Sergio Perez po dobrej czasówce do Grand Prix Belgii ponownie odniósł się do swojej ostatniej dyspozycji na torze, która była daleka od optymalnej.

Choć Meksykanin odnowił swoją umowę z Red Bullem, to przez słabe wyniki jego przyszłość w mistrzowskim składzie stanęła niedawno pod sporym znakiem zapytania. Co ciekawe, sytuacja zrobiła się na tyle skomplikowana, iż po weekendzie na Spa w Wielkiej Brytanii ma odbyć się specjalne spotkanie w sprawie Checo, aczkolwiek sam zainteresowany stanowczo zaznacza, że nie obawia się przedwczesnego utracenia fotela na rzecz innych przedstawicieli rodzimej szkółki kierowców.

Sobotnie zajęcia w Ardenach, mimo tak dużej presji i ciągłych rozmowach o wylocie z zespołu, przebiegły jednak po myśli Pereza. Co prawda był on bliski wypadnięcia na etapie Q2, ale awansował z minimalnym zapasem, a po karze dla Maxa Verstappena wyruszy do jutrzejszego wyścigu z drugiego pola. To z automatu otwiera przed nim szansę na wygranie pierwszego GP od rundy w Azerbejdżanie w 2023 roku, choć jasne jest, iż faworyci są inni.

Bohater tego tekstu zapytany, czy po dobrym wyniku na Węgrzech i udanych kwalifikacjach w Belgii czuje, że odzyskuje pewność siebie w bolidzie, odparł: - Bardziej niż pewność siebie powiedziałbym, że pięć czy sześć wyścigów temu wcale nie zapomniałem, jak się jeździ - powiedział reprezentant Byków. - To samo widać również u innych kierowców. Czasami nie można zmaksymalizować pełnego potencjału samochodu i przez to właśnie pojawia się brak pewności w wydobyciu pełni możliwości.  

- Myślę, że od Węgier zrobiliśmy duży krok naprzód. Moim zdaniem już Silverstone było całkiem dobre, co widać było szczególnie w piątek. Zmierzamy z naszym samochodem we właściwym kierunku i mam nadzieję, że w niedzielę uda nam się uzyskać dobry wynik. Oczywiście nadal mamy przed sobą długą drogę do przebycia w tym sezonie. Musimy się więc skupić na tym, co mamy do zrobienia. Na koniec dnia liczy się zdobycie jak największej liczby punktów, a jeżeli chodzi o całą resztę, to szczerze mówiąc, nie ma się czym przejmować.  

- Zawsze mówiłem, że nie chodzi o to, gdzie jesteśmy w tej chwili, ale o to, gdzie znajdziemy się na koniec sezonu w Abu Zabi. Chodzi mi o to, że jest wielu kierowców, którzy ostatnio nie byli w stanie zmaksymalizować swojej formy, ale mi udało się w znacznym stopniu wyciągnąć wnioski. Z mojej perspektywy to niczego nie zmienia. Jutro nadejdzie nowy dzień i przyniesie nową szansę, aby zrobić wszystko jak najlepiej.

- Tak to właśnie widzę i tak naprawdę liczy się tylko niedziela. Jeżeli znów nie będę w stanie zaliczyć dobrego wyścigu, to postaram się zrobić to w Zandvoort. Tak to już jest. To jest sport i czasami wszystko układa się idealnie po twojej myśli, a czasami nic nie idzie tak, jakbyś sobie tego życzył, więc musisz o wszystko walczyć. Cóż, taka jest chyba natura tego sportu.