Helmut Marko ujawnił, że przyszłość Sergio Pereza wyjaśni się po finałowej rundzie tegorocznego sezonu F1. Wówczas dojdzie do spotkania szefostwa z udziałowcami zespołu.  

Kampania 2024 zostanie zapamiętana z wielu wątków, a jednym z nich jest dramatyczna forma Sergio Pereza, która doprowadziła m.in. do tego, że Red Bull najprawdopodobniej nie obroni w tym roku drużynowego mistrzostwa. Problemy Checo uderzały też w Maxa Verstappena, który w przeciwieństwie do konkurencji nie mógł liczyć na strategiczne wsparcie ze strony swojego zespołowego partnera w kryzysowych sytuacjach.

Mimo wszystko Meksykanin cały czas wydaje się mieć spore poparcie w zespole, choć i w Belgii, i w Meksyku z ust Christiana Hornera padały poważne ostrzeżenia w jego stronę. Nie jest żadną tajemnicą, że Byki mocno korzystają na współpracy z Perezem z finansowego punktu widzenia, co ma oczywiście związek z jego obfitym zapleczem sponsorskim, które zwiększa się systematycznie mimo słabych rezultatów.

Jak wiadomo, sam zainteresowany w ramach nowego kontraktu powinien być zawodnikiem stajni z Milton Keynes aż do końca 2026 roku. Nie jest pewne, że nim będzie, ale Red Bull nie zdecyduje się ot tak na szybkie zerwanie umowy - według informacji doświadczonego dziennikarza, Rogera Benoit, taki ruch wiązałby się z wypłaceniem sowitego odszkodowania na rzecz kierowcy. Mowa tu o kwocie około 20 milionów dolarów.

Po zakończeniu GP Las Vegas bardzo ciekawej wypowiedzi udzielił Helmut Marko, który zdradził, że losy ich podopiecznego będą jasne po zawodach w Abu Zabi. Z jego słów wynika, że wówczas ma dojść do spotkania najważniejszych osób w firmie, a wynik obrad ma zostać przedstawiony akcjonariuszom, którzy podejmą ostateczną decyzję w sprawie przyszłości zawodnika. 

- Po GP Abu Zabi odbędzie się posiedzenie, którego rezultat zostanie przedstawiony udziałowcom, a następnie to oni zdecydują, jak będzie wyglądać sytuacja kierowców w obu naszych zespołach na sezon 2025 - powiedział Austriak dla telewizji ORF. 

- Nie przytoczę z pamięci dokładnej różnicy, ale myślę, że Checo ma ponad 200 punktów mniej niż Max. Jasne jest, że tytuł wśród konstruktorów znajduje się poza naszym zasięgiem. Gdyby Sergio był jakkolwiek w pobliżu Lewisa, George’a lub Ferrari, a nawet McLarena, to znów bylibyśmy daleko z przodu. 

Z uwagi na fakt, że Honda wkrótce opuści Red Bulla, to raczej mało prawdopodobne wydaje się, aby Yuki Tsunoda otrzymał szansę awansu do seniorskiego składu w przypadku zwolnienia bohatera tego tekstu. Nieco lepiej wygląda natomiast sytuacja Liama Lawsona, który po powrocie do F1 radzi sobie bardzo dobrze, choć zdołał już podpaść szefostwu Red Bulla swoją agresywną jazdą.

W kuluarach mocno przewijał się również temat Franco Colapinto, aczkolwiek według najnowszych sugestii ten kierunek nie cieszy się już ogromnym zainteresowaniem, co ma związek z ostatnimi błędami, których dopuścił się Argentyńczyk.