Daniel Ricciardo podsumował swój pierwszy występ w sesji kwalifikacyjnej za kierownicą bolidu AlphaTauri.
Ostatnie pół roku w karierze Australijczyka upłynęło głównie na odpoczynku przeplatanym pracą w symulatorze Red Bulla. Czas ten najwyraźniej pozwolił mu odbudować pewne nawyki i mechanizmy, czego ukoronowaniem był solidny występ w testach opon na Silverstone i ostatecznie zastąpienie słabo spisującego się Nycka de Vriesa.
Do swojego pierwszego wyścigu w barwach siostrzanej ekipy Red Bulla Honey Badger wyruszy z 13. pozycji. Jak sam przyznał, ten bardzo dobry rezultat jest między innymi zasługą tego, że pierwszy raz od dawna mógł ze spokojną głową poszukiwać limitów osiągów bolidu.
- Jestem kierowcą wyścigowym i zawsze stawiam sobie konkretne wymagania - powiedział Ricciardo. - Szczerze mówiąc, starałem się odsunąć wszystko od siebie i po prostu upewnić się, że jestem w miejscu, w którym znów mogę poczuć się sobą. Wskakując do samochodu podczas kwalifikacji, czułem się zrelaksowany. Oczywiście niczego nie bagatelizowałem, ale byłem po prostu szczęśliwy, że wróciłem i że znów mogłem jechać na limicie.
- To uczucie, którego brakowało mi przez ostatni rok, a nawet dwa. Dlatego właśnie myślę, że przerwa bardzo mi się przydała. Myślałem, że będzie to 12 miesięcy. W końcu wszystko stało się w jakieś 6 czy 7. Na szczęście ten okres był wystarczający. Czułem po prostu, że miałem na tyle dużo czasu, aby znów się zakochać [w tym sporcie].
Daniel nie uniknął również obowiązku zmierzenia się z psychologicznym pytaniem najlepszego redaktora jedynie słusznej czarnogórskiej domeny. Jak sam przyznał, kluczową kwestią było odbudowanie pewności siebie, która po dwóch sezonach w Woking została mocno nadszarpnięta.
- Nawet jeśli zapomnimy o dzisiejszym wyniku, to i tak czuję się lżej i jakby bardziej sobą. Po prostu prowadziłem i uśmiechałem się. Być może nie każdy tego potrzebuje, ale moim zdaniem to wszystko okazało się bardzo ważne dla mojej kariery.
Zawodnik z Perth podkreślił, że wyścig na torze Hungaroring będzie dla niego istotnym etapem nauki i poznawania tego, jak w miarę pokonywania kolejnych kilometrów zmienia się charakterystyka bolidu.
- Jutro będę musiał nauczyć się wielu rzeczy, jeżeli chodzi o zarządzanie oponami i całym samochodem. Wraz ze zmniejszającą się ilością paliwa i zużywającymi się oponami zacznę zapewne odkrywać coraz więcej w aucie oraz będę mógł przekonać się o jego słabościach w konkretnych warunkach. Z pewnością będą okrążenia, na których nie będę jechać porywająco, ale trafią się też takie, które wyjdą mi znacznie lepiej, ponieważ w trakcie wyścigu przez cały czas będę się uczyć.
- Gdybyśmy znaleźli się w punktach, to byłoby coś wielkiego. Myślę jednak, że na razie nie ma o czym mówić. Oczywiście jako zespół musimy zdobywać punkty, ale tak naprawdę muszę teraz upewnić się, że mogę stanowić z samochodem spójną całość. To pierwszy punkt, który muszę odznaczyć.