Martin Brundle ujawnił, że ekipa Red Bulla jest w posiadaniu danych, które mogą jeszcze bardziej obciążyć Lewisa Hamiltona w przypadku odwołania się od kary nałożonej na Brytyjczyka w trakcie niedzielnego wyścigu.
W środowisku F1 nie milkną dyskusje na temat zdarzenia, które miało miejsce w trakcie pierwszego okrążenia GP Wielkiej Brytanii, kiedy to Max Verstappen został wyeliminowany z dalszych zmagań wskutek kolizji z siedmiokrotnym mistrzem świata.
Do całej tej sprawy postanowił odnieść się również były kierowca F1, a obecnie ekspert telewizji Sky Sports, który w swoim felietonie podzielił się ciekawymi informacjami prosto z padoku.
- Wszyscy w Red Bullu są przekonani, że był to profesjonalny faul, celowe przewinienie Hamiltona. Byli wściekli, ponieważ ich potencjalny mistrz świata jest posiniaczony, a samochód poważnie zniszczony, co jest kłopotliwe w dobie limitów budżetowych i kar za wymianę nadprogramowych elementów - czytamy w tekście Martina Brundle’a.
- Nie zdobyli żadnych punktów do obu klasyfikacji, a ich przewaga znacznie stopniała. Zgodnie z tym, co słyszałem w Red Bullu, to ich dane pokazują, że Lewis był znacznie szybszy w Copse i na żadnym innym okrążeniu nie jechał tam z taką prędkością, w wyniku czego nie mógł pokonać tego zakrętu bez szerokiego wyjazdu i kontaktu z Maxem.
- Prawdopodobnie te dane zostaną opublikowane, jeśli szefowie Red Bulla stwierdzą, że mają nowe dowody i następnie odwołają się do FIA w celu zaskarżenia pobłażliwości w stosunku do Hamiltona.
Brundle uważa także, iż sędziowie uznali, że kierowca Mercedesa ponosi siedemdziesiąt procent winy za ten incydent, co poskutkowało nałożeniem na niego dziesięciosekundowej kary.
- Obserwując Lewisa na przestrzeni lat, można zauważyć, że nie jest on szczególnie brutalnym zawodnikiem, chociaż w ostatnim czasie był uwikłany m.in. w dwa incydenty z udziałem Alexa Albona.
- Max jest bardzo agresywny i za to właśnie go kochamy, ale Lewis postanowił mu się przeciwstawić, przez co ten wypadek był tylko kwestią czasu.
- Niestety doszło do tego zdarzenia w zakręcie Copse, który jest jednym z najszybszych w kalendarzu. W przeszłości widzieliśmy tam wiele manewrów, które wymagały sporej odwagi, umiejętności i podjęcia ryzyka.
- Nawet w najbardziej przerażających zakrętach, takich jak Eau Rouge na Spa czy 130R na Suzuce, wyprzedzanie nie jest niemożliwe. Udowodnił to Hamilton 50 okrążeń później, kiedy to w tym samym miejscu wyprzedził Leclerca.
Doradca stajni z Milton Keynes, Helmut Marko, wyjawił natomiast, że cały ten wątek jest obecnie badany przez ich adwokata.
- Nasz prawnik sprawdza, co można zrobić w takiej sytuacji w ramach prawa sportowego - stwierdził dla Kronen Zeitung.
- Zawieszenie byłoby uzasadnione w tej sprawie. To niedorzeczne, ale być może przepisy same w sobie są winne temu, jak bardzo są ograniczone.
- Prawo powinno zostać zmienione, w tym system pracy stewardów. Perez dostał w Austrii dwie kary po pięć sekund, bo dopuścił się marginalnego kontaktu, wskutek którego nikt nie wyleciał z dalszej rywalizacji. Uważam, że można było przyznać Hamiltonowi karę przejazdu przez aleje serwisową plus dziesięć sekund, aczkolwiek sędziowie tego nie zrobili.
- Max trzymał się swojej linii, a pozycja Hamiltona obligowała go do zdjęcia nogi z przepustnicy. Nie można dopuszczać się takiego kontaktu w jednym z najszybszych zakrętów, bowiem najlżejsze dotknięcie generuje fatalne konsekwencje, które mają nieodwracalne działanie. Hamilton musi wiedzieć, jakie są skutki takiego zachowania.