Bycie debiutantem w Formule 1 jest jednocześnie spełnieniem marzeń wielu młodych kierowców i jednym z największych wyzwań w motorsportowej ścieżce. Z jednej strony wchodzą do padoku jako nieopierzeni zawodnicy, którzy potrzebują czasu na pokazanie pełni umiejętności, a z drugiej cierpliwość środowiska potrafi się szybko wyczerpać.
Awansującym na wyższy szczebel nowicjuszom nie pomaga również to, jak radzili sobie ich początkujący koledzy w poprzednich latach. Od wejścia do królowej sportów motorowych klasy F2 2018, w skład której wchodzili Alex Albon, Lando Norris i George Russell, trudno znaleźć debiutanta, który w pełni obronił się w swoim pierwszym sezonie w F1.
Nicholas Latifi, Nikita Mazepin, Yuki Tsunoda, Mick Schumacher, Zhou Guanyu, Logan Sargeant i Nyck de Vries to - brzydko określając - dość niechlubna lista nazwisk. Wiele o tym mówi to, że najlepiej jako początkujący pokazał się Zhou, który... po prostu nikomu nie przeszkadzał. Chińczyk nie pokazał niczego specjalnego, a po prostu dowoził bolid do mety, nie mieszał się w tarapaty i jeździł na szkolną trójkę z plusem. Tak niewiele wystarczało, aby wybić się ponad słabość reszty.
Po latach jałowości doczekaliśmy się juniora, który nie tylko wyróżnia się na tle poprzedników, ale i od początku wygląda na kogoś, kto jest gotowy do rywalizacji na wysokim poziomie. Jednak pomimo tego, że Oscar Piastri w tym roku skradł serca wielu fanów i dziennikarzy, to wciąż odnoszę wrażenie, że za mało mówi się o tym, jak dobre wejście do serii notuje wychowanek programu Alpine.
Australijczyk jest pierwszym rookie od 2013 roku, któremu udało się zakończyć czasówkę w top 3. Ostatni raz podobnej sztuki dokonał Valtteri Bottas w GP Kanady, gdy w barwach Williamsa ukończył rywalizację wyłącznie za Sebastianem Vettelem i Lewisem Hamiltonem. Coś podobnego nie udało się nawet jeżdżącemu przez pół sezonu w Red Bullu Albonowi czy mającemu świetne momenty w sezonie 2014 Magnussenowi. Taj kilka razy kwalifikował się na P5, ale w tym miejscu pojawiał się jego szklany sufit, a Duńczyk dwukrotnie uplasował się na P4.
fot. McLaren
Niech was nie zmyli bardzo słabo wyglądający bilans Piastriego w kwalifikacjach przeciwko Lando Norrisowi. Były kierowca Premy co prawda przegrywa 1-10 z Brytyjczykiem, ale jego zespołowy kolega jest jednym z najmocniejszych w stawce na pojedynczym okrążeniu i nie jeden raz wyciskał już więcej niż 100% możliwości bolidu w danej sesji.
Idąc dalej, Piastri w tym sezonie sześciokrotnie wchodził do Q3. Dla porównania - Daniela Ricciardo rok temu w ostatniej sekwencji widzieliśmy raptem siedem razy, pomimo tego że obiektywnie do GP Wielkiej Brytanii to starszy z Australijczyków dysponował bardziej konkurencyjną maszyną. Dodatkowo Norris w tegorocznej kampanii zaliczył siedem występów w Q3, co pokazuje, że Oscar konsekwentnie trzyma tempo lidera zespołu i pomimo przegrywania rywalizacji regularnie ustawia się na starcie tuż za 24-latkiem.
Imponuje również to, jak szybko Piastri dostosował się do walki o wysokie cele. Ekipa z Woking od momentu wprowadzenia poprawek zaliczyła ogromny skok jakościowy i zarówno Lando, jak i debiutujący 22-latek szybko musieli przestawić się z walki w środku stawki na rywalizację z najlepszymi. Mistrz F2 z 2021 roku już w pierwszej rundzie z nowymi komponentami wbił się na P3 w czasówce, a podium w wyścigu odebrał mu pechowy moment wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, który zrzucił go na P4.
Pomimo tego Oscar w trakcie rundy na Silverstone wykazał się odwagą i jednocześnie pokazał, jak dużo potrafi pomimo młodego wieku. Najbardziej imponujące było pierwsze okrążenie, gdy po bardzo solidnym starcie próbował zabrać się za Maxa Verstappena, wywierając na nim presję poprzez szukanie możliwości ataku lub błędu Holendra.
