Już na otwarcie weekendu w Barcelonie Aston Martin dostarczył trochę kontrowersji. Brytyjska stajnia do Hiszpanii przywiozła bolid z rozwiązaniami łudząco podobnymi do tych zastosowanych przez Red Bulla, który nie przyjął biernej postawy wobec takiego posunięcia.
Niektórzy się śmieją, że Aston Martin bardziej upodobnił się do Red Bulla niż AlphaTauri i powinien się nazywać Toro Verde. Do śmiechu na pewno nie było jednak Christianowi Hornerowi.
Szef wicelidera klasyfikacji konstruktorów podejrzewa, że doszło do wycieku danych, ale jednocześnie nie chce wydawać wyroku. W związku z tym zespół, który wcześniej wydał sprytnie spisane oświadczenie, delikatnie sugerujące nieufność wobec opinii FIA, będzie analizował sprawę również w swoich szeregach.
- Przeprowadzimy wewnętrzne śledztwo - zapowiedział w rozmowie ze Sky. - Mamy nasze własne protokoły. Wiemy, na jakie oprogramowanie się patrzy i gdzie się je kontroluje, ale to [ogólnie] kwestia organu zarządzającego [FIA], bo on ma dostęp do danych. Bardzo liczymy na nich, że upewnią się, iż nie było żadnego transferu adresu własności intelektualnej i nie doszło do żadnego wycieku. To oni muszą to przebadać.
- Chcemy i mamy obowiązek upewnić się, czy doszło do transferu danych między jedną a drugą organizacją, bo to byłoby bardzo duże naruszenie zasad. Koniec końców kopiowanie to największa forma pochlebstwa twojej pracy.
Horner wyjawił, że już przed przyjazdem zespołu do Hiszpanii wiedział o planach ekipy z Silverstone, a podobieństwo bolidów wywołało wątpliwości również w biurach FIA.
- To nie jest zbieg okoliczności, że kilka osób z naszego zespołu poszło do Astona Martina zimą i na wczesnym etapie sezonu. Dowiedzieliśmy się na początku tygodnia o nowym pakiecie Astona, gdy Federacja zgłosiła nam, że ma auto bardzo podobne do naszego i zapytała, czy mogłaby otrzymać listę pracowników, którzy opuścili nasz zespół, a także informację o tym, gdzie poszli. Od razu zapaliła się w głowie lampka.
Christian zaznaczył, że o ile transfery pomiędzy zespołami są naturalne, tak przenoszenie danych w sposób inny niż poprzez własną pamięć jest przestępstwem, które nie może się obejść bez konsekwencji.
- Ruchy między zespołami są normalne, wszędzie widzimy to po okresie wypowiedzenia. To sprawiedliwe, bo zabierają to, co mają w głowie, czyli swoją wiedzę. To, co nie jest fair i nie jest do zaakceptowania, to przepływ danych między zespołami. Nie mogę powiedzieć, jak dokładnie jest i w jakim punkcie jesteśmy, ale jeśli doszło do transferu danych, jest to przestępstwo. Nasze dane są naszą siłą i co roku inwestujemy w nie miliony funtów.
Piłeczkę dość nieudolnie odbił Mike Krack. Świeżo zatrudniony szef Astona Martina podkreślił jedynie, że kontrowersyjny pakiet to po prostu część planów jego zespołu, które nie przeszkadzają FIA.
- Już podczas prezentacji nasz szef działu technicznego, Andy Green, zapowiadał pewną elastyczność w rozwoju. Z naszego punktu widzenia był to normalny proces rozwojowy, gdzie w pewnym momencie powiedzieliśmy sobie, że musi dojść do zmian i musimy zrobić małą zmianę. To jest efekt końcowy.
- Musicie zapytać Red Bulla, co o tym sądzi. Byliśmy otwarci w tym temacie i dostaliśmy zielone światło od FIA. Chcemy podążać naszą ścieżką, dalej się rozwijać i iść w górę tabeli.