Dość niespodziewana informacja spadła na nas w środę. Sergio Perez oficjalnie ogłosił swoje odejście z Racing Point, który przeobrazi się w przyszłym roku w Astona Martina. 

Już kilka miesięcy temu pojawiały się pierwsze plotki o wymianie Pereza na Sebastiana Vettela, które jednak ostatnio mocno one ucichły. 

Checo jeszcze w Belgii podkreślał swoją pozycję w zespole, zwracając uwagę na podpisaną w zeszłym roku trzyletnią umowę oraz brak rozmów z innymi ekipami.

Co więcej, wczoraj ukazał się wywiad, w którym szef Racing Point mówił, że nie ma tematu transferu Vettela, który już w czwartkowy poranek stał się faktem. Dodatkowo, nie pojawiły się żadne przecieki, sugerujące duży ruch na rynku kierowców, a taka sytuacja ma miejsce bardzo rzadko.

Dlatego tym większym szokiem było oświadczenie 30-letniego kierowcy w social mediach, opublikowane o nietypowej porze, które potwierdziło rozstanie.

W trakcie czwartkowej konferencji były zawodnik McLarena i Saubera został zapytany przez dziennikarzy o kulisy odejścia. Jak się okazało, przecieki nie mogły się pojawić, bo zawodnik dowiedział się o wszystkim kilka godzin przed kibicami.

- Dostałem telefon od Lawrence'a. Zadzwonił do mnie w środę i powiedział, że chcą iść w inną stronę - mówił Sergio. 

Perez podkreślał również, że decyzja zarządu go mocno zszokowała, gdyż wcześniej dostawał sygnały, że zachowa swoje miejsce na przyszły rok. 

- Odpowiedzi, które dostawałem od ludzi z zespołu mówiły, że chcą mnie zostawić na przyszły rok. Były pewne dyskusje w zaciszu o kontraktach, ale nie chcę tego ujawniać, bo to powinno pozostać między mną i zespołem. Dyskutowaliśmy o kilku zapisach w umowie. Na końcu oficjalnie zadzwonili do mnie w środę i powiadomili, że nie chcą mnie w zespole. Nie spodziewałem się tego, ale tak się dzieje. 

- Nie powiedziałbym, że jestem zawiedziony, bo rozumiem, że zespół negocjował i zapewne zajęło im to więcej, niż myślałem, że planują. Prawdopodobnie trochę więcej jasności ze strony zespołu by pomogło mi w zaplanowaniu przyszłości, bo tak bym zaczął szukać planu B, który by prawdopodobnie nic nie zmienił. Wiem to, bo już jestem długo w tym sporcie. To część tego zwariowanego świata zwanego F1.