Sergio Perez ukończył rywalizację w Teksasie na 3. miejscu, dysponując niezbyt dobrym tempem, jednak po wyścigu jasne stało się, iż był to dla niego wybitnie trudny wyścig.
Meksykanin w piątek i w sobotę pokazał się z naprawdę dobrej strony na COTA. Dzięki wykorzystaniu nieco innego zachowania RB16B był w stanie realnie liczyć się w walce o pole position, co jest wielką poprawą w porównaniu do jego poprzednich czasówek.
Niedziela nie poszła mu już tak gładko. Checo szybko zaczął odstawać od Verstappena i Hamiltona. Jego strata regularnie powiększała się, przez co zespół mógł wykorzystać go strategicznie jedynie w pierwszej fazie.
Ostatecznie były zawodnik Racing Point zdołał dowieźć P3 do mety, choć wpadł na nią ponad 40 sekund po liderze.
Słabsze tempo Pereza wydaje się być jednak wyjątkowo wybaczalne, ponieważ - jak okazało się już po wszystkim - miał on spore problemy zdrowotne przez całą niedzielę, a na domiar złego nie był w stanie uzupełniać płynów w trakcie ogólnie niesamowicie trudnego fizycznie wyścigu.
Sergio nie ukrywał, że w pewnym momencie po prostu zaczęło brakować mu sił, ale był też zadowolony z formy, którą pokazywał, gdy jego organizm mu na to pozwalał, a także z wyniku ekipy.
- Jest wiele pozytywów po tym weekendzie, chociaż mój wyścig był kompletnie zepsuty przez opony - musiałem startować na używanych średnich, co było dość sporym utrudnieniem, biorąc pod uwagę, jak duża była dziś degradacja. Miałem też ogromne problemy fizyczne już od 20. okrążenia, więc nie było idealnie.
- Zdołaliśmy utrzymać się w okolicy podcięcia liderów i wywołaliśmy to, co Max zrobił z Lewisem. Potem próbowaliśmy zagrać mną tak samo, a Lewis nie miał innej opcji niż zjazd. Udało się przeszkodzić mu w przejechaniu optymalnego wyścigu, więc w tym sensie wyszło dobrze.
- Natomiast od 20. okrążenia byłem w zasadzie wykończony. To mój pierwszy raz [gdy czuję się tak po wyścigu]. Mam też nadzieję, że ostatni.
- Było okropnie. Od rana czułem się źle z powodu biegunki, ale nie znam jej przyczyny. Nawodniłem się całkiem dobrze przed wyścigiem, ale od 1. okrążenia nie miałem napoju.
- Już na początkowym stincie miałem wiele problemów z wykonywaniem swojej pracy poprawnie. Opadałem z sił. Przez ostatnie 30-40 okrążeń było już naprawdę ekstremalnie trudno.
- Dostaliśmy niezłego kopa i czekam już z niecierpliwością na Meksyk. Szkoda tylko, że nie byłem w stanie trzymać się blisko Lewisa i Maxa, ale byłem fizycznie ograniczony. Myślę jednak, że tor w Meksyku też będzie dobry dla nas.
Postawa Checo została doceniona przez szefa Red Bulla, Christiana Hornera, który zwrócił uwagę na progres swojego podopiecznego.
- On nie czuł się za dobrze w ten weekend z powodu przeziębienia. Trudno jechało mu się bez napoju. Warto jednak spojrzeć na to, jak poradził sobie w tym wyścigu. Jego pewność rośnie i to druga runda z rzędu, w której staje na podium.
- Zbliża się jego domowy wyścig, forma idzie w górę, a to kluczowe dla nas w tej fazie sezonu.