Długo wydawało się, że Alexander Albon siedzi na beczce z prochem i tylko czeka aż Helmut Marko doleje benzyny, po czym dokończy dzieła destrukcji. Jeśli Austriak faktycznie to zrobi, nie stanie się to za chwilę.

Trudno jakkolwiek w tym roku obronić 24-latka. Zawodnik z Tajlandii to jedno wielkie rozczarowanie i kierowca, który wygląda jakby w każdy weekend za wszelką cenę się starał o degradację z Red Bulla.

Mimo tego, zespół przez cały sezon daje mu kolejne szanse, tłumacząc go w każdy możliwy sposób. Patrząc na to, jak gwałtownie zazwyczaj działa Helmut Marko, już to jest sporą niespodzianką.

Naturalne jest jednak, że w obliczu słabej postawy swojego zawodnika Byki rozglądają się za kimś innym. Odkąd potwierdziło się, iż Pierre Gasly pozostanie w AlphaTauri, mówi się głównie o Nico Hulkenbergu i Sergio Perezie.

Meksykanin w ostatnim czasie deklarował, iż dalsze czekanie nie jest mu na rękę, być może próbując pospieszyć Christiana Hornera.

Z wypowiedzi szefa wynika jednak, iż w Milton Keynes nikt specjalnie się tym nie przejmuje, a na poznanie dalszych losów Albona, czyli też na pełen skład Red Bulla na sezon 2021, przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

- Tak jak mówię od długiego czasu, chcę zobaczyć, jak Alex wywalcza sobie siedzenie. Różnica polega na tym, że alternatywy, wszystkie fotele w F1, są zajęte. To kupuje nam trochę czasu, aby podjąć najlepszą możliwą decyzję i dać Alexowi tyle czasu, ile jesteśmy w stanie, tyle wsparcia, by zobaczyć, co się stanie w ostatnich trzech, czterech wyścigach - mówił Brytyjczyk.

- Nie dajemy sobie ram czasowych. Kontrakt Alexa pozwala na podjęcie decyzji po sezonie. Oczywiście jesteśmy świadomi, jakie opcje mamy. Miejsc już nie ma, bo oczywiście wątpię, że Lewis dołączy do nas.