Firma Pirelli nominowała mieszanki na trzy kolejne wyścigi tegorocznego sezonu F1 - GP Hiszpanii, GP Austrii i GP Wielkiej Brytanii. Wszystkie wybory nie są żadnym zaskoczeniem i pokrywają się z tym, co oglądaliśmy na tych torach w zeszłym roku.
Najtwardsze komplety (C1, C2 i C3) pojawią się podczas rywalizacji pod Barceloną i na Silverstone. Są to obiekty, które słyną z obciążania ogumienia, przez co naturalne jest zabranie takich opon, które cechuje największa wytrzymałość.
Odmienne wyzwania stawia za to krótki Red Bull Ring, który ma zaledwie kilka zakrętów i sporo prostych odcinków. Tam dostarczone zostaną najbardziej miękkie mieszanki, a więc C3, C4 i C5.
Decyzja ws. odbywającego się już w tym tygodniu GP Kanady zapadła oczywiście z wyprzedzeniem. Na torze im. Gillesa Villeneuve'a, który posiada przede wszystkim krótkie zakręty, kierowcy będą mieć do dyspozycji taki sam zestaw jak w Austrii.
Mimo tego wizyta w Montrealu będzie wiązała się z pewną niewiadomą w postaci nowego asfaltu. Zespoły F1 tym razem nie powinny być jednak tak zaskoczone jak w przypadku wizyty w Chinach.
- Nawierzchnia całej trasy została wymieniona, podobnie jak tarki - potwierdziło Pirelli w ramach zapowiedzi weekendu. - Na papierze niska chropowatość i zmniejszona przyczepność powinna zostać utrzymana, ale na prawdziwe odczyty trzeba będzie zaczekać aż do momentu, kiedy to inżynierowie Pirelli wykonają pierwsze środowe pomiary. Przez większość roku obiekt jest używany głównie przez pieszych lub rowerzystów. Czasy okrążeń spadną więc znacząco wraz z nakładaniem gumy na tor. Szczególnie w piątek miękkie mieszanki może dotknąć zjawisko ziarnienia.