Kolejny kierowca F1 postanowił wyrazić swoje obawy na temat nowych regulacji technicznych, które wejdą w życie od sezonu 2026. Wcześniej swoje mało optymistyczne prognozy przedstawił Charles Leclerc, a teraz dołączył do niego Lance Stroll, który w niepodobnym do siebie stylu obszernie zaprezentował trochę emocji.

Formuła 1 wielkimi krokami zbliża się do rewolucji, która dotknie nie tylko wyglądu konstrukcji, ale także jednostek napędowych. Choć regulaminy zostały już zatwierdzone, a zespoły systematycznie rozwijają swoje nowe projekty w fabrykach, to z różnych stron ciągle pojawiają się negatywne sugestie oraz obawy o jakość przyszłego widowiska.  

Tydzień temu sporo szumu w mediach branżowych wywołała wypowiedź Charlesa Leclerca, który ujawnił, że jeździł już samochodem na 2026 rok w symulatorze i nie była to dla niego zbyt przyjemna przygoda. Monakijczyk podkreślił, że jego negatywne odczucia wynikały głównie z kwestii ograniczonego docisku (spadek o 30% względem obecnych maszyn) oraz potrzeby zbierania energii elektrycznej.  

Nie jest żadną tajemnicą, że jedną z ekip, które najbardziej szykują się na nowe otwarcie w tym sporcie, jest Aston Martin. Chcąc walczyć o najwyższe laury, Lawrence Stroll w ostatnim czasie wydał bardzo dużo funduszy na rozwój swojego zespołu, a jednym z owoców jego działań jest sprowadzenie Adriana Neweya z Red Bulla.  

Mimo obfitych przygotowań po stronie stajni z Silverstone Lance Stroll nie kipiał w czwartek wielkim entuzjazmem, gdy zapytano go o pierwsze wrażenia z wirtualnego pojazdu na sezon 2026. Jak na siebie, Lance bardzo rozgadał się w tym temacie i pokazał trochę emocji - niestety głównie tych negatywnych. 

- Nie wiem, czy te przepisy są szczególnie ekscytujące - powiedział Kanadyjczyk. - Na tym polega jednak ta gra. Jeżeli otrzymasz szybki samochód, to te regulacje będą oczywiście ekscytujące. Zobaczymy, co przyniesie przyszły rok.

- Nie wiem, jak wyglądają samochody rywali. Wszystko stanie się jasne, kiedy zjawimy się w Australii na pierwszym wyścigu. Aczkolwiek według mnie te przepisy są... nie wiem, trochę smutne. Takie jest moje zdanie. Jeździłem już w symulatorze i dlatego uważam, że to smutna sprawa.

- Trochę szkoda, że F1 podąża ścieżką energii elektrycznej, przez co musieliśmy pozbyć się części docisku z bolidów, aby wesprzeć zasilanie bateryjne. Fajnie byłoby zobaczyć w akcji lekkie, zwinne i szybkie samochody, z dużą siłą docisku, upraszczając to wszystko. Chciałbym, aby mniej liczyły się energie, baterie i mistrzostwa projektów naukowych, a bardziej chodziło o mistrzostwa F1 i ściganie się. 

Stroll potwierdził przy okazji słowa Leclerca, który również uważa, że znaczna część jazdy nową konstrukcją jest zdominowana przez kwestie zbierania i wdrażania energii elektrycznej na dystansie okrążenia. 

- Nie wiem, czy tak powinny wyglądać wyścigi, ale w przyszłym roku sytuacja będzie identyczna dla wszystkich - kontynuował Lance. - Wiele będzie zależeć od tego, kto lepiej wykona swoją pracę. Jestem przekonany, że ktokolwiek zrobi to najlepiej, to automatycznie pokocha nowe przepisy. Właśnie o to tu chodzi. 

- Nie jestem fanem takiego kierunku zmian. Mam tu na myśli to, że jeżeli otrzymasz szybki samochód i będziesz konkurencyjny, to wówczas nie będziesz miał na co narzekać. Ale sam nie jestem zwolennikiem całej koncepcji tych zmian. 

- Wielu kierowców ma podobne zdanie co ja, lecz niektórzy z nich prawdopodobnie nie mogą o tym wspominać z powodów politycznych. Ekscytujące byłoby mówienie o samochodach, które mogłyby być głośniejsze, nieco lżejsze i po prostu nie byłyby tak bardzo zależne od energii elektrycznej. To nie jest coś wybitnie wyścigowego.