Z jednej strony jest to mała rzecz, ale wielu nawet bardziej doświadczonych kierowców wiedząc, że mają przed sobą Verstappena, zadowoliłoby się 3. miejscem i schowałoby się za Maxem. Piastri jednak pomimo pierwszego wyścigu w czołówce na poziomie Formuły 1 podjął próbę i pokazał, że nie zamierza odpuszczać nawet najszybszemu zawodnikowi w stawce, a w następnej części rywalizacji bardzo długo trzymał tempo jadącego tuż przed nim Lando.
Małym kamyczkiem do ogródka jest za to runda w Węgrzech, gdzie przed zjazdami do alei jechał nawet na P2, ale regres na dwóch kolejnych stintach zrzucił go na P5. Andrea Stella po wyścigu bronił swojego podopiecznego, mówiąc o usterce, która przyspieszyła degradację opon, choć sam zainteresowany nie chciał tego używać jako wymówki. W tym miejscu odsyłamy was do tekstu, w którym szef zespołu opowiedział o szczegółach.
fot. McLaren
Mówienie, że debiutant nieco zawiódł, bo dojechał piąty, pokazuje natomiast, jak dobrze spisuje się i jak wysoko zawiesił poprzeczkę dzięki bardzo dojrzałej oraz wręcz bezbłędnej jeździe. Jedyną większą wpadką, którą można mu do tej pory wytknąć, jest rozbicie bolidu w kwalifikacjach w Kanadzie, ale i tutaj Piastri ma całkiem duże usprawiedliwienie ze względu na zmienne warunki i fakt, że miało to miejsce w Q3. Nie odczuł więc większych konsekwencji w postaci niższej pozycji startowej do niedzielnego wyścigu.
Takich wyścigów jak na Hungaroringu młodemu kierowcy pewnie będzie przytrafiać się więcej, ale to zupełnie normalne. Komuś z tak małym stażem łatwiej to wybaczyć. Prawidłowe zarządzanie oponami jest zmorą nie tylko młokosów, ale i otrzaskanych kierowców. Takie zadanie staje się jeszcze trudniejsze, gdy zamiast Magnussena czy Tsunody naciskają na ciebie Leclerc, Hamilton lub Verstappen.
Nagły skok McLarena do walki o wysokie cele będzie świetną szkołą dla Piastriego, bo siłą rzeczy walka z najlepszymi rozwija jeszcze szybciej i skuteczniej niż tułanie się po końcu stawki. Pozycja 22-latka jest też dość uprzywilejowana, bo stajnia z Woking wygląda na bardzo zdrowe środowisko i pomimo świetnie sprawdzających się poprawek nikt nie będzie kładł presji na to, aby Oscar od razu bił się o podia.
Budujące jest też to, że Australijczyk w wypowiedziach i zachowaniu na torze sprawia wrażenie ułożonego i spokojnego kierowcy, który przede wszystkim chce się rozwijać i rozumie, kiedy popełnia błędy oraz jak je eliminować. Choćby w GP Węgier, gdy w wyniku decyzji McLarena wyjechał z alei za Norrisem, nie wyrażał niezadowolenia z decyzji zespołu i skupił się na jechaniu swojego wyścigu, a do tego przyznawał, że taki spadek tempa będzie dobrym materiałem do dalszego rozwoju, bo pierwszy raz walczył z tak szybko kończącym się ogumieniem.
Najlepsze jest to, że dokonuje takich rzeczy po rocznym rozbracie ze ściganiem. Zawodnik będący pod skrzydłami Marka Webbera przez sytuację kontraktową w Alpine nie znalazł miejsca w Formule 1 i pomimo zdobycia mistrzostwa Formuły Renault, F3 i F2 rok po roku w sezonie 2022 został na lodzie. To sprawiło, że jego wejście do królowej motorsportu było jeszcze trudniejsze, jednak wbrew temu jego konkurencyjność robi wrażenie praktycznie od samego początku.
Co prawda to nie tak, że Piastri już teraz jest gotowy do walki o wygrane czy regularne podia, ale tak mocne wejście do królowej motorsportu jest miłą odmianą. Po kilku latach oglądania zawodników z krótkim terminem ważności w końcu nie trzeba się zastanawiać, czy nowicjusz zostanie z nami na dłużej. To bardziej kwestia tego, kiedy dosiądzie się do jednego stolika z najlepszymi w Formule 1.
Dużo? Może i dużo, ale takich rzeczy należy oczekiwać po kimś, kto w trakcie zaledwie 11 wyścigów sprawił, że można zapomnieć, iż jest debiutantem.