Szef Mercedesa stawił się na rozmowach z mediami już kilkanaście godzin po ogłoszeniu transferu Lewisa Hamiltona do Ferrari.

Wczorajsza informacja z pewnością była wielkim ciosem dla Toto Wolffa, który za niecały rok straci lidera swojego składu i największą gwiazdę. Austriak opowiedział dziś o tym, jak dowiedział się o całej sprawie. Potwierdził w ten sposób nasze czwartkowe doniesienia o tym, że spotkanie z siedmiokrotnym mistrzem świata miało miejsce w środę.

- To przyszło wcześniej, niż oczekiwaliśmy - zaczął Toto. - Jak do tego doszło? Może najpierw trochę kontekstu. Gdy podpisywaliśmy nowy kontrakt z Lewisem, zdecydowaliśmy się na krótszy czas. Rozwój wydarzeń nie jest więc zaskoczeniem, ale timing już tak. 

- Spotkaliśmy się na kawę w moim domu w Oxfordzie, w zasadzie wracając do fabryki. Powiedział mi wtedy, że postanowił ścigać się dla Ferrari w 2025 roku. I to w zasadzie wszystko. Mieliśmy dobrą rozmowę, która trwała godzinę, a teraz jesteśmy w tym punkcie.

Biznesmen nie umiał wyjaśnić, dlaczego jego podopieczny tak szybko zmienił zdanie. Między słowami da się wyczytać, iż stało się to naprawdę niedawno, co sugerowano już wczoraj.

- Nie mogę dokładnie stwierdzić [co zmieniło się w głowie Hamiltona]. Wiem tyle, że byliśmy zgodni, gdy wchodziliśmy w okres świąteczny. Chyba wtedy powiedzieliśmy to publicznie i w zespole. Trzeba zapytać Lewisa, dlaczego zmienił nastawienie. Sposób, w jaki mi to przedstawił, jest całkowicie zrozumiały - potrzebuje nowego wyzwania, szukał innego środowiska, a to być może jedyna okazja na zrobienie czegoś takiego. 

- Poza tym, wiecie... Jesteśmy dużymi chłopcami. Mieliśmy świadomość, że podpisanie krótszego kontraktu mogło dać korzyści obu stronom. Nie dało rady związać się na dłuższy okres, a teraz on postanowił wykorzystać klauzulę wyjścia. Całkowicie to szanujemy. Możesz zmienić swoje nastawienie, mając na uwadze inne okoliczności, a potem udać się do Ferrari na ostatni okres swojej kariery i być może trochę zaryzykować. Jestem w stanie zrozumieć tę decyzję.

Otwarte oczy i wczesne plotki

Wolff w dalszej części rozwinął wątek kontraktowy i opisał, dlaczego wizja zmiany barw przez Hamiltona nie była mu szczególnie obca.

- On powiedział, że potrzebuje zmiany, a ja mogę to zrozumieć - powtórzył nieco później. - Byliśmy razem przez 12 lat. Nie wiem, czy inny kierowca był kiedykolwiek przez tak długi czas z jedną ekipą. Mieliśmy wielkie sukcesy. Byliśmy tego samego zdania co do podpisania krótkiego kontraktu. Okazje, jakie mogły mu się przytrafić, miały dla nas znaczenie. Z tego powodu jedną z rzeczy branych pod uwagę mogła być kwestia potencjalnego długiego kontraktu z Ferrari i zrobienia czegoś wielkiego na sam koniec kariery.

- Lewis nie mówił o tym, że oni dadzą mu lepszą okazję niż my, bo nie sądzę, że można tak powiedzieć. Ostatecznie to on jest najbardziej utytułowanym kierowcą w historii, a my mieliśmy niesamowitą wspólną przygodę, która pozostanie i w historii ogólnie, i w historii Mercedesa. 

- Formuła 1 i moje wcześniejsze etapy życiowe sprawiły, że jestem odporny na niespodzianki. Przytrafiło mi się wiele czarnych łabędzi, które były niespodziankami. Jak mówiłem, mieliśmy otwarte oczy, podpisując umowę w tej fazie naszej relacji. Wiedzieliśmy, że to może być rok lub dwa, aż to się zakończy, najpóźniej po 2025 roku.

- Zaskoczeniem było to, że kilka dni wcześniej usłyszałem plotki. Wolałem zaczekać na śniadanie, które zaplanowaliśmy na środowy poranek, a wtedy on przekazał mi te wieści. Może jednak rozmawiać ze mną bezpośrednio, bo ja też tak robię. Gdy powiedział, że zamierza to zrobić, nie chciałem go przekonywać [do zostania], tylko patrzyłem już na kwestie komunikacji, czasu, ochrony zespołu i sezonu 2024, aby odnieść sukcesy i nie wprowadzać dziwnej atmosfery.

Pytany o to, kiedy Hamilton pojedzie w symulatorze w modelu W15, odparł krótko: - Dziś.