić top 3 przed kolejnymi latami.