Sergio Perez zabrał głos na temat swojej przyszłości w Red Bullu, a także przyznał, iż nie czuje odpowiedzialności za przegranie drużynowego mistrzostwa świata F1 w sezonie 2024.
W tym roku jak bumerang powraca sprawa Checo, który w bieżącej kampanii nie tylko odstaje od Maxa, ale też zalicza sporo sportowych wpadek mimo posiadania jednego z lepszych aut w stawce.
Plotki o jego niepewnej posadzie urosły po zawodach w Katarze ze względu na Christiana Hornera, który lekko zasugerował, że jego podopieczny powinien sam zrezygnować z obecnej roli. Kilka godzin później wypuszczono informacje o tym, że za kulisami doszło już do wewnętrznych decyzji, które poskutkowały tym, iż Perez straci swoje etatowe miejsce w Red Bullu na sezon 2025.
Choć uwaga mediów była dziś głównie skupiona na wojence George’a Russella i Maxa Verstappena, to w trakcie przygotowań do Grand Prix Abu Zabi nie mogło zabraknąć wątku zawodnika z Guadalajary. Ten podczas czwartkowych rozmów z dziennikarzami twardo trzymał się swojego dotychczasowego stanowiska i mocno zaznaczał, że nigdzie się nie wybiera i nadal będzie rywalizował u boku czterokrotnego mistrza świata.
Więcej szczegółów poznamy zapewne za kilka dni, gdyż po zawodach na torze Yas Marina ma odbyć się spotkanie z udziałowcami Red Bulla. To wtedy ma zostać podjęta decyzja co do składu w obu zespołach Byków.
- Nic się nie zmieniło względem tego, co mówiłem przez cały czas - przyznał Perez. - Mam kontrakt na przyszły rok i będę jeździł w Red Bullu w następnym sezonie.
Zapytany, czy jest w 100% pewny swojej deklaracji, odparł: - Już odpowiedziałem na to pytanie. Nie mam nic więcej do dodania. Mam ważny kontrakt na przyszły rok i to wszystko.
- W ostatnich sześciu miesiącach mówiłem, że zostaję. Odnowiłem kontrakt z zespołem i jestem tu po to, aby jeździć. Istnieje przecież powód, dla którego odnowili moją umowę. Wiedzą, że ciągle jestem w stanie być ważną częścią ekipy.
Trudno natomiast powiedzieć, że w tym roku Checo był taką częścią - o ile nie omawia się przyczyn przegrania w klasyfikacji konstruktorów. Nie brakuje sugestii, że to właśnie słaba forma Meksykanina odebrała Red Bullowi mistrzostwo. Ten jednak nie czuje się w pełni winny.
- Oczywiście biorę na siebie odpowiedzialność, ale też nie czuję, że wszystko w tym przypadku sprowadza się do jednej osoby. Jestem częścią dużej organizacji i dużego zespołu. To bardzo niefortunne, że nie mogliśmy mocniej powalczyć o drużynowe mistrzostwo w tym roku.