Zespół RB potwierdził, że Liam Lawson zastąpi Daniela Ricciardo i będzie etatowym partnerem Yukiego Tsunody przynajmniej do końca sezonu F1 2024.
Ostatnie dni jednoznacznie wskazywały, że Honey Badger nie dokończy bieżącej kampanii i tym samym pod znakiem zapytania stanie jego dalsza kariera na najwyższym szczeblu motorsportu. To, co dotychczas było nieoficjalne, zostało formalnie podane kilkanaście minut temu - Daniel Ricciardo ze skutkiem natychmiastowym stracił swój fotel.
W ramach podkreślenia zasług dla rodziny Red Bulla zespół zdecydował się w ładny sposób uhonorować kierowcę, umożliwiając mu wcześniejsze ogłoszenie odejścia. W kręgach formułowych uznawane jest to za wyraz szacunku. Nieco później wydano kolejne oświadczenie, w którym zakomunikowano, że kokpit bolidu VCARB01 od GP Stanów Zjednoczonych przejmie Liam Lawson.
Nie będzie to jego pierwszy kontakt z samochodem obecnej generacji, gdyż w zeszłym roku miał on okazję wziąć udział w pięciu Grand Prix, zastępując kontuzjowanego Australijczyka. Podczas tego krótkiego epizodu udało mu się nawet zdobyć punkty i to podczas najtrudniejszej rundy w kalendarzu, w Singapurze. Dobre wyniki automatycznie otworzyły dyskusję na temat tego, czy nie zasłużył na coś więcej niż ławka rezerwowych.
W opublikowanej notce nie znalazła się żadna wstawka na temat sezonu 2025, a jedynie krótkie wyszczególnienie, że Nowozelandczyk zaliczy pozostałe wyścigi trwającej rywalizacji. Lawson i tak jest jednak faworytem do otrzymania pełnoetatowej umowy, a od dobrych paru miesięcy mówiło się, że Red Bull mniej więcej do połowy września musiał zapewnić mu posadę w królowej motorsportu. Choć dyskutowano o tym w kontekście kolejnych mistrzostw, to do awansu doszło ciut szybciej.
- Wszyscy w VCARB chcieliby podziękować Danielowi za jego ciężką pracę na przestrzeni dwóch wspólnych lat - powiedział szef ekipy, Laurent Mekies. - Wniósł dużo doświadczenia oraz fantastyczną postawę, co pozwoliło nam się rozwinąć i pielęgnować zespołową atmosferę. Daniel to prawdziwy dżentelmen na torze i poza nim. Z jego twarzy nigdy nie znika uśmiech. Będziemy więc za nim tęsknić, ale w rodzinie Red Bulla zawsze będzie zajmował wyjątkowe miejsce.
- Chciałbym wykorzystać tę okazję, aby jednocześnie powitać Liama. Zna już zespół, bo jeździł wraz z nami w zeszłym roku i dobrze spisał się w trudnych warunkach. To naturalne przejście. Dobrze widzieć, że młode talenty z rodziny Red Bulla wykonują kolejny krok.